Książę Harry zostanie wyrzucony z USA? Jego sprawą zajmie się sąd federalny
Książę Harry znów w centrum afery. Młodszy syn króla Karola III przez wyznania zapisane w biografii napytał sobie biedy. Arystokrata chciał rozliczyć się z przeszłością, ale szczerość okazała się mało opłacalna i grozi mu deportacja ze Stanów Zjednoczonych do ojczyzny. Jego sprawą zajmie się sąd federalny!
Książę Harry na początku roku zdecydował się na wydanie swoich wspomnień. Swego rodzaju pamiętnik był ochoczo komentowany niemalże na całym świecie. W "Spare" royals poruszył niewygodne kwestie, rozliczył się z bliskimi, wspominał śmierć ukochanej mamy, a także pokusił się o publikację wielu intymnych szczegółów z życia. Niestety arystokrata nie przemyślał swoich działań i teraz musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami!
Wszystko przez to, że na łamach książki wyjawił, iż w przeszłości sięgał po substancje odurzające i narkotyki!
Książę Harry sądził, że wydanie biografii pozytywnie wpłynie na jego wizerunek i zostanie lepiej odbierany przez publikę. Niestety stało się dokładnie odwrotnie, duża część czytelników wyśmiała jego wynurzenia. Sam Sussex przez swoje słowa naraził się na kłopoty. Przypomnijmy, że w "Spare" znalazł się fragment związany z zażywaniem przez niego różnych nielegalnych specyfików i narkotyków.
Taka szczerość nie spodobała się osobom pracującym w konserwatywnej fundacji "The Heritage Foundation". To właśnie z ramienia organizacji został wysłany wniosek do sądu z prośbą o ujawnienie dokumentów wizowych krnąbrnego księcia. Ma to związek z procesem przyznania uprawnień do pobytu na terenie danego kraju. Jeżeli ktoś chce starać się o legalny pobyt w Stanach Zjednoczonych, musi odpowiedzieć m.in. na pytanie, czy zażywa narkotyki i inne nielegalne substancje. Przyznanie się do stosowania takich środków (niezależnie, czy teraz, czy w przeszłości) może stanowić podstawę do odrzucenia wniosku wizowego.
Jak podaje analityk polityki zagranicznej i dyrektor Centrum Wolności Margaret Thatcher w "The Heritage Foundation", Nile Gardiner, wniosek fundacji został przez sąd oddalony. Ponadto stwierdzono, że przeprowadzka księcia Harry'ego do Kalifornii w 2020 roku nie budziła wątpliwości co do uczciwości rządu, które uzasadniałyby ujawnienie dokumentów.
Harry jednak nie ma się z czego cieszyć, gdyż członkowie fundacji nie planują się tak łatwo poddać!
Po tej decyzji pracownicy "The Heritage Foundation" znów stawili się w sądzie i wnioskowali, aby skierować apelację do Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. Prawnik Samuel Dewey przedstawił list od starszego dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, Jimmy'ego Wolfreya. Jak się okazało, znów domówiono ujawnienia dokumentów.
"Biuro nie uważa, że interes publiczny jest dostateczny, aby był nadrzędny wobec interesów prywatności podmiotu" - czytamy w oświadczeniu.
Takie posunięcie mocno zirytowało Gardnera, który na Twitterze wygłosił swój apel. W poście poinformował internautów, że fundacja zrobi wszystko, co w jej mocy, by otrzymać dostęp do dokumentów dotyczących księcia. Mało tego, zagroził, że o dalszych losach 38-latka zadecyduje sąd federalny.
"Wysiłki Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego mające na celu zablokowanie wniosku Heritage Foundation o wolność informacji są nie do przyjęcia i będziemy kwestionować ich stanowisko. Spodziewaliśmy się, że będziemy musieli walczyć na każdym etapie tej sprawy w sądzie federalnym i będziemy nadal naciskać na przejrzystość. Ostatecznie o wydaniu akt imigracyjnych księcia Harry’ego w USA zadecyduje sąd federalny. Jesteśmy zdeterminowani, aby zwyciężyć w sprawie leżącej w interesie publicznym, w ważnej kwestii, która ma znaczenie dla narodu amerykańskiego: stosowania i egzekwowania amerykańskich przepisów imigracyjnych bez strachu i przychylności" - grzmiał.