Krzysztof Krawczyk tłumaczy się z playbacku w Opolu. Obwinia dziennikarzy i TVP
Krzysztof Krawczyk (72 l.) świętował na festiwalu w Opolu jubileusz. Wokalista zaliczył na scenie jednak wpadkę - podczas wykonywania jednego z utworów zaczął rozmawiać z publicznością, zapominając, że śpiewa z playbacku. Dziś tłumaczy się z opolskiej kompromitacji.
To miało być wielkie święto muzyki, skończyło się spektakularną wtopą. W Opolu Krawczyk wystąpił drugiego dnia festiwalu z okazji 55-lecia pracy artystycznej.
Podczas koncertu wykonał trzy swoje piosenki: "Parostatek", "Byle było tak" i "Ostatni raz zatańczysz ze mną". Niestety, wszystkie trzy zaśpiewał z playbacku, nawet się z tym nie kryjąc.
Internauci nie pozostawili na nim suchej nitki, pisząc, że był to "bardzo smutny i marny jubileusz". On sam tłumaczy, że zmuszony był wystąpić z playbacku przez... chore biodro. Telewizja Polska zmusiła go bowiem do udzielenia wywiadu na dachu amfiteatru tuż przed koncertem, w wyniku czego nie był w stanie zaśpiewać na żywo. Poza tym przez panujące za kulisami zamieszanie miał problemy z koncentracją.
"Żaden artysta, a szczególnie gwiazda, nie mógł się skupić na występie, bo miał na plecach i przed sobą tłum fotoreporterów, dziennikarzy telewizyjnych z operatorami kamer, zwykłych fanów (jak się dostali za kulisy?) nagabujących o wspólne zdjęcie i autograf, dziennikarzy radiowych" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez menedżera Krawczyka Andrzeja Kosmalę.
"Krawczyk udzielił około 30 wywiadów. I chciał i chce to robić, ale nie w chwili kiedy wchodzi na scenę. To nie pomaga w skupieniu" - tłumaczy.
Najbardziej niestosowna była jednak propozycja, która padła ze strony Telewizji Polskiej, organizatora koncertu, by Krzysztof Krawczyk wdrapał się z chorym biodrem na dach amfiteatru i tam na żywo udzielił wywiadu.
"Jeszcze tuż przed wejściem na scenę dostał propozycję 'nie do odrzucenia' udziału w 'Wiadomościach'. Żeby to zrobić trzeba się było wznieść na koronę amfiteatru, czyli pokonać strome, liczące ponad 3 piętra schody, co przy sztucznym biodrze nie jest łatwe.
Wywiady są dla nas bardzo potrzebne, ale nie w atmosferze takiego bałaganu. Przed występem artysta musi mieć czas na skupienie. To był pierwszy występ, nie było nawet czasu na modlitwę, co czynimy przed każdym występem" - żali się menedżer Krawczyka i przechodzi do kwestii śpiewania z playbacku.
Jak pisze, wokalista musiał z niego skorzystać, gdyż "trochę się pogubił ze względu na bałagan na zapleczu i brak możliwości skupienia".
"Playback to przy takich imprezach często stosowana formuła, bo trudno opanować technice wszystko przy tak wielu wykonawcach. Próby musiałyby, tak jak to kiedyś bywało, trwać dzień i noc i to przez cały tydzień. Dziś festiwale to są przede wszystkim programy telewizyjne, a publiczność stanowi statystów. To, że były duże puste place na widowni, brało się stąd, że scena była w tych miejscach zasłonięta przez elementy znakomitej zresztą scenografii i urządzenia techniczne.
Playback. My na festiwalu czy też plenerowych programach telewizyjnych stosujemy specjalną wersję zgrania playbacku, gdzie jest obok instrumentacji śladowa ścieżka wokalu artysty. Resztę dośpiewuje solista. [W Opolu] Krzysztof trochę się pogubił ze względu na bałagan na zapleczu i brak możliwości skupienia. Artyście przed wejściem na scenę nie może towarzyszyć tłum fotoreporterów i dziennikarzy śledzących każdy ruch" - pisze menedżer Krawczyka.
Dodaje, że muzyka rozrywkowa rządzi się innymi prawami niż piosenka poetycka, rock czy jazz i podpieranie się gotowymi dźwiękami czy playbackiem jest czymś normalnym. Poza tym zwraca uwagę na wiek Krawczyka - 72 lata i fakt, że "ma on prawo z trudem znosić tzw. nowoczesność organizacyjną".
"Lata, kiedy pokonywał Krzysztof Krawczyk jak rączy rumak schody w amfiteatrze, należą do przeszłości, bo czas robi swoje. Zaraz po koncercie z ulgą wyruszyliśmy do domów. Żegnaj Festiwalu Opole na zawsze!" - kończy Kosmala.
Na koniec dziękuje, że organizatorzy pozwolili ustawić blisko sceny samochód, który służył jako wygodna garderoba i pozwolił "uwolnić się od nadmiaru interesantów".
Pora nad odpoczynek?