Krzysztof Stanowski poleciał do Indii po prawdę, a wrócił z "dziennikarskim zerem" [POMPONIK NA TURNUSIE]
Krzysztof Stanowski od kilku tygodni z uporem maniaka i - skądinąd stale dopisującym humorem - kontynuuje swoją kampanię przeciwko Natalii Janoszek. Rozbudowana dziennikarska akcja, która (gdybyśmy nie znali uwielbiającego rozgłos redaktora) mogła z początku przypominać walkę o prawdę, dziś jawi się wielu osobom jako medialny lincz.
Powiedzieć, że ciągnąca się od końcówki maja saga między Krzysztofem Stanowskim a Natalią Janoszek szybko straciła swój urok, to tak jakby banał uzupełnić oczywistością i dodać do nich dla smaku jeszcze odrobinę półprawdy. W środowisku show-biznesowym i wśród dziennikarzy akcja zorganizowana przez współzałożyciela Kanału Sportowego wywoływała bowiem sprzeczne emocje od samego początku.
Dla jednych Stanowski jest sprytnym dziennikarzem, który potrafi robić wokół siebie szum, dzięki czemu ujawniane przez niego sprawy budzą w Polakach realne zainteresowanie. Inni widzą w nim zaś ogarniętego manią wielkości i pełnego hipokryzji mężczyznę, który lubuje się w hejtowaniu celebrytów. Słowem: Krzysztof Stanowski poszukuje po świecie "dziennikarskiego zera", ale niejednokrotnie byłoby mu najłatwiej, gdyby po prostu spojrzał w lustro. Zwłaszcza, gdy ma na sobie akurat ciuchy swojego nowego alter ego - Khrisa Stan Khana - za pomocą którego wyśmiewa karierę Janoszek i cały jej medialny wizerunek.
Rechotowi samego dziennikarza towarzyszy śmiech setek jego fanów, którzy pochylili się nad Natalią janoszek z sępim apetytem. Żer wyszedł tak sobie, bo szybko wyszło na to, że celebrytce daleko do robienia za padlinę. Po powrocie do Polski pozwała Stanowskiego, a pod koniec zeszłego tygodnia z inicjatywy jej prawników sąd nałożył na redaktora czasowy zakaz publikacji materiałów na temat kariery Janoszek. Ile było ze strony Krzysztofa Stanowskiego zgrzytania zębami, ile było krzyków i płaczu przez "zakneblowane usta"... Nagle zabawa została przerwana i humorek przestał dopisywać.