Reklama
Reklama

Kurska boleśnie zakpiła z Telewizji Polskiej. Potem nawiązała do skompromitowanego dziennikarza

Nowy zarząd Telewizji Polskiej od samego początku nie przypadł do gustu Joannie Kurskiej. Wszystko zaczęło się od reportażu na temat wysokości zarobków małżonki byłego prezesa TVP. Ostatnio oliwy do ognia dodali dziennikarze "Newsweeka", którzy w swoim tekście zasugerowali, że 50-latka miała przyjąć pieniądze od producenta popularnego teleturnieju. Obok takich słów była szefowa "PnŚ" nie mogła przejść obojętnie.

Joanna Kurska nie odpuszcza TVP

Joanna i Jacek Kurscy wiele lat związani byli z Telewizją Polską. Choć szefostwo stacji kojarzone z "dobrą zmianą" chwaliło się wieloma spektakularnymi sukcesami, nieoczekiwanie poinformowano o zwolnieniu 58-latka. Jego miejsca zajął Mateusz Matyszkowicz.

Najpierw z pracą na Woronicza pożegnał się ówczesny prezes, a chwilę po tym podziękowano także jego żonie. Nic dziwnego, że atmosfera pomiędzy spółką a Kurskimi znacznie się ochłodziła. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej po 15 października. Wtedy to do mediów trafiły informacje na temat zarobków słynnej pary. Podano, że wybranka Jacka Kurskiego zarobiła ponad 1,5 miliona złotych. Te wieści odbiły się szerokim echem w całym kraju.

Reklama

Od tamtego czasu nie brakuje kolejnych spięć pomiędzy Joanną Kurską a nowym zarządem Telewizji Polskiej. Była szefowa "Pytania na śniadanie" co chwilę krytycznie wypowiada się na temat radykalnej przebudowy mediów publicznych i surowo ocenia zmiany, które dotykają ramówkę Jedynki i Dwójki. 

Joanna Kurska reaguje na artykuł "Newsweeka"

Jakby tego było mało, 50-latka postanowiła wejść na drogę sądową ze swoim byłym pracodawcą. Kurska zarzuca stacji wyemitowanie w serwisie informacyjnym "19.30" kłamliwego materiału na temat jej zarobków.

Ostatnio konflikt pomiędzy zwaśnionymi stronami znów przybrał na sile. Wszystko za sprawą kontrowersyjnej publikacji tygodnika "Newsweek", którego dziennikarze twierdzą, że  producent Ryszard Krajewski miał wręczyć władzom TVP pieniądze za przywrócenie mu możliwości realizowania kolejnych odcinków teleturnieju "Va Banque". W artykule sugerowano, że małżeństwo Kurskich miało brać pieniądze.

Sprawa trafiła już do sądu i czeka na rozwiązanie. W międzyczasie żona byłego pracownika ministerstwa kultury postanowiła odpowiedzieć na tekst tygodnika. Za pośrednictwem social mediów oświadczyła, że nigdy nie przyjęła żadnej kwoty od wymienionego przez reporterów "Newsweeka" Ryszarda Krajewskiego, a nawet nie miała go okazji poznać.

TVP odpowiada na komentarz żony Jacka Kurskiego

Włodarze telewizji publicznej uznali komentarz 50-latki za naruszenie dóbr osobistych. W związku z tym wezwali byłą szefową "PnŚ"  do wpłaty na rzecz Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy kwoty 100 tys. zł., publicznych przeprosin i usunięcia obraźliwego w ich mniemaniu wpisu. Problem w tym, że kontrowersyjna wypowiedź została opublikowana... w instagramowej relacji, która samoistnie znika w ciągu 24 godzin.

"Gorgosz nie zauważył, że wpis był insta story, więc po 24 godzinach sam zniknął, czyli nie ma go, choć Gorgosz myśli, że jest. W sumie nie powinno to dziwić w przypadku człowieka, który myśli, że jest władzą TVP" - skomentowała sama zainteresowana, przy okazji dodając, że za prawowitego prezesa TVP uznaje... Michała Adamczyka.

"Na wszelki wypadek skontaktowałam się z prezesem TVP Michałem Adamczykiem, który zapewnił mnie, że nie jest urażony żadnym stwierdzeniem z mojego wpisu" - podsumowuje w kolejnej instagramowej relacji.

Można się spodziewać, że na tym nie skończą się słowne przepychanki pomiędzy Telewizją Polską a małżonką byłego prezesa państwowej stacji.

Zobacz też:

Jacek Kurski zarabiał krocie w TVP i Banku Światowym. Tym jeździ po Polsce

TVP żąda przeprosin i wielkich pieniędzy od Joanny Kurskiej. Nie do wiary, czym się naraziła

Kurska dowiedziała się o radykalnej decyzji TVP. To koniec słynnego serialu

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Kurska | Jacek Kurski | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy