Legenda TVP Irena Dziedzic straciła z powodu wielkiego konfliktu. Winni byli Wałęsa i pewna znana wszystkim kobieta
Irena Dziedzic przez ponad trzy dekady cieszyła się sławą „żelaznej damy” Telewizji Polskiej. W czasie, gdy pracowała w TVP, wydawało się, że jest "nie do ruszenia". Wszystko zmienił konflikt z Ewą Łętowską.
Irena Dziedzic przez ponad 30 lat pracy w TVP przetrwała rządy dziesięciu prezesów, a nawet zmianę ustrojową, jaka nastąpiła w kraju po 1989 roku. W końcu nadszedł jednak czas nawet na "żelazną damę" Telewizji Polskiej. W jakich okolicznościach doszło do zwolnienia?
Dziedzic posadę straciła dopiero dwa lata po upadku PRL-u. O to, że włodarze z Woronicza podziękowali jej za współpracę, dziennikarka obwiniała profesor Ewę Łętowską, pierwszego w historii wolnej Polski Rzecznika Praw Obywatelskich. O konflikcie obu pań było w tamtym okresie bardzo głośno.
O Irenie Dziedzic mówiło się przed laty, że trzęsie telewizją i może wszystko, bo nawet prezesi się jej boją. Dziennikarka, która słynęła z trudnego charakteru i obsesyjnie nie znosiła konkurencji, przez trzy i pół dekady uchodziła za jedną z najbardziej wpływowych kobiet w kraju.
Znalezienie się na jej „czarnej liście” oznaczało koniec kariery, a ci, którzy odważyli się wejść jej w drogę, nie mieli czego szukać na Woronicza. Jak bez ogródek powiedział Jerzy Połomski autorowi książki „Kultowy PeeReL”, wspominając Irenę Dziedzic, która uważała się za matkę chrzestną jego sukcesu: „Jeśli coś jej się nie podobało, to po prostu musiało zniknąć”.
Na czarną listę Dziedzic można było trafić nie tylko za poglądy czy charakter, ale nawet za brak włosów. Połomski musiał przykryć łysinę, po tym, gdy Dziedzic tonem nieznoszącym sprzeciwu, kazała mu nosić tupecik. Z kolei Witolr Filler w "Tele-dynastii" napisał o niej: „Przejawiała chorobliwą ambicję, by samej dyrygować swoim studyjnym gospodarstwem”.
Choć Irena Dziedzic zapisała się w historii TVP przede wszystkim jako prowadząca talk-show „Tele-Echo”, które przez 25 lat było jednym z najchętniej oglądanych polskich programów telewizyjnych, przez pewien czas była też twarzą „Dziennika TV”, gospodynią „Wywiadów Ireny Dziedzic” oraz autorką „Rozmów z prof. Ewą Łętowską”. Ten ostatni cykl okazał się – tak przynajmniej twierdziła ona sama – gwoździem do trumny, w której złożono jej karierę...
Irena Dziedzic spotykała się w telewizyjnym studiu z prof. Ewą Łętowską – pierwszym w Polsce Rzecznikiem Praw Obywatelskich – przez trzy lata. Jak wspominała w swojej książce „Teraz ja. 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu”.
„Była to piekielna robota, zarówno ze względu na materię, jak i na żargon prawniczy, przez który należało się przedzierać i tłumaczyć na język zrozumiały dla widzów. Około 30 stron miał scenariusz jednego, 45-minutowego programu granego non-stop, bez montażu”.
Irena Dziedzic nigdy nie kryła, że nie przepadały za sobą z Ewą Łętowską, ale obie były najwyższej klasy profesjonalistkami, więc przed kamerą trzymały fason. Gwiazda Telewizji Polskiej zdawała sobie sprawę z tego, że prof. Łętowska wolałaby, aby kto inny przeprowadzał z nią rozmowy i wręcz sprzyjała tym wszystkim, którzy przeciw niej - „żelaznej damie” TVP – spiskowali.
„Plan był taki, żeby moje wywiady zniknęły z anteny. Rozwój wydarzeń wskazywał na to, że pani profesor nie był on, ten plan, nieznany. Potwierdziła to brutalność i bezwzględność jej działania. Czekała na pretekst. Dostarczyłam go i w sierpniu 1991 roku pozbyto się mnie z telewizji... telefonicznie, posługując się jedną z redakcyjnych funkcyjnych” - napisała Irena Dziedzic w „Teraz ja”, nie precyzując jednak, jaki to pretekst „dostarczyła” prof. Ewie Łętowskiej, by ta odmówiła dalszej z nią współpracy.
O tym, że Rzecznik Praw Obywatelskich nie chce dłużej rozmawiać z Ireną Dziedzic i woli, by wywiady z nią przeprowadzał kto inny (program „przejął” ówczesny wiceprezes Radiokomitetu Marek Markiewicz), dziennikarka dowiedziała się od... samej zainteresowanej.
Prof. Ewa Łętowska przyznała po latach, że Irena Dziedzic nauczyła ją, że przy siedzeniu plecy z podudziem powinny tworzyć kąt prosty, oraz tego, by na wizyty w studiu telewizyjnym zawsze zakładać ciemne pończochy.
„Niestety, wszystko to zostało zapomniane. Potem nikt nie przeszkadzał pani profesor ani leżeć na stole, ani wyrzucać ramion poza kadr” - kpiła Irena Dziedzic w „99 pytaniach do mistrzyni telewizyjnego wywiadu”.
Irena Dziedzic, będąc już na emeryturze, napisała na swoim blogu, że nie było dnia, aby nie musiała odrywać od swojego gardła czyichś zębów: „Przy każdej okazji próbowano mnie utrącić, przy każdym zakręcie, przy każdej zmianie ekipy, przy każdej zmianie szefa”.
W rzeczywistości powody i okoliczności rozstania Ireny Dziedzic z telewizją do dziś owiane są tajemnicą. Dziennikarka opowiadała, że została wyrzucona pod pretekstem konfliktu z prof. Ewą Łętowską i... Lechem Wałęsą, który jako jedyny odmówił udziału w „Wywiadach Ireny Dziedzic”.
Oficjalnie mówiło się natomiast, że „żelazna dama” TVP po prostu osiągnęła wiek emerytalny i zwolniła miejsce swym młodszym koleżankom i kolegom po fachu. Irena Dziedzic zmarła 5 listopada 2018 roku.
Profesor Ewa Łętowska ma już 83 lata. Pierwszy Rzecznik Praw Obywatelskich w Polsce nigdy nie skomentowała „rewelacji”, jakie na jej temat zamieściła w swej książce „mistrzyni telewizyjnego wywiadu”.
Zobacz też:
Irena Dziedzic zmarła w nędzy i zapomnieniu. „Robaki, ulatniający się gaz"