Reklama
Reklama

Lesz: "Jedyne co potrafię, to być szczera"

Wytwórnia płytowa dla której nagrywa Natalia Lesz, wyszła z pomysłem, by wokalistka promowana była na polską Paris Hilton, że względu na to, że pochodzi z bogatej rodziny. Piosenkarka jednak zawetowała pomysł. Swoim atutem postanowiła uczynić coś innego...

"Jeden z pomysłów był taki, aby pokazać mnie jako polską Paris Hilton. Nie zgodziłam się. Nie chciałam też udawać jakiegoś Kopciuszka, który całe życie szorował podłogi. Bo stawiam na prawdę. Wiem, że jedyne, co potrafię, to być szczera" - mówi w wywiadzie dla Gali.

Natalia odnosi się również do krytycznej oceny jurorów podczas festiwalu w Sopocie: "Do wypowiedzi pani Małgorzaty Walewskiej, a propos tego, że mam za chude nogi, nawet trudno mi się ustosunkować. A jeśli chodzi o słowa pana Kozyry, że nie mam głosu, nie potrafię śpiewać i nigdy nie zrobię kariery, to wypowiedzi internautów świadczą o tym, że większość osób nie podziela jego opinii".

Reklama

Jak więc Natalia ocenia własny występ? "Oczywiście, były tam błędy, bo gdy debiutant nagle staje na scenie w Sopocie i wie, że będzie pod mikroskopem, to ma tremę. Ale i tak, jak na warunki festiwalowe, moim zdaniem było nieźle".

Natalia dalej stara się deprecjonować stanowisko krytyków muzycznych: "Każdy artysta chyba to powie, że my nie śpiewamy dla krytyków czy dla jakichś redaktorów tej czy innej gazety, tylko dla ludzi. Ja jestem artystką, która postawiła sobie za cel, że będzie mówić i śpiewać o prawdziwych emocjach, i chcę te emocje wywoływać u słuchaczy. I wiesz co? Jeśli mi się to udaje, to mam gdzieś, czy jestem w drugim takcie pod dźwiękiem w trzeciej zwrotce, czy nie".

Czy oby na pewno Lesz jest artystką?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Natalia Lesz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy