Kulisy "Rolnika" wychodzą na jaw. Wiele osób się boi
Paweł Bodzianny postanowił skomentować skandal, jaki wybuchł w najnowszych odcinkach "Rolnik szuka żony", a którego bohaterem okazał się Waldemar. Mąż Marty Paszkin przyznał, że wielu uczestników randkowego show doświadczyło podobnych sytuacji.
W 10. sezonie show "Rolnik szuka żony" doszło do skandalicznej sytuacji. W ostatnim odcinku widzowie mogli zobaczyć dość zaskakującą sceną rozmowy Waldemara z reżyserem.
"Czy ty jesteś uczciwy stuprocentowo wobec dziewczyn?" - zapytał reżyser. Waldemar z "Rolnik szuka żony 10" stanowczo stwierdził, że tak. Wówczas padło kolejne pytanie:
"Być może ktoś się pojawił w międzyczasie, ktoś do ciebie pisał prywatnie, kogoś poznałeś? Może takie sytuacje są?" - nie odpuszczał reżyser.
W tym momencie Waldemar zmieszany wyznał, że jakaś kobieta od momentu pokazania przez TVP wizytówki rolników pisze do niego.
"Przed nagraniami do programu były takie próby ze strony dziewczyn, które miały opory, by wystąpić w programie i proponowały poznanie się poza programem, ale ja stwierdziłem, że dla mnie najważniejszy jest program i nie wchodzę w żadne poznawanie bliższe".
Nie wiadomo, jak dalej rozwinie się sytuacja w gospodarstwie Waldemara i czy rolnik nie będzie musiał opuścić programu, za to, że okazał się nielojalny wobec produkcji oraz kandydatek.
Paweł Bodzianny, który był uczestnikiem 7. edycji programu "Rolnik szuka żony" postanowił skomentować sprawę Waldemara. Przyznał, że on również poza listami kandydatek, przyniesionymi przez Martę Manowską, został zasypany mailami. W swojej skrzynce pocztowej rolnik znalazł ponad 80 listów, a samych wiadomości w mediach społecznościowych było co najmniej 250.
"Zaraz po emisji wizytówki zacząłem dostawać bardzo dużo wiadomości na Instagramie, Facebooku i na maila od dziewczyn, które chciały mnie poznać, ale bały się wystąpić w telewizji. Zapytałem produkcji, co mam z tym zrobić" — mówi Paweł Bodzianny w rozmowie z Plejadą.
Produkcja powiedziała wówczas rolnikowi, że taka sytuacja to standard u każdego uczestnika i najlepiej, żebym nie reagował. Zaproponowali też, że jeśli chce odpisać, to powinien napisać coś takiego:
"Dziękuję za kontakt i zainteresowanie, ale jedyna okazja, by mnie poznać, jest poprzez oficjalne zgłoszenie do programu".
Paweł Bodzianny zastosował się do poleceń producentów. Zależało mu też na tym, by uczciwie dać szansę dziewczynom, które zgłosiły się do programu. Dobrze zrobił, bo poznał Martę, z którą nie tak dawno wzięli ślub i oczekują przyjścia na świat drugiego dziecka.
"Dużo osób boi się wystąpić w telewizji i próbuje okrężną drogą poznać rolników. Uważam, że w tej sytuacji najważniejsze jest, by skupić się na uczestniczkach i uczestnikach, którzy są w programie. Reagowanie na te wiadomości jest nie tylko sprzeczne z regulaminem, ale i nieuczciwe względem kandydatek i kandydatów, którzy są na gospodarstwie. Waldemar w to poszedł, zobaczymy, jak ta sytuacja się rozwinie" - skomentował Paweł.
Słowa rolnika potwierdza jego żona, Marta Paszkin. Kobieta ma też nadzieję, że Waldemar nie zostanie wyrzucony z show "Rolnik szuka żony". Bardzo mu kibicuje, choć żałuje, że w tej edycji brakuje starszych rolników.
"Mój mąż nie wiedział, jak zareagować i poprosił o radę produkcję, bo tych zaczepek, zgłoszeń i listów "na boku" było więcej niż w samym programie. Waldemar tego nie zrobił, ale myślę, że może ta cała sytuacja jeszcze się wyprostuje, bo wygląda on na fajnego gościa. Dziewczyny po prostu odnajdują na Instagramie profile rolników i piszą do nich prywatne wiadomości. Pytanie, czy uczestnik potrafi do tematu podejść szczerze i lojalnie" - mówi Marta.
Zobacz też:
Dopiero co ogłosili, że spodziewają się dziecka, a tu taki zgrzyt. Marta Paszkin postawiła na swoim
Marta i Paweł z "Rolnika" zaskoczyli fanów. Dwa śluby, a teraz to
Anna z "Rolnik szuka żony" mieszka w pałacu, ale nie szuka księcia. Oto co się okazało
Darek z "Rolnika" ma spore wymagania. Tak mieszka hodowca nowalijek