Krzysztof "Diablo" Włodarczyk w więzieniu. Bokser szybko nie wyjdzie
Wyrok pięciu miesięcy pozbawienia wolności zaczął odsiadywać Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, który bez uprawnień kierował samochodem, mimo sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. - Będziemy starali się wystąpić być może o zmianę sposobu wykonywania kary na system jej wykonywania przy dozorze elektronicznym, ale to oczywiście decyzja sądu, czy przychyli się do takiej prośby Krzysztofa - komentuje w rozmowie z Interią Andrzej Wasilewski, promotor Włodarczyka i szef grupy KnockOut Promotions, z wykształcenia prawnik.
W rozmowie z Interią Wasilewski potwierdził, że "Diablo" już odsiaduje karę pozbawienia wolności. - Tak, to prawda. Krzysztof zgodnie z wezwaniem, które otrzymał, stawił się w zakładzie karnym w celu odbycia kary w związku ze złamaniem wyroku sądu, w postaci zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. I teraz, zgodnie z prawem, ponosi karę - mówi nasz rozmówca.
"Diablo" wpadł w tarapaty, gdy został zatrzymany do kontroli drogowej. Wtedy okazało się, że kierował pojazdem bez posiadanych uprawnień, mając zatrzymane prawo jazdy, a w dodatku łamiąc prawomocny wyrok, który mu tego zabraniał. Za takie przestępstwo maksymalny wyrok, przewidziany prawem, mógł wynieść nawet pięć lat plus zakaz prowadzenia jakichkolwiek pojazdów na 15 lat.
Włodarczyk, będący na ostatniej prostej zawodowej kariery, znajdował się w przededniu bardzo ważnej walki. Dzięki bardzo wysokim notowaniom w rankingu federacji IBF w wadze junior ciężkiej, "Diablo" wciąż liczy się w grze o dostąpienie mistrzowskiej szansy. Czy w związku z tym, co się stało, promotor czuje wielkie rozczarowanie?
- Na pewno jest to przykre, bo ja i Krzysztof, co nie jest tajemnicą, jesteśmy ze sobą bardzo mocno związani emocjonalnie od początku jego kariery. Natomiast Krzysztof jest dzisiaj już 40-letnim mężczyzną i pewną świadomość powinien mieć, że za swoje różnego rodzaju czyny płaci się kary. Nie ulega żadnej wątpliwości, że każdy podlega prawu i jeśli to prawo złamał, to teraz są tego konsekwencje. Tłumaczenie, że mieszka po jednej stronie Warszawy, a sala treningowa mieści się po drugiej, towarzysko może i fajnie brzmi, ale dla prawa nie ma to żadnego znaczenia. I słusznie, bo prawo powinno być równe dla wszystkich i w związku z tym Krzysio ponosi karę - tłumaczy Wasilewski.
Promotor byłego mistrza świata oddala czarny scenariusz, jakoby kariera Włodarczyka mogła dobiec końca w takich, przykrych okolicznościach.
- Raczej tak nie uważam. Nie wiem, jak długo będzie trwał ten epizod w życiu Krzysia, choć mam nadzieję że jak najkrócej, ale - choć pewnie bolesny - to myślę, że nauczy go pokory i szacunku do prawa. Mam nadzieję, że to tylko przejściowe perturbacje, dlatego w ogóle nie rozpatruję tej sprawy w kategorii całości kariery Krzysztofa. W mojej relacji, czyli promotora z bliskim sobie zawodnikiem, zupełnie inaczej patrzę na tę sprawę niż gdyby na przykład, nie daj Boże, Krzysztof prowadził samochód po pijanemu. Oczywiście to go w żaden sposób nie usprawiedliwia, ale są różne stopnie w ludzkiej ocenie - dodaje promotor pięściarza.
Tym samym, od kilku dni, trwa pierwsza w życiu odsiadka Włodarczyka. - Z tego, co wiem, na razie zachowuje się wzorowo. Czyta, trenuje i przebywa w "jedynce", bo przynajmniej na razie nie chce mieć kontaktu z więźniami - dodał szef KnockOut Promotions.