Kuźniar: Przeraża mnie trochę ten świat
Jarosław Kuźniar prowadzi muzyczne show X Factor. Jeszcze w kwietniu zobaczymy pierwsze odcinki na żywo. PAP Life rozmawia z dziennikarzem o programie oraz różnicy między światem informacji i show-biznesu...
PAP Life: - Na pytanie, dlaczego dziennikarz newsowy prowadzi muzyczne show, odpowiadał pan już pewnie wiele razy...?
Jarosław Kuźniar: - To prawda. To jest zupełnie co innego dla mnie i dla widzów. To, co się będzie teraz działo na żywo jest dla mnie największym wyzwaniem - i w tym chciałem się sprawdzić. Myślę, że byłbym niemądry, gdybym odmówił, kiedy mi to zaproponowano. Jestem młody i muszę spróbować. Najwyżej później będę pluł sobie w brodę...
PAP Life: - Będzie pan pierwszą osobą, która dowie się, kto odpada, a kto przechodzi dalej...
J.K.: - Nie wiem, jak to będzie wyglądało, ale wiem, że w wersji angielskiej jest, tak, że wszystkie reflektory na scenie gasną i tylko mały snop światła spada na prowadzącego, który musi powiedzieć, kto przechodzi, a kto nie. To jest przerażające. Mam taką przypadłość z mojej pracy, że zawsze szybko zagaduję ciszę, teraz ona będzie potrzebna, żeby podnieść emocje. To jest dla mnie nowe.
PAP Life: - Co pan sądzi o uczestnikach?
J.K.: - To są naprawę świetni ludzie. Całym sobą pokazują, że są profesjonalistami.
PAP Life: - Co, pana zdaniem, wyróżnia "X Factor" od pozostałych programów muzycznych?
J.K.: - Ci ludzie mają genialne głosy i będą musieli zmierzyć się z przeróżnym repertuarem. Istotne jest też to, że na rynek wejdą płyty z wykonaniami uczestników. Każdy będzie miał swój własny krążek z piosenkami z programu. Ważne tylko, żeby nie zwariowali...
PAP Life: - To znaczy, że szybko o nich nie zapomnimy?
J.K.: - Myślę, że po programie ci ludzie na pewno będą dawać koncerty. A my będziemy się przygotowywać do kolejnej edycji. Teraz Amerykanie szykują swoją pierwszą edycję na jesień i na pierwszy casting w Los Angeles przyszło aż 12 tys. ludzi.
PAP Life: - Przekwalifikuje się pan na dziennikarza muzycznego?
J.K.: - Na pewno nie, ponieważ łączenie tych dwóch światów, czyli tego z TVN 24 i tego z "X Factor", bardzo mi się podoba.
PAP Life: - Próbuje pan śpiewać z uczestnikami?
J.K.: - Szanuję uszy słuchaczy, więc nie śpiewam. (śmiech)
PAP Life: - Ma pan swojego faworyta?
J.K.: - Myślę, że to będzie ktoś z grupy Kuby albo Cześka. Raczej nie będzie to zespół.
PAP Life: - Słynie pan z ciętych żartów. Czy w programach na żywo też będzie pan żartował?
J.K.: - W oryginale jest tak, że prowadzący rzuca zabawnymi tekstami w czasie programu. Nie jest tak, że mówi: "Kochani, a teraz będę żartował", tylko co jakiś czas powie coś śmiesznego. Mam nadzieję, że czasem mi się uda na chwilę rozbawić publiczność.
PAP Life - Słyszeliśmy już wiele plotek na temat pańskiego udziału w tym programie...
J.K.: - Nie wiem skąd biorą się takie plotki, ponieważ zachowuję się tak samo jak w studiu TVN 24. Kiedy tam przychodziłem mówili mi, że jestem pajacem i nie powinienem tam pracować, a teraz, kiedy przychodzę tu, to mówią, że się zachowuję jak profesjonalny publicysta.
- Poza tym te plotki były wtedy, kiedy "X Factor" jeszcze się nie zaczął. Przeraża mnie trochę ten świat. Dziwnym jest dla mnie, kiedy Kuba półżartem napisze, że prowadzący jest otyły i później wszyscy każą mu się odchudzać i piszą, że stacja płaci mu za zrzucanie wagi. To są takie brednie, że staram się to ignorować.
PAP Life: - Można się od tego odciąć?
J.K.: - Trzeba to zrobić. Ale największą moją przegraną w tym wszystkim jest to, że wstaję rano, otwieram gazetę i widzę zdjęcie swojego domu. A przecież żadnego związku nie ma to, gdzie mieszkam z tym, co tutaj robię.
Rozmawiała: Dominika Gwit