Kurska nie gryzła się w język ws. Steczkowskiej. Potwierdziła krążące doniesienia, tak skończy finał Eurowizji. "To formalność"
Justyna Steczkowska dziś wieczorem (17 maja) zaprezentuje się przed całą Europą w finale Eurowizji 2025. Po półfinałowym odcinku oczekiwania polskich widzów są spore, choć przewidywania znawców konkursu studzą nieco ten entuzjazm. Zdarzyć się może jednak wszystko, o czym przekonuje sama Joanna Kurska. Żona byłego prezesa TVP nie wytrzymała i musiała zabrać głos w sprawie Jusi. Nie omieszkała przy okazji wbić szpili "nowej TVP", ale to słowa o dzisiejszym miejscu naszej reprezentantki zaskakują najmocniej.
Justyna Steczkowska po trzydziestu latach postanowiła ponownie wystąpić w konkursie Eurowizji. Kilka dni temu zrobiła furorę w półfinałowym odcinku, po którym gładko przeszła do finału.
Apetyty polskich widzów mocno więc wzrosły. Tym bardziej, że to nagrania występu z Justyną są w sieci najchętniej oglądanymi, a wyświetlenia liczone są już w milionach. Kciuki za Jusię trzymają koleżanki z branży, pięknie dopingowała ją chociażby Natalia Kukulska. Tylko Edyta Górniak jakoś dziwnie milczy.
Do konkursu zostały godziny. Które miejsce ostatecznie zajmie Justyna? Cóż, wszystko się może zdarzyć, choć przewidywania fanów konkursu nie napawają optymizmem, bowiem w rankingach Justyna plasuje się raczej pod koniec drugiej dziesiątki. Bez wątpienia jednak występ Justyny nie przynosi nam wstydu, jak to miało miejsce w ostatnich latach. Wszystko jest na najwyższym poziomie, a Steczkowska daje prawdziwe show na scenie.
Poczynania Jusi z wypiekami na twarzy śledzi Joanna Kurska. Żona byłego prezesa TVP, za którego prezesury na Eurowizji reprezentował nas m.in. Rafał Brzozowski, jest wielką znawczynią konkursu.
W rozmowie ze Światem Gwiazda zwróciła uwagę na wymowną symbolikę udziału Steczkowskiej. Niespodziewania wskazała też miejsce, które Jusia najprawdopodobniej zajmie w finale.
"Wierzę w liczby, może dlatego tak dobrze odnajdywałam się w słupkach. Ale to, że Justyna wraca na eurowizyjną scenę dokładnie 30 lat później, tego samego dnia? To już nie matematyka. To przeznaczenie. Od zawsze ją podziwiałam, więc jestem przekonana, że jej awans do finału to tylko początek sukcesu w Bazylei. Jej miejsce w top 10, a może top 5 finału to formalność" - ogłosiła Joanna Kurska.
Potem dodała, że Justyna od lat zachwyca i w TVP dzięki niej i mężowi mogła się pokazywać jak z najlepszej strony. Dodała też, że poziom jej eurowizyjnych konkurentów to jawna kpina:
"Pierwszy półfinał nie był muzycznie zbyt wygórowany, ale Justyna weszła jak zjawa z przyszłości, z teatralnością, klasą i głosem, który nie mieści się w żadnych eurowizyjnych widełkach. Wymazała konkurencję. Zresztą to samo robiła wcześniej na naszych festiwalach m.in. w Opolu, albo w roli trenerki “The Voice of Poland". Była zawsze w punkt. Skrojona tak dobrze, jak jej smoczy kostium, w którym reprezentuje Polskę" - oceniła.
Na koniec postanowiła wbić szpilę "nowej" TVP, nie gryzła się przy tym w język:
"Jednego tylko mi zabrakło, komentarza Olka Sikory. Jego głos i puenty są jak sól tej muzycznej potrawy. Bez niego było jakoś mniej smaku. Krótko podsumowując. To już nie Eurowizja a... Justynawizja! Go Girl" - podsumowała żona byłego prezesa TVP.
Zobacz też:
Agnieszka Hekiert skomentowała show Steczkowskiej. Mówi o tremie
Karolina Korwin-Piotrowska oniemiała po show Steczkowskiej. "Szaleństwo"
Zagraniczni dziennikarze ocenili występ Steczkowskiej na Eurowizji