Kurska żąda 100 tys. złotych od TVP. Ekspert ostro podsumował nadzieje żony byłego prezesa
Zarobki Joanny Kurskiej to temat, który ostatnio cieszy się sporym zainteresowaniem. Najpierw powstało zamieszanie związane z ujawnieniem ich wysokości, potem dziennikarka złożyła pozew. Teraz okazuje się, że to nie będzie taka prosta sprawa. Czy Kurska ma szansę w starciu z TVP? Znamy opinię prawnika.
Zarobki Joanny Kurskiej w TVP, zarządzanej długo przez jej męża, miały łącznie wynieść ponad 1,5 miliona złotych. Te wyliczenia zelektryzowały opinię publiczną i wywołały spore zamieszanie w mediach.
"Joanna Kurska przepracowała w państwowej telewizji w sumie niewiele ponad rok. To oznacza, że średnio w miesiącu zarabiała ponad 100 tysięcy złotych" - informował Onet w połowie stycznia. Ostatecznie samo TVP przedstawiło pełne wyliczenia, by rozwiać część nieścisłości krążących po mediach.
Choć Joanna Kurska nie pracuje w TVP już od ponad roku, to temat jej zarobków wciąż budzi duże zainteresowanie. W połowie stycznia w programie "19.30" wyemitowano kontrowersyjny materiał, z którego wynika, że Kurska miała zarabiać sześciocyfrową kwotę miesięcznie. Duże wzburzenie wywołało zestawienie zarobków żony Jacka Kurskiego z pensjami nauczycieli czy posłów.
Dziennikarka postanowiła odnieść się do sprawy i sprostować te doniesienia.
"(...) Moje wynagrodzenie było zawsze zgodne z widełkami siatki wynagrodzeń pracowników TVP. Nie zarabiałam nigdy więcej niż moi poprzednicy. Jako dyrektor programowa zarabiałam 23 tysiące złotych brutto miesięcznie, tyle ile zarabiał mój poprzednik Sławomir Zieliński" - napisała Kurska w oświadczeniu.
Żona Jacka Kurskiego postanowiła pójść o krok dalej i wyjawiła, że jej prawnik skierował do sądu pozew przeciwko TVP i Pawłowi Płusce, szefowi serwisu "19.30".
Portal Świat Gwiazd informował, że pozew złożony przez Joannę Kurską opiewa na zawrotne 100 tysięcy złotych. Takiej wysokości zadośćuczynienia dziennikarka oczekuje za wyemitowanie, jej zdaniem, nieprawdziwego materiału.
"Wyemitowany materiał jest ewidentnie nieprawdziwy, pensja pani Joanny Kurskiej w TVP nigdy nie wynosiła tyle, ile podano w programie 19.30 - była czterokrotnie niższa, a przedstawione wynagrodzenie zestawione razem kwotami dotyczącymi innych osób, miało w naszej opinii szokować odbiorę. Działanie takie w ewidentny sposób narusza dobra osobiste pani Kurskiej i stanowi czyn niedozwolony w rozumieniu kodeksu cywilnego" - mówił Artur Wdowczyk, adwokat Kurskiej.
Joanna Kurska wydaje się być pewna swojej wygranej w stacji z Telewizją Polską. Tymczasem mecenas Mariusz Stankiewicz z kancelarii Stępień&Stankiewicz w rozmowie z Plejadą nieco studzi jej zapał. Zwrócił także uwagę na fakt, że zarobki z telewizji publicznej nie są prywatną sprawą Kurskiej, bowiem pochodzą z podatków Polaków.
"TVP S.A to spółka Skarbu Państwa, jej finansowanie i majątek pochodzą z budżetu państwa (...), a skoro tak, to ograniczeniu podlega w tej sytuacji prawo do prywatności. (...) Myślę, że interes publiczny przemawia za tym, żeby rozmowa o tych zarobkach się toczyła. Zdaje się, że TVP jednak wie, jakie środki przekazała na rachunek pani Joanny Kurskiej, więc problem jest raczej czysto teoretyczny" - wyznał Stankiewicz.
Prawnik zwrócił także uwagę na wysokość zadośćuczynienia, na które liczy Kurska. TVP i Paweł Płuska mieliby jej zapłacić 100 tysięcy złotych.
"Tego typu kwoty zasądza się już za poważniejsze naruszenie dóbr osobistych, a tutaj, nie negując negatywnych doznań związanych z upublicznieniem tej informacji, nie wydaje mi się, żeby taka kwota znalazła uznanie w oczach sądu. Sądzę, że gdyby to w ogóle rozważać, to jesteśmy bliżej 5-10 tys. zł. Co do samego wyniku sprawy skłaniam się do tego, że powództwo będzie oddalone" - podsumował prawnik.
Zobacz także:
Danuta Martyniuk niespodziewanie wsparła Kurską. Nie kryje rozgoryczenia obecną sytuacją
Kurska ostro reaguje na zwolnienie Tomaszewskiej. Jest zbulwersowana
Ciężarna Tomaszewska zabrała głos po zwolnieniu. Skupia się tylko na jednym