Krzysztof Ziemiec zaliczył kompromitującą wpadkę w "Teleexpressie". Niemal spalił się ze wstydu
Telewizja Polska w ostatnich latach zasłynęła licznymi wpadkami, które dotykały przede wszystkich prowadzących "Wiadomości". Z kolei tym razem widzowie TVP mieli ubaw w trakcie oglądania sobotniego wydania "Teleexpressu". Winnym całego zamieszania okazał się Krzysztof Ziemiec.
Krzysztof Ziemiec przez wiele lat cieszył się opinią jednego z najbardziej rozpoznawalnych prezenterów wieczornego wydania "Wiadomości" TVP. W trakcie swojej kariery nie unikał wpadek, bywał też krytykowany za brak obiektywizmu i hipokryzję. Ostatecznie w 2019 roku zrezygnował z dalszego prowadzenia "Wiadomości", czym zaskoczył niejednego obserwatora branży dziennikarskiej.
Od tego czasu Ziemiec występuje przede wszystkim na antenie TVP Info, a także w roli prowadzącego "Teleexpressu". Nie trudno zauważyć, że udział w tym programie informacyjnym wiążę się z mniejszym stresem i rzadszymi atakami ze strony widzów, ale to wciąż występ na żywo przed kamerą. Dlatego Ziemcowi znów nie udało się uniknąć wpadki.
Rzeczony incydent miał miejsce w 8 minucie trwania sobotniego serwisu. Krzysztof Ziemiec akurat zapowiadał materiał poświęcony wystawie obrazów Wojciecha Plewińskiego, gdy nagle w studiu "Teleexpressu" rozległ się głośny dźwięk. Jak się miało wkrótce okazać, był to dzwonek telefonu komórkowego prowadzącego. Krzysztof Ziemiec na chwilę zamarł, po czym wyłączył telefon i rzucił krótkie: "Przepraszam bardzo".
Na obronę dziennikarza warto powiedzieć, że mimo wszystko zareagował dosyć szybko i nie dał się zbić z pantałyku. Jeszcze tym samym tchem dokończył przerwaną zapowiedź i na koniec uśmiechnął się do widzów. Komentujący w sieci różnie przyjęli wpadkę Ziemca. Dla jednych był to pretekst do dalszych kpin pod adresem prowadzącego, inni nie dopatrywali się zaś w całej sytuacji niczego zdrożnego.