Lidia Stanisławska musiała uciekać z domu. Kochanek zgotował jej piekło
W latach 70. Lidia Stanisławska (66 l.) należała do grona świetnie zapowiadających się młodych piosenkarek, którym wróżono wielką karierę. Zdobywała nagrody w Opolu i Sopocie, reprezentowała Polskę na kilku międzynarodowych festiwalach. Niestety, nie udało się jej dotrzeć na tzw. top, bo - co sama przyznała - nie umiała być gwiazdą. Dziś dorabia do emerytury... opowiadaniem anegdot o swoich koleżankach i kolegach z branży. Ze swoim partnerem przeszła piekło!
Pół wieku temu Lidia Stanisławska wylansowała kilka hitów, których jednak - choć kiedyś cieszyły się sporą popularnością - trudno dziś szukać w zestawieniach polskich przebojów wszech czasów. Piosenki "Na zawsze mój", "Czułość", "Z moich przeczuć" i "Dzwon nad doliną", które śpiewała na festiwalach i za które zgromadziła sporą kolekcję nagród, pamiętają tylko jej najwierniejsi fani...
Dlaczego nie udało się jej zrobić kariery, na jaką - dzięki charakterystycznemu "drżącemu" głosowi, talentowi i charyzmie - z całą pewnością zasługiwała?
Lidia Stanisławska uważa, że tak naprawdę nie zrobiła kariery, bo po prostu zabrakło jej szczęścia...
Piosenkarka przyznaje, że gdy w latach 70. ubiegłego wieku miała swoje pięć minut, nie potrafiła odpowiednio ich wykorzystać. W wywiadzie dla "Dziennika Lubelskiego" stwierdziła, że dopiero po latach zrozumiała, że o karierę trzeba dbać.
Lidia Stanisławska twierdzi, że powodem, przez który jej świetnie zapowiadająca się kariera nagle załamała się i na lata utknęła w martwym punkcie, był mężczyzna, dla którego odeszła od swojego pierwszego męża.
Kochanek, którego wpuściła do swojego domu, gdy jej córka Justyna miała sześć lat, zamienił życie ich obu w piekło.
Wokalistka dopiero niedawno przyznała, że były partner kilka razy pobił ją, kiedy stawała w obronie córki, której nie znosił...
Stosował wobec dziewczynki najbardziej wymyślne sposoby poniżania, a ona, broniąc własnego dziecka, była karana jeszcze dotkliwiej.
Kiedy piosenkarce wreszcie udało się uwolnić od tyrana, który na pożegnanie okradł ją ze wszystkiego, na odbudowanie kariery było już za późno. Co prawda wróciła na estradę, ale nie w charakterze gwiazdy, ale jako osoba wspomagająca innych artystów (przez wiele lat występowała jako "przerywnik muzyczny" i konferansjer podczas recitali Hanki Bielickiej).
Zaczęła też zarabiać... opowiadaniem anegdot o swoich koleżankach i kolegach z branży. Najpierw publikowała je na łamach "Tele Tygodnia" (robi to do dziś!), później zebrała je i wydała w formie książek ("Gwiazdy w anegdocie" i "Gwiazdy w anegdocie 2").
Życie Lidii Stanisławskiej tak naprawdę znów nabrało rumieńców, dopiero kiedy piętnaście lat temu związała się z lekarzem weterynarii Janem Magdziakiem. U jego boku rozkwitła na nowo. W marcu świętowali czternastą rocznicę ślubu...
W tym roku mija dokładnie dwadzieścia lat od premiery ostatniej płyty Lidii Stanisławskiej "Inna twarz". Od 2001 roku piosenkarka nie nagrała żadnych nowych utworów.
Trzy lata temu lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi. Pokonała chorobę i dziś - jak mówi - na nowo odkrywa urodę życia.
Lidia Stanisławska żartuje, że jest specjalistką w dziedzinie "jak nie zrobić kariery". Napisała nawet książkę pod takim właśnie tytułem. Opisała w niej swoje potyczki z show-biznesem.
Przed wybuchem pandemii Lidia Stanisławska regularnie spotykała się ze swoją publicznością na wieczorkach autorskich w domach kultury i bibliotekach oraz na festynach i innych tego typu imprezach plenerowych, podczas których śpiewała swoje piosenki i opowiadała anegdoty.
Kilka dni temu po raz pierwszy po rocznej przerwie spowodowanej lockdownem stanęła na scenie i wystąpiła jako gość specjalny na koncercie swej świętującej jubileusz 35-lecia pracy artystycznej przyjaciółki, Danuty Błażejczyk.
Bogusia z "Hotelu Paradise" występowała już wcześniej przed kamerą. "Nie wstydziła się nagości"
Sylwia Grzeszczak pokazała córkę! Bogna zaśpiewała z nią piosenkę. "Ale mała ma głosisko!" [WIDEO]