Krzysztof Krawczyk nie żyje! Dzień wcześniej zasłabł w domu!
Do mediów trafiła wstrząsająca informacja o śmierci legendarnego piosenkarza. "Zmarł Krzysztof Krawczyk. R.I.P." - potwierdził na Facebooku jego menedżer, Andrzej Kosmala. Gwiazdor miał 74 lata...
W te informacje aż trudno uwierzyć. Menedżer Krzysztofa Krawczyka przekazał na Facebooku, że gwiazdor nie żyje.
Przypomnijmy, że w drugiej połowie marca Krzysztof zaraził się koronawirusem i trafił do szpitala.
"Muszę podjąć walkę, jeszcze jedną w moim życiu walkę! Nie wiem jak będzie z moją Ewą, która jeszcze nie ma wyniku, ale jest na kwarantannie w domu. Milknę. Nie oczekujcie żadnych wiadomości ode mnie. I proszę nie nękajcie moich bliskich. Mogę tylko Was prosić o modlitwę! Nawet szczepienie Pfizerem nie pomogło. Łączę się w chorobie ze wszystkimi, których ona dopadła, a szczególnie z moim Przyjacielem Andrzejem Piasecznym. Piasek nie dajmy się tej zarazie!" - przekazał wówczas Krawczyk.
Kolejne informacje o stanie zdrowia gwiazdora wychodziły już od jego żony Ewy oraz menedżera Andrzeja Kosmali. To właśnie on jako pierwszy przekazał wiadomość o śmierci wokalisty.
Z kolei TVP podała, że w Niedzielę Wielkanocną Krzysztof Krawczyk zasłabł w domu i trafił do jednego ze szpitali w Łodzi.
W rozmowie z Onetem żona zaprzeczyła, że przyczyną śmierci męża był COVID-19.
"Przyczyną śmierci Krzysztofa Krawczyka były choroby współistniejące. Artysta zasłabł i dziś trafił do łódzkiej placówki" - poinformowano w specjalnym wydaniu Serwisu Info.
A jeszcze krótko przed Wielkanocą Krzysztof Krawczyk opuścił szpital i wydawało się, że wszystko idzie ku lepszemu.
Muzyk o swoim stanie opowiedział "Super Expressowi".
"Wychodzę ze szpitala. Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję" - cytował wokalistę tabloid.
Redakcja Pomponika składa najszczersze kondolencje bliskim legendy polskiej muzyki.