Reklama
Reklama

Legendarny aktor miał córkę i wnuczkę, ale nie był ani ojcem, ani dziadkiem

Mieczysław Czechowicz, któremu nieśmiertelność zapewniła m.in. rola profesora badającego „zawartość cukru w cukrze” w kultowej komedii Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana”, nigdy nie opowiadał o swoim życiu prywatnym. Dopiero niedawno okazało się, że kobieta, o której wszyscy myśleli, że jest jego żoną, wcale nią nie była, a ich córka, wcale nie była jego dzieckiem. Sekrety z życia aktora właśnie wyszły na jaw.

Prawdę o życiu prywatnym Mieczysława Czechowicza – uwielbianego aktora znanego choćby z „Janosika” i „Zmienników” - jeszcze niedawno znali tylko nieliczni. W oficjalnych biogramach wciąż przeczytać można, że był mężem jednej z najlepszych polskich suflerek, nazywanej przez przyjaciół i znajomych męskim imieniem Wojtek Eugenii Śliwińskiej, i że miał z nią córkę Izę.

„Wojtek nigdy nie została Eugenią Czechowiczową” - twierdzi autorka biografii aktora, zadając kłam powtarzającym się nawet w encyklopediach informacjom, że Eugenia i Mieczysław byli małżeństwem.

Reklama

Suflerka i aktor nie zdecydowali się nigdy na zalegalizowanie swego trwającego ponad 30 lat związku, co nie przeszkadzało im mówić o sobie, że są mężem i żoną. Razem wychowali Izę, córkę Eugenii, byli cudownymi dziadkami dla Aleksandry.

Latami ukrywali przed wszystkimi, że są parą

Był początek sezonu 1954/55, kiedy do zespołu stołecznego Teatru Narodowego dołączył 24-letni nikomu jeszcze wtedy nieznany absolwent wydziału aktorskiego warszawskiej PWST, Mieczysław Czechowicz. Starsza od niego o 8 lat Eugenia Śliwińska, która pracowała w Narodowym jako suflerka, nie od razu wpadła mu w oko.

Na początku znajomości spotykali się tylko za kulisami teatru, ale szybko zbliżyli się do siebie i spędzali razem czas także poza miejscem zatrudnienia. Fakt, że się w sobie zakochali i są parą, latami trzymali w tajemnicy nawet przed bliskimi koleżankami i kolegami. Nie było mowy o ślubie, nie było, tym bardziej, mowy o życiu pod jednym dachem. Wystarczyło im, że mieszkali kilka kroków od siebie – ona z córką i matką w kamienicy przy ulicy Nowogrodzkiej, on na Matejki, później przy alei Wyzwolenia.

„Byli ze sobą, ale mieszkali osobno. Mietek zawsze był blisko” - pisze biografka Czechowicza, Hanna Faryna-Paszkiewicz, powołując się na słowa Izabeli Śliwińskiej, przybranej córki aktora.

Dopiero na początku lat 70. Eugenia i jej ukochany znaleźli idealne dla siebie miejsce na ziemi. Spory wolnostojący w Miedzeszynie na prawym brzegu Wisły i otoczony ogrodem przedwojenny dom wymagał co prawda generalnego remontu, ale oboje zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia.

W związku aktora i suflerki zdarzały się ciche dni

Chociaż mieszkali tylko we dwoje, bo dorosła już Iza została w mieszkaniu na Nowogrodzkiej, ich dom tętnił życiem. Aktor przepadał za grą w brydża, a karty – zwłaszcza w tamtym okresie – były idealnym pretekstem do spotkań towarzyskich ciągnących się nierzadko do białego rana i, oczywiście, obficie zakrapianych. 

Eugenia uchodziła z kolei za mistrzynię w urządzaniu przyjęć. O hucznych sylwestrach u Czechowiczów mówiła cała warszawska socjeta. Gdy przeprowadzili się do Wawra, przestali ukrywać, co ich łączy, nie obnosząc się jednak ze swoimi uczuciami poza kręgiem najbliższych znajomych.

Aktor w żadnym wywiadzie, a udzielił ich kilkadziesiąt, nigdy nie wymienił imienia kobiety, która była miłością jego życia - ani tego prawdziwego, ani tego, pod którym funkcjonowała w teatralnym światku.

Izabela spędzała w domu mamy i jej partnera każdy weekend, czuła się u nich jak u siebie i żyła w znakomitej komitywie z dwoma rezydującymi tu czworonogami – owczarkiem podhalańskim Banzai, którego Mieczysław adoptował po zakończeniu zdjęć do „Janosika”, oraz wilczurem Blackiem, który był jej ulubieńcem.

Dziś, po latach, wspomina, że w związku jej matki i Mieczysława zdarzały się nieporozumienia, były ciche dni i niełatwe sytuacje.

„Bo Mietek bywał kochliwy. Na dłużej czy krócej, na serio albo przelotnie, popadał w romanse, trudne do rozwikłania układy i duszne zależności” - stwierdziła w rozmowie z autorką biografii Czechowicza.

Ponoć z powodu zażyłości z „pewną lekarką” niemal rozpadła się jego nieformalna rodzina. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby tak się stało, zwłaszcza że na świecie była już Oleńka, którą uwielbiał ponad wszystko.

Przyszywana wnuczka była jego oczkiem w głowie

Aleksandra Leoncewicz, córka Izabeli, wspomina Miemieka, bo tak zwracała się do niego, jako jedynego mężczyznę, który kochał ją bezwarunkowo. Odwiedzał ją, gdy była małą dziewczynką, codziennie. Doszło do tego, że po Warszawie rozeszła się plotka, że Czechowicz ma dziecko na Nowogrodzkiej, które regularnie zabiera na spacery. 

Ola nie lubiła, gdy obcy ludzie zaczepiali ich na ulicy, żeby choć przez chwilę porozmawiać z aktorem czy poprosić o autograf. Chciała mieć go tylko dla siebie. Gdy zmarł, miała 12 lat, i straciła nie tylko dziadka, ale też najlepszego przyjaciela.

Ostatnie lata swojego życia Mieczysław Czechowicz spędził w swym domu. Jego znajomi mówili, że odkąd przeszedł na wcześniejszą emeryturę, to „dobre duchy z niego uleciały”.

Uwielbiany aktor zmarł niespodziewanie 14 września 1991 roku. Eugenia przeżyła go o ponad 3 lata. Odeszła 2 lutego 1995 roku.

Źródła:

1. Książka H. Faryny-Paszkiewicz „Czechowicz. Hrabia, miś czy drań”, wyd. 2024.

2. Wywiad z H. Faryną-Paszkiewicz, „Pani”, maj 2024.

Zobacz też:

Miał szalone powodzenie u kobiet, ale nie umiał z tego korzystać. Po latach wyznał prawdę

Andrzej Piaseczny zdradził swoje plany emerytalne. Padły słowa o torach wyścigowych

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy