Krzysztof Cugowski zabiera żonę za granicę! Za pieniądze ze skromnej emerytury?!
Choć Krzysztof Cugowski (67 l.) już nie występuje z kultową Budką Suflera, gdzie był wokalistą, wciąż jest uwielbiany przez fanów. Po 40 latach pracy artystycznej nie przeszedł na emeryturę - jest ona zbyt niska dla piosenkarza. Dlatego dalej występuje wraz z synami.
Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie znałaby chociaż jednej piosenki Budki Suflera. Niestety, zespół zakończył swoją działalność 3 lata temu.
To jednak nie przeszkodziło Cugowskiemu nadal bawić i wzruszać wielbicieli jego głosu.
Teraz występuje wraz z synami, ale tylko do końca roku. Wtedy już będzie musiał przejść na głodową emeryturę, jaką oferuje mu państwo. W rozmowie z tygodnikiem "Na żywo", zdradził jakie ma plany na przyszłość. Opowiedział również o swoim małżeństwie i podał przepis na udany związek!
Pana najmłodszy syn Krzyś to ambitny młody człowiek. Martwi pana fakt, że postanowił studiować w Wielkiej Brytanii?
Syn jest za granicą od przeszło dwóch lat. Uczył się w liceum o profilu artystycznym i w tym roku zrobił maturę. To zupełnie naturalne, że chce tam zostać. Jest tam szczęśliwy. Poszerza horyzonty. Ja z żoną mogę się z tego tylko cieszyć. Nie będziemy nakłaniać go do powrotu.
Nie obawia się pan zamachów? Ostatnio nie jest tam zbyt bezpiecznie.
Uważam, że ataki terrorystyczne mogą pojawić się w każdym kraju. Nigdy nie możemy być pewni, gdzie wydarzą się kolejne. Na szczęście Krzysio uczy się w szkole w Dorchester, położonym prawie 190 km od Londynu. Mamy nadzieję, że mniejsze miejscowości takie jak ta, w której on przebywa, nie staną się celem.
Odkąd starsi synowie, Piotr i Wojtek, a potem najmłodszy Krzyś opuścili rodzinne gniazdo, został pan sam z żoną. Jak to na państwa wpłynęło?
Bez dzieci w domu jest trochę cicho, ale i na to mamy swoje sposoby. Staramy się być bardziej spontaniczni, coraz częściej pozwalamy sobie na wspólne wyjazdy, najchętniej zagraniczne, bo zależy nam, by było ciepło. Lubię też robić żonie prezenty. Raz na jakiś czas kupuję jej coś wyjątkowego.
Po przeszło dwudziestu wspólnie spędzonych latach pewnie rozumiecie się państwo bez słów?
Muszę przyznać, że jesteśmy z Joanną dość energiczną, wybuchową parą. Różnica między nami jest taka, że ja się równie szybko złoszczę, a potem równie szybko zapominam. Z kolei żona potrzebuje na to trochę więcej czasu. Na szczęście w końcu i tak się godzimy.
Okazji do spięć nie ma chyba zbyt wiele, bo mimo iż Budka Suflera już nie występuje, trudno złapać pana w domu?
To prawda. Regularnie pojawiam się z synami na scenie. Myślałem, że zakończenie występów z Budką pozwoli mi trochę odpocząć, ale, jak widać, nic z tego. Cały czas jeżdżę po Polsce. Jednego dnia jestem w Warszawie, a następnego w Zawierciu.
Współpraca z synami to świetny pomysł - nagraliście wspólnie płytę, ruszyliście w trasę koncertową. Jak długo będziecie razem występować?
Wszystko w życiu ma swój kres, ten etap również. Ustaliliśmy, że do końca tego roku pracujemy razem. Potem Piotr i Wojtek będą działać samodzielnie.
Co będzie pan wtedy robił? Łowił ryby, a może leżał w ogródku na hamaku?
Nie wędkuję i nie odpoczywam w ogródku. Radość sprawia mi "nicnierobienie". Wtedy mogę oddać się oglądaniu filmów, czytaniu książek i słuchaniu muzyki.