Legendarna piosenkarka przegrała walkę z rakiem. Zadziwiające, o co poprosiła przed śmiercią
Łucja Prus, której nagraną ze Skaldami piosenkę "W żółtych płomieniach liści" nuciła przed laty cała Polska, była jedną z największych gwiazd PRL-u. Choć deklarowała, że śpiewanie to jej pasja, ani przez moment nie wahała się zrezygnować z niego, gdy została matką. Po urodzeniu córki zawiesiła karierę. Agnieszka Osiecka publicznie oskarżyła ją wtedy o zmarnowanie talentu. Kiedy pod koniec lat 90. wróciła na scenę i do studia nagraniowego, zachorowała. Niestety, przegrała walkę z rakiem piersi...
Łucja Prus nie uważała się za gwiazdę, mimo że bez wątpienia nią była. "Gwiazda to ktoś, kto wszystko stawia na jedną kartę. Ja tego nigdy nie robiłam. Nigdy nie chodziło mi o sławę, zawsze o muzykę" - wyznała przed śmiercią w wywiadzie. "Chcę wam wyśpiewać, że życie jest piękne i trzeba korzystać z każdej jego chwili" - powiedziała.
Na krajowej scenie muzycznej Łucja Prus zaistniała dzięki Jerzemu Wasowskiemu. Kompozytor zachwycił się jej głosem, gdy trafiła do studium wokalnego Pagartu, którego był jednym z patronów. To on namówił 20-letnią artystkę, by wzięła udział w Radiowym Konkursie Piosenki, przekonując, że ma zadatki na wspaniałą wokalistkę.
"To były dla mnie ostrogi" - wspominała w 1995 roku w poświęconym jej odcinku telewizyjnego cyklu "Gwiazdy tamtych lat".
Pierwszą w życiu nagrodę - telewizor Szmaragd, który dostała za zajęcie II miejsca Radiowym Konkursie Piosenki w 1962 roku - Łucja Prus podarowała rodzicom "żeby mogli mnie oglądać" - żartowała w wywiadzie.
Trzy lata później wokalistka zadebiutowała na festiwalu w Opolu. Ze stolicy polskiej piosenki wyjechała z nagrodą ministra kultury i sztuki, ale przede wszystkim z przekonaniem, że to, co robi, ma sens.
Muzykę do wiersza Wisławy Szymborskiej "Nic dwa razy się nie zdarza", który Łucja wykonała na opolskiej scenie, napisał specjalnie dla niej jej mąż, Andrzej Mundkowski. Niestety, ich małżeństwo nie przetrwało, bo piosenkarka zakochała się w innym mężczyźnie... Jej serce skradł Ryszard Kozicz, menedżer Skaldów - zespołu, z którym pod koniec lat 60. nagrała "W żółtych płomieniach liści" i wiele innych hitów.
Wkrótce po ślubie z Koziczem Łucja Prus urodziła córkę i zdecydowała się ograniczyć aktywność zawodową, a na początku lat 80. zawiesiła karierę. Wróciła do pracy, dopiero gdy Julia była już nastolatką.
"Ja się zajmowałam tyloma różnymi rzeczami, że śpiewanie po prostu nie zdominowało mojego życia" - tłumaczyła Łucja Prus w filmie dokumentalnym, którego była bohaterką, odpowiadając na zarzut Agnieszki Osieckiej, że zmarnowała swój talent.
Faktem jest, że Łucji - odkąd została mamą - przestało zależeć na karierze. Co prawda nagrała dwie płyty z piosenkami dla dzieci, ale na tym koniec. Wokalistka uważana za jedną z najzdolniejszych w Polsce zajęła się wychowaniem Julii, a jej nową pasją stała się praca w przydomowym ogródku.
W połowie lat 90. Agnieszka Osiecka, wspierana przez córkę wokalistki, przekonała Łucję Prus do powrotu na scenę i do studia nagraniowego. Piosenkarka przypomniała o sobie fanom aż dwiema płytami - krążkiem "Szymborska Poems, Songs" i świątecznym albumem. Okazało się, że ludzie wciąż chcą jej słuchać, więc wydała płytę ze swoimi największymi przebojami i ogłosiła, że przygotowuje kolejną z premierowymi piosenkami.
Łucja Prus była w trakcie nagrywania nowego materiału, gdy zdiagnozowano u niej raka piersi. Mimo że walka z chorobą pozbawiła ją sił, nie chciała zawieść odzyskanego niedawno zaufania swych słuchaczy. Nie odmawiała koncertów, twierdziła, że dzięki spotkaniom z publicznością odzyskuje siłę i energię.
Ostatni występ Łucja dała na początku 2002 roku. Kolejny - zaplanowany na marzec - koncert musiała, niestety, odwołać. Zgodziła się za to na udział w "Szansie na sukces". Cieszyła się, że będzie miała możliwość posłuchać swoich piosenek w interpretacji amatorów. Na nagranie programu nie dojechała... Zmarła kilka dni po nim, 3 lipca 2002 roku, półtora miesiąca po swych 60. urodzinach.
Łucja Prus zdawała sobie sprawę, że nie uda się jej pokonać postępującego raka. Wiedziała, że umiera. W testamencie, który spisała kilka tygodni przed śmiercią, zwróciła się do przyjaciół, by pożegnali ją... z uśmiechem na twarzach. Poprosiła, żeby po pogrzebie nie organizowali typowej stypy, ale spotkali się na pikniku na łące i wspominali ją na łonie przyrody.
Wolą piosenkarki było też, aby na jej pogrzebie zabrzmiał wielki przebój Louisa Armstronga "What a Wonderful World". Rodzina i przyjaciele spełnili wszystkie życzenia Łucji Prus. "Nie chciała żałoby, łez i mazgajstwa. Przyjaciele pożegnali ją na słonecznej łące" - wspominała córka artystki.
Źródła:
1. Film dokumentalny J. Horodniczego i K. Wojciechowskiego "Gwiazdy z tamtych lat. Łucja Prus", TVP, 1995 rok (youtube.com/watch?v=N0HTOFKwfEc).
2. Artykuł "Historia pewnego talentu", artykul.com.pl, 2013 (artykul.com.pl/historia-pewnego-talentu-lucja-prus/).
3. Artykuł "Gdy chciała wrócić na scenę, było już za późno", viva.pl, sierpień 2023 (viva.pl/kultura/wielbicielka-lucji-prus-byla-agnieszka-osiecka-nie-marnuj-talentu-upominala-ja-139974-r1/)
4. Artykuł "Chodziło jej o muzykę", "Retro Wspomnienia", nr 5/2023.