Kryszyłowicz ostro atakuje show-biznes
Były juror "Gwiazdy tańczą na lodzie" zdecydował się opowiedzieć o powodach rezygnacji z sędziowania w show. Dostaje się wielu postaciom z show-biznesu.
W rozmowie z pismem "Na Żywo" Igor Kryszyłowicz (36 l.) nie kryje niesmaku, jaki budzi w nim to, co dzieje się obecnie w świecie polskiego show-biznesu. Jest chyba mało spostrzegawczy, skoro zaczął wyciągać wnioski dopiero po dwóch edycjach "Gwiazdy tańczą na lodzie", w których pełnił rolę jurora.
"Dawno [! - red], zrozumiałem, że lepiej mieć zawód w ręce, niż złudne wrażenie popularności. Mam megadystans do swej osoby i słowa: sława. Nie uważam, bym zachłysnął się tym blichtrem" - mówi Kryszyłowicz.
Mimo tego "megadystansu" przyznaje, że plotki na jego temat w prasie brukowej dały mu się we znaki - niektóre, jak mówi, do dziś go irytują!
Dostaje się Tomkowi Jacykowowi, który zastąpił go na fotelu jurora w lodowym show:
"Nie znam go, jednak mogę powiedzieć, że pan Tomasz niewiele wie o łyżwiarstwie, choreografii, estetyce ruchu. Na pewno nie jest praktykiem w żadnej dziedzinie tanecznej - nie rozumiem jego obecności w jury. Chyba, że powodem, dla którego zasiada w loży, ma być podniesienie oglądalności przez skandalizowanie i kontrowersyjne wypowiedzi. W porządku! Tylko powinno się zmienić tytuł show na Jazda na krawędzi... dobrego smaku".
"Jest gorzej niż było. Zapanowała moda na totalny brak kultury" - ciągnie Igor. Okazuje się, że choreograf gardzi Kubą Wojewódzkim, Weroniką Pazurą, a nawet samym... prezesem telewizji publicznej:
"Czekam na show Gwiazdy w balecie, to byłaby jazda bez trzymanki! Choreografię robiłaby jurorka, spec od wszystkich stylów z You Can Dance, Weronika Pazura w duecie z Kubą Wojewódzkim, maestro od talentów. Myślę, że taki program osiągnąłby poziom tandety, dyletanctwa i oszołomstwa w jednym, ze szczyptą humoru i kabaretu, z okrasą domorosłej bufonady, na poziomie chały, którą przecież tak uwielbiamy. Z pana Jacykowa zrobiłbym Odettę-Odylię z baletu Jezioro łabędzie - mielibyśmy pyszny popis łabądka z wystylizowaną bródką" - nabija się Igor.
"Reklamodawcy walą oknami!" - kontynuuje ogarnięty pasją Kryszyłowicz. "W jury widzę: Chylińską, Leo Beenhakkera, Rubika, albo kogokolwiek, bo i tak to nie ma znaczenia. Sms-y zawsze byłyby oszukane, a wygrywałby najgorszy i najbardziej pyskaty albo ten, co najciekawiej wygląda w baletowych rajtuzach, to mógłby być sam Andrzej Urbański, prezes TVP. To byłby dopiero cyrk!"