Krzysztof Krawczyk Junior wpadł w kłopoty. Pilnie wyproszono go z centrum handlowego
Krzysztof Krawczyk junior, czyli syn słynnego polskiego artysty wciąż czeka na spadek po ojcu. Dopóki sprawa się nie rozstrzygnie, musi zarabiać na życie w inny sposób. Ostatnio podczas jednej z takich prób został wyproszony z centrum handlowego. Oto szczegóły tego incydentu.
Krzysztof Krawczyk Junior wciąż sądzi się z wdową po piosenkarzu Krzysztofie Krawczyku, Ewą. Sprawa nie wydaje się, aby ruszała do przodu, więc Junior musiał znaleźć inny sposób na życie. Niedawno pisaliśmy, że Ewa Krawczyk obstaje przy swoim i twierdzi, że junior "na miliony nie może liczyć". I choć pozornie oboje doszli do porozumienia, to kwestia spadku wydaje się nie mieć końca. To sprawiło, że Junior dorabia gdzie może, aby jakoś wiązać koniec z końcem. Ostatnia sytuacja pewnie nie była pierwszą ani ostatnią. Oto szczegóły.
Sytuacja syna Krzysztofa Krawczyka nie należy do najlepszych. Podobno mieszka w ciasnej klitce, a także nie może podjąć regularnej pracy przez wzgląd na padaczkę pourazową. Jak donosił ostatnio "Show News", jedynym oparciem dla Juniora są państwo Lichtmanowie, którzy zawsze chętnie przygarniają mężczyznę pod swój dach. On jednak stara się nie nadwyrężać ich gościnności.
To dlatego syn legendarnego wokalisty wykorzystuje odziedziczony talent i dorabia, grając i śpiewając na łódzkich ulicach. Ostatnio zamiast na Piotrkowskiej wybrał centrum Manufaktura w Łodzi. Po rozstawieniu sprzętu jednak nie przebywał w niej zbyt długo. Musiały interweniować służby galerii handlowej.
"Jeden z naszych patroli interweniował w sprawie mężczyzny grającego na terenie kompleksu. Pracownicy zapytali go o zgodę dyrekcji na granie, na co ten przyznał, że takiego pozwolenia nie posiada. W związku z tym, zgodnie z regulaminem kompleksu, pracownicy poprosili mężczyznę o opuszczenie terenu, na co Pan spokojnie przystał i zastosował się do prośby. Cała sytuacja odbyła się w bardzo przyjaznej i spokojnej atmosferze - wyznała rzeczniczka łódzkiej Manufaktury Monika Langner dla "Show News".
Junior od razu postanowił przeprosić za zamieszanie i wydał krótkie oświadczenie na Facebooku: "Przepraszam dyrekcję Manufaktury za przeszkadzanie tym, że tam śpiewałem piosenki. Wyrzucono mnie stamtąd z tego powodu 11 lipca o godzinie 12:00, czyli w samo południe" - napisał.
Cała sytuacja mocno zdziwiła samego Mariana Lichtmana, który postanowił dodać coś od siebie w związku z zaistniałym incydentem.
"Krzysztof mieszka 300 metrów ode mnie. Nie rozumiem, dlaczego nie wpadnie, nie zadzwoni. Przecież nawet ja mógłbym poprosić menagerów tego centrum o zgodę na jego występ, wytłumaczyć, że on wcale nie kradnie im wtedy klientów. Potwierdzam też, że w najbliższych dniach miał powstawać nasz teledysk. Krzysztof ma już nawet stylistkę, która przygotuje go na plan. Mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania, że po wielu trudnych doświadczeniach nauczy się wykorzystywać szanse, które mu daje życie" - powiedział Marian Lichtman dla portalu "Show News".
Zobacz też:
Prawda o małżeństwie Krawczyka ujrzała światło dzienne. Ewa robiła mu awantury
Krzysztof Krawczyk: Dwa lata gruchnęła sensacyjna informacja. To nie plotki
Krzysztof Krawczyk nie miał łatwego życia. Żona zdradziła go z najlepszym przyjacielem