Krystyna Janda i Joanna Szczepkowska: Konflikt aktorek nadal żywy! "Nie zamierzam przepraszać"
Dlaczego Krystyna Janda (65 l.) i Joanna Szczepkowska (65 l.) tak szybko przeszły od przyjaźni do wrogości i wojny ciągnącej się przez wiele lat?
Na początku była sielanka. Joasia i Krysia, dwie studentki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, zwracały uwagę kolegów urodą, budziły uznanie wykładowców talentem, a na dodatek się przyjaźniły.
"W szkole chciałam jak najwięcej grać, ale nie miałam z kim - wspominała Krystyna Janda. - Koledzy nie bardzo znosili moje pomysły i mój temperament, tylko Joasia Szczepkowska dawała się uprosić. Spotykałyśmy się po zajęciach w pustym audytorium, ustalałyśmy kierunki (ja stoję tam, ty podchodzisz) i grałyśmy do upadłego. Joasia wiedziała o teatrze wszystko, wyniosła ogromną tradycję z domu, a ja nie miałam o niczym zielonego pojęcia. Ona była w tym świecie u siebie, ja czułam się przybyszem, obcym".
Rzeczywiście, Joanna, córka słynnego aktora Andrzeja Szczepkowskiego i wnuczka pisarza Jana Parandowskiego, dorastała wśród znakomitości polskiej kultury, a Krystyna Janda nie miała kontaktu ze sceną. Część dzieciństwa spędziła w domu babci na obrzeżach Starachowic w Świętokrzyskiem, dorastała na osiedlu w podwarszawskim Ursusie.
Aktorki kojarzyły się jej babci z "kobietami upadłymi moralnie", toteż do końca życia żałowała, że wnuczka nie ma jakiegoś uczciwego zawodu. Przed egzaminem na uczelnię Krystyna była tylko dwa razy w teatrze, przy czym "Dziady" w reżyserii Swinarskiego niemal w całości przespała. Dopiero potem nadrabiała zaległości w swoim stylu - błyskawicznie i zachłannie.
W 1974 r. Aleksander Bardini wyreżyserował dyplomowe przedstawienie "Trzech sióstr" Czechowa. Krystyna Janda zagrała Maszę, Joanna Szczepkowska wcieliła się w Irinę. Obie zebrały entuzjastyczne recenzje. Do dziś spektakl uchodzi za jedno z najlepszych polskich wystawień tego dramatu.
Mogło się wydawać, że kiedy obie aktorki spotkają się w jednym teatrze, ich relacje będą nadal koleżeńskie. Stało się jednak inaczej. Dlaczego? Mówiono, że do zadrażnień doprowadziła rywalizacja o role. Możliwe, ale nie jest to chyba cała prawda. Sposób gry i temperament obu gwiazd są tak odmienne, że pasują do nich zupełnie różne propozycje.
Joanna Szczepkowska zawsze pracowała nad szczegółami. Krystyna Janda wierzyła swojemu instynktowi, grała żywiołowo, co publiczność pokochała. Obecność aktorki na scenie gwarantowała pełną widownię. Wiedziała o tym i korzystała z pozycji gwiazdy. Wielu kolegów twierdziło, że w pewnym okresie praca Teatru Powszechnego, repertuar i terminy, były ustawiane pod nią, jej role filmowe, występy gościnne, a czasem zwykłe widzimisię. Grupa kolegów, którzy mieli tego serdecznie dość, rosła przez lata...
To oni zainspirowali Joannę Szczepkowską, by stanęła na czele zbuntowanych. W 2004 r. doszło do otwartej wojny.
"Wczoraj na zebraniu artystycznego zespołu Teatru Powszechnego wybieraliśmy Radę Artystyczną Teatru - napisała na swojej stronie internetowej Krystyna Janda. - Zgłoszono jako kandydatkę na członka Rady między innymi Joannę Szczepkowską. Przed głosowaniem wstałam i wyjaśniłam kolegom, że Joanna od jakiegoś czasu szkaluje mnie i obraża poza teatrem. Że nie mogę pozwolić, żeby osoba, która działa publicznie, jawnie i świadomie przeciwko mnie, decydowała w jakimkolwiek stopniu o moim życiu zawodowym, a jako członek Rady Artystycznej mojego teatru ma takie uprawnienia. Powiedziałam zespołowi, że jeśli zadecydują, że Joasia wchodzi do Rady, ja będę musiała opuścić zespół. W tajnym głosowaniu, większością głosów, koledzy zdecydowali, że pani Joanna będzie w Radzie, a ja mam odejść".
Kolejna bitwa rozegrała się 8 lat później. Joanna Szczepkowska zagrała w paradokumencie o Marii Skłodowskiej-Curie. Marzyła jednak o większej produkcji. Przygotowała scenariusz, studiowała dokumenty we Francji. Wydawała się murowaną kandydatką do głównej roli w planowanym filmie Márty Mészáros. I tu czekał ją przykry zawód. Dowiedziała się, że zostanie obsadzona Krystyna Janda.
"Nie, nie zagram Marii Curie. Niech zagra, kto chce, bo się tyle aktorek zgłosiło. Być może ktoś komuś po pijanemu obiecał tę rolę" - zaprzeczała Janda, kpiąc z dawnej koleżanki.
"Sama wypowiedź jest naprawdę obraźliwa w stosunku do mnie. Nie było żadnej kolejki aktorek. Wiadomo, że chodzi o mnie" - odparowała Joanna Szczepkowska, a przy okazji zapowiedziała, że rozważy kroki prawne, jeśli zostanie wykorzystany jej scenariusz. W końcu film nie powstał.
Joannie Szczepkowskiej bardzo nie podobało się to, że Krystyna Janda została nagrodzona tytułem "Człowiek Wolności" w dziedzinie kultury. Obie stały się twarzami historycznego przełomu: pierwsza ogłaszając koniec komunizmu w programie telewizyjnym, druga - dzięki "Przesłuchaniu" Bugajskiego.
Joanna Szczepkowska mówi, że środowisko "Gazety Wyborczej" robi wszystko, żeby ją wymazać z historii, a tytuł został przyznany Jandzie dlatego, że była aktorką Andrzeja Wajdy. Przy okazji oberwało się też córce Jandy, Marii Seweryn.
"Jesteśmy skrajnie różne - pisała. - Janda pozwala swojej córce reżyserować, choć ta nie zrobiła studiów reżyserskich. Ja nie pozwoliłam swojej córce nawet zdawać egzaminu eksternistycznego, kiedy byłam prezesem ZASP. Patrzę ze strachem, ale i z podziwem, jak moje córki próbują się przebić, jak imają się różnych prac. Żyją tak, jak inni z ich pokolenia. Nie wyobrażam sobie zagarniania pola pracy innym dla swoich dzieci. Tak rozumiem patriotyzm, ale to pewnie jakaś stara zasada".
Czy to była ostatnia bitwa gwiazd? Wątpliwe. Żadna z dawnych przyjaciółek nie jest chodzącą łagodnością. Obie mają talent, silne osobowości i ogromne ambicje, a do tego energię, która każe im grać i pisać.
"Prędzej żyrafy będą chodziły z krótką szyją, niż ja usłyszę słowo 'przepraszam'. Zebrało się na to słowo zbyt dużo..." - mówi Joanna Szczepkowska. Sama oczywiście nie zamierza przepraszać za nic. Jest jak w "Zemście": "Prędzej w morzu wyschnie woda, Nim tu u nas będzie zgoda!".
***
Zobacz więcej materiałów: