Książę Harry przyznał się do zabicia Afgańczyków. Teraz mierzy się z ostrą krytyką
10 stycznia w brytyjskich księgarniach pojawiła się długo oczekiwana autobiografia księcia Harry'ego zatytułowana "Spare". W swoich pamiętnikach autor porusza wiele ważnych tematów. Szczególną uwagę opinii publicznej przykuł rozdział, w którym książę wspomina służbę w Afganistanie. Fragment spotkał się z ostrą krytyką pacyfistów i... wojskowych generałów!
Kariera księcia Harry'ego w armii trwała z przerwami niemal 10 lat. Szkolenie wojskowe syn Karola III rozpoczął już w 2007 roku. Po przygotowaniach wyruszył na pierwszą misję w Afganistanie. Pełnił tam odpowiedzialną rolę kontrolera ruchu lotniczego. Informacja o jego udziale w działaniach na Bliskim Wschodzie błyskawicznie obiegła światowe media i Harry szybko musiał wrócić do Wielkiej Brytanii.
Na front wrócił dopiero po kilku latach. Wspomnienia z Afganistanu przedstawił w autobiograficznej książce "Spare", która miała premierę 10 stycznia. Słowa, jakimi opisał działania na froncie, wzbudziły spore kontrowersje.
"Większość żołnierzy nie wie dokładnie, ilu zabitych ma na swoim koncie. W warunkach bojowych często strzela się instynktownie. W erze helikopterów Apache i laptopów wszystko, co robiłem w trakcie dwóch tur służby, zostało zapisane i oznaczone" - relacjonuje mąż Meghan Markle.
Potem przyznaje, jaką liczbę ofiar ma na swoim koncie. Wiele osób jest zbulwersowanych odważnym wyznaniem księcia. Krytyczne komentarze spływają nie tylko od pacyfistów, ale także od pracowników wojskowych, którzy uważają słowa Harry'ego za zbyt cyniczne, nawet jak na żołnierza.
"Moja liczba to 25. Nie było to coś, co napełniało mnie satysfakcją, ale też się tego nie wstydzę. Oczywiście wolałbym nie mieć tej liczby w swoim wojskowym CV ani w głowie, ale wolałbym też żyć w świecie bez talibów i bez wojny" - tłumaczy autor "Spare".
Brytyjski dziennik "The Sun" cytuje tamtejszych generałów, którzy są zdania, że słowa księcia Sussexu są nieprzemyślane i mogą przynieść niespodziewane konsekwencje. Wśród możliwych reakcji na wyznanie Harry'ego wymieniany jest nawet atak terrorystyczny, który miałby być odwetem za pogardliwe wypowiedzi na temat Afgańczyków.
"Kiedy pogrążyłem się w ogniu walki, nie myślałem o tych 25 jako o ludziach. To były figury szachowe usunięte z szachownicy. Złych ludzi wyeliminowano, zanim oni mogli zabić tych dobrych ludzi" - napisał Windsor w swojej autobiografii.
Szczególnie zagrożone potencjalnymi atakami mogą być przede wszystkim nadchodzące Igrzyska Invictus, czyli organizowane przez księcia cykliczne zawody sportowe, w których rywalizują ze sobą żołnierze i weterani. Zmagania mają się odbyć w Dusseldorfie w Niemczech. Już teraz wiadomo, że wydarzenie będzie imprezą podwyższonego ryzyka.
O słowach Harry'ego wypowiedział się też Stefan Bisanz, doradca współpracujący z niemieckim Ministerstwem Obrony Narodowej: "Naraził on na niebezpieczeństwo uczestników wszystkich konferencji czy wydarzeń, w których kiedykolwiek weźmie udział".
Zobacz też:
Książę Harry i Meghan Markle: Tragedia w USA. Muszą się pilnie ewakuować z domu
Książę Harry porwał się na wydanie książki za fortunę. Zainkasował miliony euro!