Książę Harry i Meghan Markle są skończeni. To będzie powolny upadek przy blasku fleszy [POMPONIK NA TURNUSIE]
Książę Harry i Meghan Markle od miesięcy stanowią wdzięczny cel krytycznych artykułów, żartów, memów, a nawet poważnych rozpraw o upadku medialnej marki. Dziś trudno już mieć wątpliwości, że książęca para przegapiła swój moment i straciła dawne możliwości zarobkowe. Nie liczcie jednak na to, że szybko o nich zapomnimy. To będzie powolny upadek w otoczeniu mediów i paparazzich.
Gdy na początku lipca światowe media obiegły wyraźnie pozowane zdjęcia trzymających się za ręce i do przesady szczęśliwych Meghan Markle i księcia Harry'ego, sam nie wiedziałem, czy bardziej śmiać się czy może płakać. Odpowiedź pary na krążące w ostatnich kilku tygodniach plotki o kryzysie w ich związku powinna z miejsca trafić do podręczników PR-u pod hasłem: "Jak nie walczyć z kryzysem wizerunkowym". Sztuczne uśmiechy przylepione do twarzy, wystudiowane pozy i długie minuty spędzone przez arystokratów przy samochodzie aż krzyczą ustawką.
Każdy, kto choć trochę orientuje się w niełatwej relacji Harry'ego i Meghan z fotoreporterami, wie, jak ci arystokraci zachowują się, gdy obecność "paparuchów" jest im nie w smak. Zresztą pół Nowego Jorku, dopiero co, miało okazję się przekonać, o czym mówię, gdy małżeństwo zorganizowało wyścigi ze ścigającym ich konwojem paparazzich. Głos w sprawie musiał zabrać sam burmistrz Wielkiego Jabłka i trudno powiedzieć, żeby którakolwiek ze stron wyszła dobrze w jego opowieści.
Od ponad pół roku niemal wszystkie aspekty życia zbuntowanych royalsów walą się wokół nich. Tylko jak w takiej sytuacji im współczuć? Jeszcze kilka lat temu wśród czytelników prasy kolorowej nie brakował zadeklarowanych fanek Meghan Markle. To wcale nie żart, Amerykanka naprawdę wparowała do zmurszałych murów Pałacu Buckingham niczym gwiazda z wielkiego świata i z początku wniosła do nich powiew świeżego powietrza. To jednak przeszłość. Dziś z tego grona fanek prawie nic nie zostało.
"Nie, nie, ja jej nigdy nie lubiłam"; "Meghan jest kłamczuchą, Kate Middleton to prawdziwa MVP", "Wcale nie byłam fanką Meghan. A w ogóle to kuchenka na gazie i te sprawy" - niemal słyszę te tłumaczenia ex-Meghanistek, które oczywiście nie do końca w tej formie, ale od miesięcy rozbrzmiewają w internetowych komentarzach. Upadek zawsze zaczyna się od utraty najwierniejszych zwolenników. A ponieważ media szybko wyczuły pismo nosem, to nagle kpienie z księcia Harry'ego i jego małżonki stało się modne. I trudno się dziwić - egocentryczny dokument "Harry i Meghan" na spółkę z premierą "Spare" w zasadzie wyczerpały wszystko interesujące, co dało się powiedzieć o tej parze.
Harry i Meghan nagle zaczęli przypominać dwie papużki-nierozłączki, którym starczyło rozumu, by wychwycić z otoczenia kilka chwytliwych haseł i nauczyć się ich na pamięć. Póki publika miała ochotę tego słuchać, to wokół klatek krążyli jeszcze zaciekawieni ludzie. Ale ile można w kółko wysłuchiwać tych samych skrzeków o złej rodzinie królewskiej i biednej amerykańskiej dziewczynie?
Może, gdyby na początku roku faktycznie odpalili bombę, podali nazwiska i ujawnili tajemnice royalsów, to ich wiarygodność by wówczas wzrosła. Nie zrobili jednak tego. Harry stanął w rozkroku między rodziną królewską i żoną, przez co wypadł na niepoważnego bachora, który w kółko chce pocieszania z powodu trudnej młodości.
Powodów, żeby pośmiać się z mieszkających w Kalifornii royalsów, w ostatnich tygodniach nie brakuje (o ile oczywiście lubicie takie komediowe klimaty). Zerwanie milionowego kontraktu ze Spotify? Jest. Kompletnie nieudana kampania Harry'ego w sądzie przeciw brytyjskim tabloidom? Jest. Zerwane kontakty z przyjaciółmi w Wielkiej Brytanii? O tym również niedawno szeroko rozpisywały się media. Ile jeszcze ciosów można otrzymać w tak krótkim czasie? Ile dwie osoby są w stanie wytrzymać?
Odpowiedzi na drugie pytanie nie znam, ale pierwsze jest dosyć proste. Nie liczcie na to, że Harry'ego i Meghan przyjdzie nam pożegnać już niedługo. O nie, to będzie długi, mozolny i (bądźmy szczerzy) trochę okrutny proces. Nie ma tak łatwo, bo obie strony nie są w stanie bez siebie żyć. Książęca para jest uzależniona od popularności i blichtru, co swego czasu cudownie wyśmiał "South Park", a z kolei dla głodnych ciekawych historii mas royalsi w końcu na nowo stali się ciekawi. Już nie jako biedne ofiary przestarzałej rodziny królewskiej, lecz uprzywilejowani bogacze, którym ktoś utarł nosa.
Wokół Harry'ego i Meghan niczym wokół porzuconego jedzenia jeszcze długo będą krążyć drapieżniki. Royalsi tak łatwo nie zrezygnują z wielkich pieniędzy, póki ktoś jeszcze chce im je wypłacać, a my nie przestaniemy się podśmiewywać, gdy tylko potknął się o własne nogi. Słowem: smacznego. Do deseru jeszcze daleko, na razie jesteśmy gdzieś przy drugim daniu.
Zobacz też:
To Kate i William jako pierwsi wytoczyli ciężkie działa przeciw Harry'emu i Meghan
Rzadki obrazek - Harry i William wystąpili obok siebie. Dla swojej mamy