Kto odpowie za śmierć Jacksona?
Ruszył proces w sprawie śmierci Michaela Jacksona. Obrona oskarżonego o spowodowanie śmierci króla popu doktora Murraya ma wykazać, że Jackson sam się zabił.
Obrońcy dra Murraya chcą wykazać, że Jackson umarł, ponieważ sam podał sobie śmiertelną dawkę środków nasennych.
Podczas wstępnego przesłuchania, sędzia Michael Pastor oceni, czy są wystarczające dowody, by sądzić doktora Murraya w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i czy można wykluczyć działanie z premedytacją.
Murray jest oskarżony o podanie silnego koktajlu środków uspokajających i leków przeciwbólowych, które doprowadziły do zgonu artysty. Lekarz miał spędzić 47 minut na rozmowie przez telefon, kiedy Jackson umierał. Murray odrzuca oskarżenia i twierdzi, że jest niewinny.
Zgon Jacksona, największej gwiazdy swojego pokolenia, zszokował światowy przemysł rozrywkowy i wywołał dyskusję na temat zdrowia i kondycji artysty przed planowaną serią koncertów w Londynie.
Oskarżyciel twierdzi, że obrońcy Jacksona będą przedstawiać zdarzenia tak, by wykazać, że Jackson sam podał sobie śmiertelną dawkę leków.
"To oczywiste, że obrona będzie utrzymywać, że Michael Jackson sam się zabił" - powiedział adwokat David Walgren podczas przesłuchania w zeszłym tygodniu.
Obrona nie skomentowała wypowiedzi Walgrena.
Zazwyczaj wstępne przesłuchania to rutynowa procedura, kiedy strony wzywają jednego lub dwóch świadków. W przypadku tej sprawy oskarżenie ma powołać 35 świadków, podaje "Los Angeles Times".
Wśród zeznających w sprawie będą eksperci medyczni, śledczy, ochroniarze i pracownicy Jacksona.
W stanie Kalifornia za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi maksymalnie do czterech lat pozbawienia wolności. Jeśli zostanie uznany winnym, doktor Conrad Murray straci również prawo do wykonywania zawodu.