Leon Niemczyk cały majątek zapisał ostatniej ukochanej. Trzymała go za rękę, kiedy odchodził
Leon Niemczyk był niezwykle kochliwym mężczyzną. W wywiadach kreował się na uwodziciela i chętnie opowiadał o swoich miłosnych podbojach. Chociaż przyznawał się do sześciu żon oraz chwalił mnóstwem partnerek i kochanek, to tak naprawdę był jednak bardzo samotny. Swoją drugą połówkę – Iwonę Ławicką, która była z nim do końca - spotkał dopiero na finiszu życia.
Leon Niemczyk przez pół wieku cieszył się sławą podrywacza, któremu żadna kobieta nie jest w stanie się oprzeć. Jan Sztaudynger napisał o nim fraszkę, którą aktor uwielbiał cytować w wywiadach: "Koledzy opowiadają o mnie różne historie - również to, że romansowałem z wieloma paniami, a prawda jest taka, że to wiele pań romansowało ze mną. Sztaudynger twierdził, że: "Jedna używa grzebyka, a druga woli Niemczyka" - powiedział, będąc już grubo po siedemdziesiątce, w rozmowie z "Echem Dnia".
Dopiero gdy zmarł, na jaw wyszło, że zanim pod koniec życia związał się z młodszą od niego o ponad 40 lat Iwoną Ławicką, był bardzo samotny i latami tęsknił za prawdziwą miłością.
To, że Leon Niemczyk fantazjował w wywiadach, opowiadając o swych związkach, zdradziła tuż po śmierci gwiazdora jego jedyna córka - "pamiątka" po małżeństwie z aktorką Tatianą Zaunar: "Ojciec miał zwyczaj, nieco na wyrost, mówienia o swoich kobietach "moja żona", chociaż żonami nie były" - powiedziała na łamach "Vivy!" Monika Misiejuk.
Niemczyk do końca życia szedł w zaparte, że był sześciokrotnie żonaty, choć tak naprawdę stawał na ślubnym kobiercu tylko dwa razy: "Po mamie była jeszcze Krystyna. Po niej nie było już żadnej żony" - stwierdziła córka aktora, do którego przylgnęła łatka matrymonialnego rekordzisty.
Leon Niemczyk tak naprawdę wcale nie miał szczęścia w miłości. Przyznał, że po prostu źle trafiał, bo kobietom, z którymi się wiązał, zależało - jak się okazywało po czasie - nie na nim, ale na jego pieniądzach: "Cóż, popełniłem wiele błędów, a za błędy trzeba płacić" - żalił się Bohdanowi Gadomskiemu z "Angory".
"Uwiodłem wiele kobiet, ale niewiele było w moim życiu prawdziwej miłości. Więcej było pożądania i sympatii" - wyznał z kolei dziennikarzowi "Echa Dnia".
Miłość swojego życia, bo tak nazywał Iwonę, z którą związał się, gdy był już - jak żartował - na ostatniej prostej, Leon Niemczyk poznał w 2000 roku w... sklepie z galanterią skórzaną. Ona kupowała torebkę, a on oprawioną w skórę piersiówkę. Wystarczyła chwila rozmowy, by zakochali się w sobie bez pamięci, a jedna randka, by doszli do wniosku, że chcą być ze sobą na dobre i na złe. Zamieszkali razem pod jednym dachem z dwoma kotami Iwony i bulterierem oraz papugą Leona.
"Całe życie czekałem i w końcu się doczekałem. Jesteśmy jak dwie połówki tego samego jabłka. Tylko moja strona jest troszkę bardziej pomarszczona" - stwierdził aktor w wywiadzie dla "Życia na gorąco".
"Poznałam Leona na finiszu jego życia. Miał opinię kobieciarza, bywalca i mężczyzny rozrywkowego. Być może rzeczywiście kiedyś tak było, ale ja związałam się z dojrzałym mężczyzną, który najbardziej na świecie pragnął domu i ciepła" - wspominała po latach Iwona Ławicka, opowiadając o swym związku z Niemczykiem Angelice Swobodzie z Gazety.pl.
Na początku 2006 roku Leon Niemczyk ogłosił, że zamierza wziąć ślub z ukochaną: "Do siedmiu razy sztuka. Może tym razem się uda. A jak nie... Adwokat, który mądrze mi wszystkie dotychczasowe rozwody przeprowadził, obiecał, że przy kolejnym da mi rabat" - żartował w rozmowie z "Galą". Niestety, postępująca choroba nie pozwoliła aktorowi na realizację jego ślubnych planów. Rak płuc zabił jego marzenia, a w końcu także jego. Iwona trzymała go za rękę, gdy odchodził. Po walce z rakiem płuc Leon Niemczyk odszedł dwa tygodnie przed swymi 83. urodzinami - 29 listopada 2006 roku.
"Leon umierał w domu. Ostatniego dnia rano karmiłam go zupą mleczną. Kiedy umierał, były przy nim lekarka i pielęgniarka z hospicjum. I ja" - Ławicka wyznała na łamach "Gazety Wyborczej".
Leon Niemczyk wszystko, co miał, zostawił swej ostatniej partnerce. Iwona Ławicka zdecydowała się ostatnio oddać część pamiątek odziedziczonych po aktorze fundacji Duch Leona, która opiekuje się psami zagrożonymi wykluczeniem, czyli takim, które z powodu wielkości, charakteru czy wieku nie mają szansy na adopcję i nie są przyjmowane przez schroniska.
"Rozstanie się z tymi przedmiotami zajęło mi 17 lat. Od pewnego czasu wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić, bo nie mogę cały czas żyć w muzeum Leona Niemczyka. W tym roku przypada setna rocznica urodzin Leona, więc jest świetna okazja. Te przedmioty mają energię, która była przez kilkadziesiąt lat skumulowana w mieszkaniu. Uwolniłam tę energię w szlachetnym celu" - powiedziała Wyborczej.pl.
Zobacz też:
Przyjaciel Niemczyka wyznał, jak dowiedział się o jego chorobie. Historia chwyta za serce