Krzysztof Bosak zrobiony w konia
Trzeba przyznać, że dziennikarze "Faktu" mają poczucie humoru. Kilka dni temu jeden z nich zadzwonił do posła Krzysztofa Bosaka (25 l.) z LPR, podając się za asystenta ojca Tadeusza Rydzyka.
"Ojciec Robert" zadzwonił do Bosaka w bardzo delikatnej sprawie - ksiądz Rydzyk poprosił go, by przekonał polityka, aby ten zrezygnował z udziału w "Tańcu z gwiazdami". Poseł nie uległ namowom, ale chyba trochę się przestraszył...
"Nie mogę" - powiedział w rozmowie. "Po pierwsze, zastanawiałem się pół roku i naprawdę wszystko dobrze przemyślałem i skonsultowałem."
"A po drugie, podpisałem umowę, a w umowie jest pięciocyfrowa kara za wycofanie się. I kara ta przekracza sumę pieniędzy, którą ja posiadam."
Krzysztofowi schlebiło chyba jednak trochę, że sam ojciec Rydzyk zwrócił uwagę na jego udział w programie. Świadczy o tym zadane z niedowierzaniem pytanie:
"Naprawdę ojciec Rydzyk jest zainteresowany tym, że ja mam startować?"
Wyjawia, że może zrezygnować z show tylko w przypadku rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Jego zdaniem jednak, do wcześniejszych wyborów nie dojdzie.
Po zakończeniu rozmowy Bosak wysłał do swego rozmówcy rozczulającego SMS-a:
"Proszę przekazać ode mnie serdeczne pozdrowienia dla ojca Tadeusza. Ostatnio rozmawialiśmy tuż po przegłosowaniu ustawy medialnej".
Z pewnością odetchnie z ulgą, gdy dowie się, że prawdziwy ojciec Rydzyk nigdy nie interweniował w sprawie "Tańca...".