Laura Łącz: Jestem dumną i zadowoloną mamą
Gwiazda serialu "Klan", aktorka, ale także świetna organizatorka i właścicielka agencji eventowej. Laura Łącz (63 l.) to kobieta pełna pasji i chęci do życia, choć nieraz musiała się mierzyć z przeciwnościami losu.
Krótko cieszyła się szczęśliwym małżeństwem z Krzysztofem Chamcem. Po jego śmierci została sama z synem Andrzejem. Potem przez wiele lat opiekowała się chorą mamą. Te doświadczenia ją wzmocniły.
Pani syn Andrzej nie poszedł w ślady rodziców...
Laura Łącz: - To prawda, w tym roku kończy studia prawnicze. Jestem dumną i zadowoloną mamą. Przez całe życie wszyscy go pytali, czy tak jak tatuś, mamusia i dziadziuś będzie aktorem. Ale on nie miał ochoty zdawać na studia aktorskie. Dałam mu wolny wybór i zdecydował się na prawo. Na pewno tego nie żałuje.
Jakie macie relacje?
- Bardzo się kochamy i przyjaźnimy. Po śmierci męża mieliśmy tylko siebie. Ostatnio wszyscy z rodziny odchodzą na tamten świat. W naszym domu mieszkały moja mama i ciocia, które pomagały mi opiekować się Andrzejem, kiedy pracowałam, ale niedawno zmarły. Nawet nasz ukochany pies, owczarek niemiecki, także pożegnał się ze światem, więc zostaliśmy zupełnie sami.
Bardzo dba pani o innych. A co robi dla siebie?
- Tak naprawdę dla siebie nic nie robię i w ogóle jestem niezadowolona ze swojego życia i ze swoich życiowych wyborów. Jak patrzę wstecz, to myślę, że wszystko bym zrobiła inaczej.
Na przykład?
- Nie odeszłabym z Teatru Polskiego, w którym przez wiele lat byłam na etacie. Kiedyś miałam takie marzenia, że jak moi rodzice doczekam do emerytury, będąc w zespole dobrego teatru dramatycznego. Uważam, że się do tego doskonale nadawałam. W końcu grałam piękne, ambitne role. W pewnym momencie porzuciłam to wszystko ze względu na moją pracę poza teatrem, której z czasem zaczęło przybywać.
Żałuje pani swojego udziału w "Klanie"?
- Absolutnie nie. Aktor jest człowiekiem do wynajęcia. Próbuję zatem różnych aspektów tego zawodu. "Klan" jest bardzo dobrą produkcją, a jego oglądalność świadczy o tym, że to, co robimy, ma sens. Jesteśmy dlatego, że widzowie chcą nas oglądać. Granie w takim serialu jest bardzo przyjemne.
Czy ma pani jakieś marzenie?
- Chciałabym zagrać ciekawą rolę w dobrym teatrze, np. w Polskim lub Narodowym. Marzy mi się jakaś kostiumowa postać. Mówiono mi, że do nich się nadaję. Takie role grałam w szkole, a potem w teatrze. W filmie nie było mi to dane.
Funkcjonuje pani na wysokich obrotach...
- Dzięki temu, że mam zdrowie i kondycję, jestem szalenie aktywna zawodowo i dużo pracuję. Nigdy nie narzekam i nie znam słowa "zmęczenie".
Może jakiś mężczyzna sprawiłby, że pani zwolni tempo?
- Chyba nie. Po śmierci męża zupełnie się na to nie nastawiam. W zasadzie jestem zadowolona, że mieszkam i żyję sama. Nie jest mi potrzebny ani mężczyzna na stałe, ani kolejne małżeństwo. Wyszłam pierwszy raz za mąż, mając 18 lat. Od tamtej pory zawsze byłam z kimś związana. A bycie samą jest bardzo wygodne - właściwie mogę powiedzieć, że teraz cieszę się wolnością i niezależnością. Nie odczuwam samotności.