Krystyna Janda: Ludzie umierali w mojej sypialni!
Krystyna Janda (60 l.) ma nie lada problem. W domu, w którym mieszka, zaczęło straszyć!
Aktorka po śmierci męża i wyprowadzce dzieci została sama w ich zabytkowym domu w Milanówku.
Okazuje się, że ta przedwojenna willa ma swoją burzliwą historię:
"Koleje losu samego domu są dramatyczne, ściśle związane z Powstaniem Warszawskim i obozem przejściowym w Pruszkowie, z kolejnymi właścicielami i ich rodzinami, a pół cmentarza milanowskiego zajmuje kwatera betonowych krzyży, to groby ludzi, którzy umarli w mojej - dziś - sypialni. Wtedy była to sala szpitalna, gdzie leżeli najciężej ranni. Zdarzyło się i nam, naszej rodzinie tutaj, kilka rzeczy znaczących i prawie niemożliwych, niewiarygodnych, z pogranicza guseł, czarów i zabobonów, ale niewątpliwie COŚ w tym domu, miejscu jest. W tych murach COŚ trwa" - pisze na blogu przerażona Janda.
Pani Krystyna nie zamierza jednak opuszczać nawiedzonego domu, bo jest z nim sentymentalnie związana:
"Tu urodzili się moi synowe, tu co roku cała rodzina gromadzi się z okazji świąt, w tym domu umarł mój ojciec i mój mąż. Moja babcia stale rozmawiała z zaświatami, więc i ja się odważę" - oznajmia.
Życzymy powodzenia!