Księżna Kate wciąż myśli o tragedii
Teraz powinna skupić się na sobie, tymczasem wciąż myśli o kobiecie, która odebrała sobie życie.
Piątkowy wieczór. Księżna Kate (30 l.) odpoczywa w swoim apartamencie w londyńskim Pałacu Kensington. Dzień wcześniej wróciła do domu, po kilkudniowym pobycie w szpitalu Króla Edwarda VII.
Ostatnie dni były dla niej wyjątkowo męczące, nieustępujące poranne mdłości znacznie ją wyczerpały, a zamieszanie, jakie jej ciąża wywołała na całym świecie, nie pomagały jej w powrocie do zdrowia.
Miała nadzieję, że chociaż ten piątkowy dzień i nadchodzący weekend upłynie w spokoju. Dojdzie do siebie i spróbuje choć w części wrócić do swoich zajęć.
Niestety, jeszcze tego samego wieczora wstrząsnęła nią wiadomość o tragicznej śmierci pielęgniarki ze szpitala, w którym przebywała.
To właśnie Jacinta Saldanha odebrała telefon od dowcipnych dziennikarzy australijskiego radia, którzy podając się za królową Elżbietę II i księcia Karola, chcieli dowiedzieć się o stan zdrowia księżnej.
Była 5.30 rano, Jacinta kończyła męczący dyżur, bez namysłu połączyła rozmowę z osobistą pielęgniarką Kate, która udzieliła szczegółowych informacji.
Obie panie nawet przez moment nie pomyślały, że to mógł być żart, zapewne i tak nie odważyłyby się poddać w wątpliwość wiarygodność królowej i jej syna...
Nie wiadomo, co Jacinta usłyszała od swoich przełożonych, gdy okazało się, że to był żart. Wiadomo, że w piątkowy wieczór znaleziono ją martwą w hotelowym pokoju.
Osierociła dwoje dzieci. Ta tragedia pokazała, że od czasów zaszczutej przez media matki Williama niewiele się zmieniło.
Dziś o tym, co przeżywała księżna Diana, przekonuje się Kate i zapewne z niepokojem patrzy w przyszłość. Miesiące oczekiwania na dziecko, które powinny być wyjątkowe, zaczęły się bardzo smutno.
PK
nr 50/2012