Krzysztof Daukszewicz nie tęskni za TVN-em? Świetnie zarabia na wędkarzach
Krzysztof Daukszewicz (75 l.) po tranfobicznej uwadze, którą wygłosił w "Szkle kontaktowym” w obecności Piotra Jaconia, ojca transpłciowej córki, zniknął z telewizji. W najnowszym wywiadzie ujawnił, czy tęskni za TVN-em i co robi z nadmiarem wolnego czasu. Okazuje się, że doskonale na nim zarabia…
Krzysztof Daukszewicz, satyryk, będący częstym gościem w programie TVN „Szkło kontaktowe”, miesiąc temu zniknął z anteny. Jego ostatni, jak dotąd występ, trudno uznać za udany.
Daukszewicz wygłosił transfobiczną uwagę w obecności Piotra Jaconia, ojca transpłciowej Wiktorii, który często wspomina o okrutnej procedurze sądowej, którą musiała przejść jego córka. Od tamtej pory satyryk nie pojawia się na antenie TVN, jednak, jak zapewnia w rozmowie z „Faktem”, niefortunna uwaga nie wpłynęła na jego karierę poza telewizją:
„Świetnie sobie radzę, mam mnóstwo koncertów, piszę dwie książki, jedną wspólnie z żoną, drugą wspólnie z synem. Mam się dobrze, hejterzy mają się dużo gorzej niż ja".
Ostatni, jak dotąd, odcinek „Szkła kontaktowego” z udziałem Krzysztofa Daukszewicza został wyemitowany 15 maja 2023 roku. Satyryk wraz z Tomaszem Sianeckim szydził z wypowiedzi niektórych prawicowych polityków, który dają publicznie do zrozumienia, że proces ustalania płci uważają za fanaberię lub chwilową modę.
Daukszewicz tak wczuł się w tę narrację, że kiedy na wizji pojawił się prowadzący kolejnego w ramówce programu „Dzień za dniem”, zadał pytanie „ jakiej płci on dzisiaj jest?”.
Sytuacja stała się tym bardziej niezręczna, że owym prowadzącym był tego dnia Piotr Jacoń, ojciec transpłciowej córki, który wspierał ją w trudnym i upokarzającym procesie ustalenia płci. Obejmował on między innymi pozwanie do sądu własnych rodziców.
Jak wspominał Jacoń w wywiadzie dla „Repliki”, Wiktoria musiała ich oskarżyć o to, że po jej narodzinach dokonali nieprawidłowej oceny i przypisali płeć niezgodną z jej wewnętrznymi odczuciami. W sądzie doszło do dramatycznych scen, córka Jaconia doznała załamania psychicznego, a jej rodzice płakali.
Daukszewicz od razu uświadomił sobie błąd i nie bacząc na to, że kamery i mikrofony nadal są włączone, skarcił sam siebie:
„Chyba ja pier… głupotę”
Jacoń skomentował sprawę na Instagramie, wyjaśniając, dlaczego takie słowa nigdy nie powinny były paść, ale skoro padły, to może chociaż coś dobrego z tego wyniknie:
"Wrzucanie na antenę „Szkła” – ot tak, dla uciechy – cytatów, które wprost szydzą z osób transpłciowych, to oswajanie transfobii. Potem można już tylko czekać na twórcze i spontaniczne rozwijanie tej „krotochwili”. Wczoraj poszło szybko... Dobrze się bawicie? Popatrzcie na moją twarz. Tak wyglądamy, gdy wy pękacie ze śmiechu. (…) Zbiorowe oburzenie na słowa pana Krzysztofa, właściwie mogą mnie cieszyć. Nawet polska prawica zorientowała się, że tak zwany żart z transpłciowości żartem nie jest".
W obronie Daukszewicza stanęła jego żona, Violetta Ozminkowski Daukszewicz. Jak zapewniła na Facebooku, satyryk nie miał złych intencji, a o jego wrażliwości może świadczyć to, że sam zorientował się, że zachował się niewłaściwie. Nie pomogło…
Od miesiąca Daukszewicz nie pojawił się w TVN-ie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek tam jeszcze wróci. Jak wyznał w „Fakcie”:
"Tego nie wiem. W razie czego 18 lat pracy w jednej firmie to też niezły wynik. Ale ja myślę, że wrócę, tak że spokojnie".
Satyryk wyznał też, jak gospodaruje wolnym czasem, którego po rozstaniu ze „Szkłem kontaktowym” ma naprawdę sporo. Jak się okazuje, poświęca się wędkarstwu. Wprawdzie podczas Wędkarskich Zawodach Aktorów, zorganizowanych 12 czerwca przez Laurę Łącz, udało mu się, jak sam przyznał, złowić jedynie własny spławik, za to świetnie zarabia na swojej pasji.
W 2014 roku stał się współwłaścicielem trzech jezior położonych na terenie mazurskiego rezerwatu Kośno i pobiera słone opłaty za wydawanie zezwoleń na połów. Jak ujawnił w rozmowie z portalem i.pl:
"Do tego jeziora nikt nie ma dostępu, jest zarośnięte z każdej strony, można się dostać tylko z trzech miejsc. I tylko 70 osób w ciągu roku może łowić na tym jeziorze".
Jak ujawnia „Fakt”, za możliwość łowienia ryb w należącym do Daukszewicza jeziorze Kośno, trzeba zapłacić od 1,5 tys. zł. za sezon w przypadku zwykłej karty do 2,5 tys. za kartę VIP. To absolutny rekord, jeśli chodzi o Mazury, bo na innych jeziorach opłaty wynoszą nie więcej niż kilkaset złotych. Dzięki słonym opłatom Dauszewicz został przydomek "słodkowodnego oligarchy". Jak zapewniał on sam w rozmowie z portalem naTemat.pl, nie zasługuje na ten tytuł:
"Nie czuję się oligarchą. Mocno mnie ten wydatek uderzył po kieszeni. Chcemy tylko pozbyć się z jeziora tych klasycznych killerów, którzy każdą rybę wrzucają do worka, nie patrząc na wymiary i okresy ochronne. Tona narybku węgorza kosztuje ponad 350 tys. zł, stawki za pozwolenia musiały pójść w górę".
Zobacz też:
Tomasz Sianecki ze "Szkła kontaktowego" przeprasza za transfobiczny żart Daukszewicza
Żona Daukszewicza pilnie przerwała milczenie. Skandal w TVN, a teraz taka nowina
"Szkło kontaktowe": Wielka wpadka w programie. Komentarz satyryka wywołał burzę