Kwiatkowska porzuciła karierę dla mężczyzny. Była z nim szczęśliwa, ale aż do końca swoich dni cierpiała
Dorota Kwiatkowska była na początku lat 80. uważana za jedną z największych gwiazd polskiego kina. Miała talent, urodę i szczęście do świetnych ról... Występy w „Thais” „Widziadle” i „Przeznaczeniu” przyniosły jej ogromną popularność i zapewniły trwałe miejsce w historii rodzimej kinematografii. Aktorka jednak nie chciała całego swojego życia podporządkowywać karierze. Podobnie jak jej sławna macocha – Ewa Krzyżewska – postawiła na miłość. „To nie był dobry wybór” - wyznała po latach.
Zmarła w grudniu 2018 roku Dorota Kwiatkowska, o której 40 lat temu mówiono, że jest uosobieniem kobiecości i posiadaczką najpiękniejszego biustu na świecie, miała szansę zostać największą gwiazdą polskiego filmu ostatnich dwóch dekad XX wielu. Po premierze "Widziadła" i "Thais" (oba filmy weszły na ekrany kin w 1984 roku i oba odniosły frekwencyjny sukces) było niemal pewne, że wcześniej czy później upomni się o nią europejskie, a nawet światowe kino. Aby być na to gotową, poleciała do Londynu z zamiarem kontynuowania aktorskiej edukacji.
Los od razu rzucił ją w ramiona kompozytora Charlesa Bodmana Rae, którego kilka lat wcześniej poznała w Warszawie. Był on w niej po uszy - jeszcze wtedy bez wzajemności - zakochany. Miała 28 lat i głowę pełną marzeń, gdy wyjechała z Polski, nie przypuszczając, że... na stałe.
Charles Rae - starszy od Doroty o dwa lata absolwent muzykologii na uniwersytecie w Cambridge i kompozycji w Oxfordzie - w 1981 roku dostał od polskiego rządu dwuletnie stypendium podyplomowe i zawitał do Warszawy, by napisać pracę o Witoldzie Lutosławskim. Traf chciał, że wynajął mieszkanie w domu, w którym swój apartament miała Kwiatkowska.
"Pewnego dnia odśnieżałam z sąsiadem chodnik. Patrzymy, wychodzi jakiś elegancki pan. Po chwili zakopał się samochodem w zaspie. Popchnęliśmy go, a facet nawet nam nie pomachał. Potem tłumaczył, że nie mógł, bo by się zakopał ponownie" - wspominała w wywiadzie dla "Przeglądu Australijskiego".
Po raz drugi Dorota spotkała Charlesa na przyjęciu u znajomych. Spędzili razem cały wieczór: "A po dwóch tygodniach mi się oświadczył" - opowiadała po latach. Nie zgodziła się jednak zostać panią Rae, bo poza sympatią nic do swego nowego znajomego nie czuła.
Dopiero gdy poleciała do Anglii na stypendium teatralne i lepiej poznała muzyka, który zaproponował jej dach nad głową, uznała, że wart jest tego, by dać mu szansę: "W końcu się w nim zakochałam, powiedziałam "tak" i do dziś za to małżeństwo płacę swoim zawodowym życiem" - wyznała ćwierć wieku później na łamach "Przeglądu Australijskiego".
Dorota Kwiatkowska miała nadzieję, że uda się jej zainteresować sobą brytyjskich producentów filmowych i telewizyjnych. Chodziła na castingi i przyjmowała każdą, nawet najmniejszą rólkę. Cztery lata po przeprowadzce do Londynu miała już na swoim koncie udział w kilku serialach (pojawiła się m.in. w "Doktorze Who" i "Crossroads") oraz paru filmach. Niestety - rola dziewczyny Jamesa Bonda w "Zabójczym widoku" ("A View to a Kill"), o którą walczyła z Tanyą Roberts, przeszła jej koło nosa.
"Być może wygrałabym z Tanyą, gdybym miała agenta. Nie miałam ani agenta, ani znajomości. Nie należałam do związków zawodowych. Przebić się, zaistnieć, zagrać... To dopiero jest sztuka" - stwierdziła w wywiadzie.
Mijały lata, a kariera Doroty Kwiatkowskiej stała w miejscu. Na szczęście spełniała się jako żona i matka. Tak naprawdę liczyli się dla niej tylko Charles i ich córka Izabela.
W 2000 roku o Kwiatkowskiej niespodziewanie przypomnieli sobie filmowcy znad Wisły. Aktorka przyjęła zaproszenie do udziału w filmach "Prymas. Trzy lata z tysiąca", "Kameleon" i w jednym z odcinków "Na dobre i na złe": "Pojawiła się nadzieja, że może jednak nie jestem jeszcze jako aktorka skończona" - żartowała w rozmowie z "Echem Dnia".
Wszystko wskazywało na to, że Dorocie uda się wrócić do łask polskiej publiczności, ale... znów musiała wybierać. W 2001 roku jej mąż dostał propozycję zostania rektorem Akademii Muzycznej w Adelajdzie. Zdecydowała się lecieć z nim i z córką do Australii: "Nie chciałam poświęcić czegokolwiek z życia rodzinnego, które jest mi drogie, na to tylko, żeby być aktorką, chociaż bardzo pragnę grać" - powiedziała "Przeglądowi Australijskiemu", gdy zadomowiła się już w Adelajdzie.
W Australii Dorota Kwiatkowska - to jej słowa - zapragnęła na nowo odszukać siebie. Było jej trudno, bo Izabela postanowiła wrócić do Anglii i podjąć studia w Bristolu, mąż całe dnie spędzał na uczelni: "Brakuje mi sztuki. Dzika rozpacz po prostu... A jeszcze na dokładkę znajomi w Sydney i Melbourne kpią ze mnie, że mieszkam w Adelajdzie, gdzie nie mam szans na granie w filmie czy teatrze" - skarżyła się w wywiadzie.
Nic dziwnego, że aktorka przyjmowała każdą propozycję, jaką dostawała z Polski. Leciała tysiące kilometrów, by zagrać gościnną rolę w "Hotelu 52" czy "Drugiej szansie", wystąpić w epizodzie w "Blondynce" czy - po raz kolejny - w "Na dobre i na złe". Gdy w 2014 roku pojawiła się w Warszawie na wieczorze autorskim, podczas którego promowała tomik swoich wierszy "Samotność ma dwie nogi", wyznała przyjaciołom, że widzą się po raz ostatni.
"Tak trudno uwierzyć, że już nigdy nie będzie nam dane się spotkać" - powiedziała. Cztery lata później już nie żyła. Dorota Kwiatkowska-Rae zmarła 19 grudnia 2018 roku w Adelajdzie. W rodzinnym grobowcu na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie spoczęła dopiero kilka miesięcy później.
Niewiele osób wie, że Dorota Kwiatkowska była pasierbicą słynnej polskiej aktorki - gwiazdy filmowej lat 60. znanej m.in. z filmów "Zazdrość i medycyna", "Zuzanna i chłopcy" czy "Zaduszki", Ewy Krzyżewskiej. Krzyżewska przed laty - tak jak później Kwiatkowska - zrezygnowała z kariery dla mężczyzny. Po ślubie z dyplomatą Bolesławem Kwiatkowskim (za ojca Doroty wyszła w 1971 roku) wycofała się z życia publicznego.
Razem z ukochanym osiedliła się najpierw w Nowym Jorku, a potem w hiszpańskim Almuñécar. Dorota Kwiatkowska-Rae bardzo przeżyła tragiczną śmierć macochy i ojca, którzy w lipcu 2003 roku zmarli w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym. Do końca swoich dni nazywała Ewę "przyszywaną mamą" i żałowała, że nie zdążyła się z nią pożegnać.
Zobacz też:
Maria Pakulnis z żalem wspominała zmarłą Dorotę Kwiatkowską
Dorota Kwiatkowska zmarła zapomniana. Dopiero po latach znów zaczęto ją wspominać