Kurowska: Bywam szczęśliwa
Joanna Kurowska (45 l.) ma ambitny plan na przyszłość - grać do osiemdziesiątki, być zdrową, sprawną i nieuciążliwą. Jeśli w jego spełnieniu pomoże operacja plastyczna - nie zawaha się. - Wkrótce to będzie jak wizyta u dentysty - twierdzi.
Mieszka pani pod Warszawą. Dojazdy nie są uciążliwe?
Joanna Kurowska: - Przeciwnie, w samochodzie mam czas na przemyślenia, bo w domu zazwyczaj jest mnóstwo ludzi. Uwielbiam być sama, lubię swoje towarzystwo.
Ale chodziła pani do psychoterapeuty?
J.K.: - Dla mnie to luksus móc iść do kogoś takiego i udoskonalić swoją osobowość. Takie terapie są po to, by pełniej żyć. Oczywiście można się zagłuszać, oszukiwać i koncentrować wyłącznie na zarabianiu pieniędzy, ale jest pewna granica pazerności. Nie chciałam być zagubiona, dlatego zaczęłam inwestować w siebie.
W jaki sposób?
J.K.: - Postawiłam na rozwój duchowy i intensywny sport. Uzależniła mnie ta sportowa adrenalina. Wiem, że teraz pracuję na swoją przyszłość. Aktorki charakterystyczne grają do 80. roku życia. Mam nadzieję, że ze mną też tak będzie. Chcę być zdrowa, sprawna i nieuciążliwa.
A jaki jest pani stosunek do upiększania się za pomocą botoksu czy skalpela?
J.K.: - Wszystko jest dla ludzi. Za kilka lat poprawianie urody będzie jak pójście do dentysty. Ale każdy może się starzeć lub nie i robić to w taki sposób, jaki mu odpowiada.
W przypadku mężczyzny może to być postrzegane jako mało męskie...
J.K.: - Czy ja wiem? Do kobiet także się przyczepiają. Myślę, że to chodzi o sam fakt korzystania z tego rodzaju pomocy. Jest zgoda na alkoholizm, ale jak ktoś zrobi operację plastyczną, od razu jest dziwolągiem. Są to nasze kompleksy i lęki.
Pani nie ma problemu z wyrażaniem swoich opinii?
J.K.: - Nie mam, ale kilka razy dostało mi się po łapkach za to, że mówiłam, co myślę. Ale nie przejmuję się tym. Żyję spokojnie, nikomu nie wadzę.
Jak zapatruje się pani na aktorów bez dyplomu?
J.K.: - Lubaszenko nie ma dyplomu, Olbrychski do niedawna też nie miał, a obaj są wielkimi aktorami. Mają talent i są genialni! Granie z nimi to zaszczyt. Jednak jeśli widzę taką dziewczynkę bez dyplomu, aktoreczkę bez pomysłu na siebie, którą nie wiem jakie mechanizmy wyniosły na wyżyny, to ja się temu bardzo sprzeciwiam. Nie można nazywać aktorem kogoś, kto jest sztucznie nadymanym balonem przez wielokrotność pokazywania się w mediach.
Co będzie, jeśli córka Zosia zechce iść w pani ślady?
J.K.: - Jeżeli jej to da szczęście, a mnie dało ogromne, to proszę bardzo. Może być, kim chce, aby tylko szła do pracy i była szczęśliwa, że tam jest. Gdyby coś innego dawało mi taką radość jak granie, to zmieniłabym zawód, ale na razie nie ma niczego takiego.
A pisanie?
J.K.: - Może kiedyś... Sprawia mi to frajdę i być może kiedyś jakieś krótkie formy ujrzą światło dzienne. Tymczasem piszę do szuflady.
Joanna Kurowska nie boi się mówić, że jest szczęśliwa?
J.K.: - Bywam szczęśliwa i myślę, że częściej niż inni. Ja po prostu nie warunkuję szczęścia zewnętrznymi zjawiskami. Staram się, żeby szczęście było we mnie i czasami mi się to udaje.
Rozmawiała Agnieszka Skorek
Czytaj także:
Kurowska planuje operację plastyczną
Kurowska o problemach psychicznych
(nr 30)