Lewandowski: Najważniejsi byli koledzy i piwo
34-letni aktor Michał Lewandowski ("Julia", "Majka") o trudnym dorastaniu, o tym, jak przeżył rozwód rodziców, dlaczego się nie żeni i jak słabo płacą w serialach.
Często podkreślasz, że pochodzisz z Elbląga. Dlaczego?
Tam są moje miejsca, wspomnienia, zapachy. Kiedy przyjeżdżam do Elbląga, zamieniam się w małego chłopca. Tam czas inaczej płynie.
Jak wspominasz dzieciństwo?
Było przepiękne, za wyjątkiem rozwodu rodziców. Tata wyprowadził się do babci, ale traktowałem to normalnie, bo faktycznie potrzebowała pomocy. Rodzice mieli wystarczająco dużo klasy, żeby załatwić to między sobą.
Brakowało Ci ojca?
Tata miał duży wpływ na moje wychowanie. Gdy mama sobie nie radziła, przychodził i rozmawiał ze mną. Ale w okresie dorastania buntowałem się. Najważniejsi byli wtedy koledzy i piwo.
Jak reagowała mama?
Mogła jedynie obserwować. Mijałem ją, wychodziłem z domu o 15, a wracałem o 6 rano. Mama na wiele mi pozwalała, ale jak się kłóciliśmy, to już szło na noże. Jednak zawsze mogłem na nią liczyć. Naprawdę przeszła ze mną krzyż pański. Podziwiam ją.
Często zmieniałeś szkoły?
Zaliczyłem trzy podstawówki, cztery ogólniaki i jeszcze dwie inne szkoły, które mnie po prostu nudziły.
Odnalazłeś się w aktorstwie. Grasz w serialu "Julka". Zarobiłeś już na mieszkanie?
Nawet o tym nie myślę, wynajmuję mieszkanko na Saskiej Kępie, a do niedawna spłacałem jeszcze używane audi. Historyjki o wielkich gażach za role są wyssane z palca.
A planujesz już ślub ze swoją ukochaną Madzią?
To bardzo piękna tradycja, ale niestety, nie dla mnie. Poznałem rodziców Madzi, jestem dla nich zięciem i to nam wystarczy. A jeśli zapytasz o dzieci, to na razie ich nie planujemy. Mamy przyjaciół, którzy są rodzicami i... to najlepsza pigułka antykoncepcyjna.
Rozm. Ewa Balcewicz
nr 26/2012