Krzysztof Krawczyk wiele zawdzięcza żonie. Ksiądz zdradza sekret artysty
W życiu Krzysztofa Krawczyka sporo było skandali. Nie stronił od alkoholu i narkotyków. Wszystko zmieniło się, gdy poznał młodziutką kelnerkę Ewę. To dzięki niej się nawrócił. Jego przyjaciel ksiądz Janusz Koplewski zdradza sekrety artysty.
Krzysztof Krawczyk bardzo wcześnie zaczął karierę artystyczną. Talent odziedziczył po ojcu śpiewaku operowym, Januarym Krawczyku. Już w wieku 18 lat założył z przyjaciółmi zespół Trubadurzy, który z powodzeniem koncertował i był obok Czerwonych Gitar najpopularniejszą grupą bigbitową. Do ich hitów należały takie utwory jak: "Znamy się tylko z widzenia", "Cóż wiemy o miłości" czy "Przyjedź mamo na przysięgę".
Nim jednak przyszły pierwsze sukcesy na scenie, artysta przeżywał osobisty dramat. Jego ukochany ojciec zmarł w 1964 roku i ciężar utrzymania rodziny spoczął właśnie na Krzysztofie. Został wówczas gońcem, aby utrzymać siebie, matkę i młodszego o cztery lata brata Andrzeja. Jednocześnie kontynuował naukę w szkole wieczorowej.
"Życie po śmierci bliskiej osoby zawsze jest trudne. Śmierć to ogromna, bolesna strata. Z ojcem byłem mocno związany, bardzo go kochałem. Był dla mnie autorytetem pod każdym względem. Gdy umarł, pomyślałem sobie, że Pan Bóg, który jest miłością, nie powinien mi tego zrobić. Ta śmierć spowodowała też, że rzuciłem się w wir pracy. Sumienie było zagłuszone - nie chodziłem do kościoła, wygodnie mi było nie przystępować do sakramentu spowiedzi, a więc nie tłumaczyć się z tego, jak żyję. Czerpałem z życia, a świat wydawał się leżeć u moich stóp" - mówił Krzysztof Krawczyk w rozmowie z portalem Aleteia.
W latach 70. kariera Krzysztofa Krawczyka nabierała rozpędu. To wtedy nawiązał współpracę z Andrzejem Kosmalą i odszedł z zespołu. Koncertował na całym świecie od ZSRR, Grecję Holandię i Australię, po Kubę, Jamajkę, a nawet Alaskę. Nagrał takie hity jak: "Parostatek" i "Rysunek na szkle, czy "Jak minął dzień" i "Byle było tak".
W 1979 roku Krzysztof Krawczyk wyemigrował do Stanów, gdzie grywał w klubach Chicago i Las Vegas. Musiał dorabiać jako taksówkarz i robotnik budowlany. Wówczas zaczęły się też jego kłopoty z alkoholem i narkotykami. Na szczęście poznał młodą kelnerkę Ewę, swoją późniejszą żonę. To dzięki niej się nawrócił. Ewa namówiła go, by udał się na mszę do kościoła w Chicago. Był to zwrot w jego życiu. Od tej pory stał się bardzo religijny. W wywiadzie dla "Faktu", przyjaciel Krawczyka, ksiądz Janusz Koplewski, wspomina, że artysta nie wstydził się swojej wiary.
"Był taki religijny, że modlił się za swoich fanów. Krzysztof Krawczyk nie wstydził się swojej religijności. Modlił się przed każdym koncertem. Modlił się za tych, którzy przyszli go posłuchać. Gdy byłem na jego koncercie, prosił, żeby go pobłogosławić, inaczej nie chciał wyjść na scenę. Celebryta, a jednak to było dla niego tak ważne! Bardzo to szanuję" - powiedział ksiądz Janusz Koplewski.
Zobacz także:
Syn Krzysztofa Krawczyka w kiepskim stanie. Płyną niepokojące wieści od osób z jego otoczenia
Wdowa po Krawczyku zajęła się jego dorobkiem. Dobrze zrobiła?
Kolejne zmiany na grobie Krzysztofa Krawczyka. Wszystko przez tłumy ludzi