Krzysztof Ziemiec o rozstaniach w show-biznesie: Ludzie wyrzucają siebie jak zużyte ubrania
Krzysztof Ziemiec (46 l.) ze swoją żoną Danutą dzieli życie już od piętnastu lat. Nie wszystkie znane pary mogą pochwalić się takim stażem...
Wokół tylu znanych ludzi się rozwodzi. Dlaczego nie dają rady wytrwać w małżeństwie tak jak pan?
Krzysztof Ziemiec: To wynika z wielu rzeczy. Po pierwsze, ludzie nastawieni są na łatwiznę. Tak jak wyrzuca się zużyte ubrania albo sprzęt, tak samo traktują siebie nawzajem. Po drugie, nie wyznają wartości. Ślubowali sobie kiedyś, a teraz to dla nich puste słowa. My z żoną przysięgę składaliśmy świadomie i staramy się pielęgnować uczucia.
Bycie razem to blaski i cienie...
K.Z.: - To oczywiste, ale im człowiek dłużej jest z tą drugą osobą, tym życie jest fajniejsze. Pamiętam, że kiedyś sprzeczaliśmy się z Danusią z byle powodu. Dziś wiem, że to było głupie i małostkowe. Teraz oboje jesteśmy bardziej dojrzali i od razu rozwiązujemy problemy. Jestem bardzo zadowolony z mego małżeństwa i mam nadzieję, że będzie tak do końca naszych "jesiennych dni".
W tym roku mija 20 lat, odkąd związał się pan z Danutą. Jak będziecie to świętować?
K.Z.: - Znamy się rzeczywiście 20 lat, ale w przyszłym roku będziemy obchodzić 15-lecie ślubu. Chcemy się wybrać na tygodniową wycieczkę. Tylko we dwoje. Na dziesiątą rocznicę planowaliśmy romantyczny weekend w Rzymie. Nie udało się, bo przechodziłem rehabilitację po wypadku. Może teraz nic nam nie przeszkodzi?
Pracuje pan w telewizji, w radio, pisze książki, udziela się charytatywnie. Jak pan godzi te wszystkie obowiązki?
K.Z.: - Przyznam, że nie jest to łatwe, bo doba ma tylko 24 godziny. Ale nie narzekam i staram się swoje pięć minut wykorzystać. Zawód dziennikarza jest trudny, a czasy niepewne. Charytatywnie udzielam się zaś z potrzeby serca. Niektórzy otrzymują propozycje występu w reklamie, a do mnie lgną ci, którzy mają problemy. Wspieram więc osoby, które tego potrzebują.
Ma pan jeszcze czas dla rodziny? Jakieś domowe obowiązki?
K.Z.: - Oczywiście! Jak trzeba robię zakupy, sprzątam, wynoszę śmieci, przywożę dzieci ze szkoły. Często wracam do domu po 21. Zmęczony, głodny, a tam jeszcze pies czeka, by z nim wyjść, a dzieci pytają, czy im pomogę w lekcjach. Staram się niczego nie zaniedbywać. Moja żona też jest bardzo dobrze zorganizowana. Zajmuje się domem i dziećmi bez żadnej pomocy.