Reklama
Reklama

Lider Skaldów po wypadku: Z aut w takim stanie zwykle wyciągają zwłoki!

Tragicznie mogła się skończyć jubileuszowa trasa koncertowa grupy Skaldowie. Pięciu muzyków z zespołu otarło się o śmierć!

Chwile grozy przeżyli wielbiciele legendarnych Skaldów. W ubiegły poniedziałek na autostradzie A1 w okolicach Włocławka rozbił się mercedes, którym podróżowali muzycy.

"Było rano i dość ślisko, bo padał deszcz. Zahaczyliśmy kołem o kałużę. Auto zaczęło się kręcić, w końcu odbiło się od krawężnika i dachowało" – opowiada "Twojemu Imperium" Jacek Zieliński (70 l.), jeden ze współzałożycieli zespołu, wokalista i trębacz.

Samochód nadaje się tylko do kasacji.

"Widziałem przerażenie w oczach sanitariuszy. Powiedzieli mi, że z aut w takim stanie zwykle wyciągają zwłoki. Cud, że żyjemy" - dodaje. 

Reklama

Muzycy wyszli z kraksy poobijani i podrapani. Najbardziej ucierpiał klawiszowiec, kompozytor największych hitów grupy, brat Jacka, Andrzej Zieliński (72).

"Ma połamane żebra, łopatkę, przesunięty kręg. Leży, ale na szczęście nie doszło do takiego uszkodzenia kręgosłupa, które unieruchomiłoby go całkowicie. Może ruszać rękami i nogami" – mówi z ulgą Jacek Zieliński.

Starszy brat musi pozostać we włocławskim szpitalu, jest przy nim córka. Rodzina próbowała załatwić transport rannego do rodzinnego Krakowa, ale lekarze się sprzeciwili – to mogłoby pogorszyć jego stan.

Trasa koncertowa zespołu nie zostaje odwołana – nie odbędzie się tylko jeden koncert, w Zakopanem.

"Mamy drugiego klawiszowca i dużo osób do śpiewania. Jakoś sobie poradzimy" – zapewnia Jacek Zieliński.

Twoje Imperium
Dowiedz się więcej na temat: Skaldowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy