Lenka Klimentova wspomina poród. Nie tak to sobie wymarzyła... "Czasem jest ciężko i boli"
Lenka Klimentova (33 l.) i jej mąż Jan (48 l.) w grudniu zeszłego roku zostali rodzicami. Ostatnio tancerka wróciła wspomnieniami do czasu spędzonego na porodówce. Jak przyznała, nie wszystko poszło tak, jak sobie wymarzyła.
Lenka Klimentova jest z zawodu i zamiłowania tancerką. Pierwsze kroki na parkiecie stawiała zresztą pod okiem obecnego męża, Jana. Tak właśnie się poznali. 23 lata temu, gdy rodzice zapisali Lenkę do szkółki tanecznej w Ostrawie, trafiła do grupy dziecięcej prowadzonej przez 25-letniego wówczas Jana Klimenta.
Szybko wyszło na jaw, że 10-letnia Lenka wyróżnia się talentem z grupy. Taniec szybko stał się jej pomysłem na karierę, więc kiedy w 2009 roku Jan Kliment, został poproszony przez producentów polskiej edycji „Tańca z gwiazdami”, by zarekomendował zdolną tancerkę ze swojego ojczystego kraju, przypomniał sobie o dawnej uczennicy. Lenka wtedy odmówiła, ale nie była przeciwna odnowieniu znajomości z Janem.
Z czasem zaczęła więcej czasu spędzać w Polsce. Agustin Egurrola, tancerz, choreograf i właściciel sieci szkół tańca, zaoferował jej pracę. Prowadziła zajęcia z dziećmi i coraz poważniej zaczynała myśleć o własnych.
Realizacja marzenia nie okazała się łatwa. Po ślubie z Janem obydwoje zapewniali, że nie chcą czekać z powiększeniem rodziny. I tak minęło 6 lat…
Jak z perspektywy czasu ujawniła tancerka w wywiadzie dla „Vivy”, zaczynała godzić się już z myślą, że nigdy nie zostanie mamą:
"Nigdy nie myślałam o tym, że ciąża jest podarunkiem od losu i nie każda kobieta może ją zaplanować ot tak. Tym bardziej, że mojej przyrodniej siostrze łatwo się to udało. Ale u nas było trudniej. Poświęciliśmy więc trochę czasu na zrobienie badań, czy wszystko z nami jest w porządku. Okazało się, że nie ma żadnych przeciwwskazań i możemy bez problemu zostać rodzicami. A jednak nam się to nie udawało".
Na szczęście w końcu Klimentovie spełnili swoje marzenie o dziecku. W grudniu zeszłego roku na świat przyszedł mały Cristian. Jak wspomina Lenka w swoim najnowszym wpisie na Instagramie, zależało jej na naturalnym porodzie:
"Miało być inaczej… Tego nie da się zaplanować. Teraz już wiem. Zanim to przeszłam, nie wiedziałam, nie wierzyłam, nie znałam się i nie oceniałam nigdy!"
W swoim wpisie, ilustrowanym kadrami z porodówki, tancerka wyraźnie odnosi się do żarliwych dyskusji, toczących się między innymi na forach internetowych na temat rzekomej „wyższości” porodu naturalnego nad cesarką lub odwrotnie. Biorąc pod uwagę, że cesarskie cięcie wykonywane jest u ponad 40 proc. rodzących Polek, głosy rozkładają się praktycznie pół na pół.
W przypadku Lenki, jak można wnioskować, w grę wchodziła też obawa o konsekwencje chirurgicznej interwencji. W przypadku osób, których ciało jej narzędziem pracy, to raczej nie dziwi. Jak napisała Klimentova:
"Teraz tym bardziej za wszystkie kobiety, które jakimkolwiek sposobem urodziły albo będą rodzić, trzymam kciuki. Jesteście dzielne i najsilniejsze! Ja jestem bogatsza o jedno doświadczenie i na pewno nie było łatwo i to, że teraz tańczę, ćwiczę i wyglądam, że jest wszystko w porządku, nie znaczy, że tak jest, bo czasami też boli. Czasami też jest ciężko, ale jesteśmy silne i damy radę, bo musimy dla naszych dzieci, one są dla nas najważniejsze. Już nigdy nie będzie tak samo, jak kiedyś, ale będzie inaczej, będzie pięknie i będzie zawsze dla kogo żyć!".
Pod wpisem Lenki pojawiły się komentarze, których autorki nie ukrywają, że tancerka otworzyła im oczy na nowy wymiar bohaterstwa:
"To jest niesamowite, co kobieta może unieść! Jesteś bohaterką!"
„Przepiękne! Popłakałam się jak bóbr. My, kobiety jesteśmy herosami!”
"Kochana, dziękuję ci za te słowa".
Zobacz też:
Lenka Klimentova odpowiada na głosy krytyki za taniec z synkiem. "WYPAD z mojego profilu"
Kliment i Klimentová nie ochrzczą dziecka. "Też nie miałam nigdy chrztu i żyję"
Cesarskie cięcie. Jak się przygotować i jak przebiega poród?