Krzysztof Kowalewski: matka ukrywała przed nim prawdę. Tak uratowała mu życie
Krzysztof Kowalewski swoją ostatnią rolę zagrał w „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego. Jak się okazuje, historia jego bohatera, była historią rodzinną aktora. Nikt nie znał prawdy o jego pochodzeniu, nawet on sam.
Krzysztof Kowalewski, odtwórca wielu kultowych ról, niezapomniany Pan Sułek z cyklu komediowych audycji radiowych, jeden z ulubionych aktorów Stanisława Barei, głowa rodziny Leśniewskich i godny następca Kazimierza Wichniarza w roli Zagłoby, zmarł 6 lutego 2021 roku w wieku 86 lat. W swoim dorobku miał ponad 100 ról, z których przedostatnią była rola Świadka w „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego. To właśnie Kowalewski wypowiada z filmie znamienne słowa:
Mało kto wiedział, że historia Świadka była rodzinną historią samego Kowalewskiego. Przez lata nie wiedział o tym nawet on sam.
Krzysztof Kowalewski talent aktorski odziedziczył w genach. Jego matka, Elżbieta była aktorką warszawskich teatrów. Ojciec, Cyprian Kowalewski, oficer rezerwy, piastował stanowisko dyrektora papierni w Jeziornej pod Warszawą.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, ojciec Krzysztofa dostał powołanie, poszedł na front i słuch po nim zaginął. Po latach wyszło na jaw, że trafił do obozu jenieckiego NKWD w Starobielsku i został rozstrzelany w Charkowie. Krzysztof Kowalewski został sam z matką. Jak potem wspominał w wywiadzie-rzece „Taka zabawna historia”:
Jak wpomina tygodnik "Na żywo" w artykule poświęconym Krzysztofowi Kowalewskiemu, jego matka, Elżbieta Kowalewska była niebieskooką blondynką, więc nikt nie wypytywał jej o pochodzenie. Aż dozorczyni kamienicy, w której mieszkali Kowalewscy, dowiedziała się, że panieńskie nazwisko mamy Krzysztofa brzmi Herszaft. Kiedy wydała ją szmalcownikom, Kowalewscy musieli uciekać. Elżbieta Kowalewska wybrała Kielce, które wydawały się jej w miarę bezpiecznym miejscem.
Tam udało im się dotrwać do końca wojny. Rok później, w lipcu 1946 roku rozpoczął się pogrom kielecki. Koledzy, z którymi Kowalewski przyjaźnił się w szkole, nagle zaczęli egzaminować go z pochodzenia, pytali, czy to prawda, że jego babcia była Żydówką. Dziewięcioletni wówczas Kowalewski, któremu nigdy nie przyszło to do głowy, z przekonaniem zaprzeczył.
Na wieść o tym, co się stało, matka Krzysztofa spakowała walizki i zarządziła powrót do Warszawy, a tymczasem w Kielcach rozgrywała się tragedia. W czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób żydowskiego pochodzenia, a 35 zostało rannych.
Dopiero po przyjeździe do stolicy matka wyjawiła synowi prawdę o jego pochodzeniu. Jak wspominał w swojej biografii aktor, powściągliwość w tej kwestii wyjaśniła krótko i racjonalnie:
Zobacz też:
Krzysztof Ibisz udostępnił zdjęcie z mamą. Justyna Żyła nie mogła przejść obojętnie
Sydney Sweeney zachwyca w bikini. "Zapiera dech"
***