Linda Evans: kiedyś była gwiazdą, dziś stawia czoła ciężkiej chorobie
Życie nie traktowało jej lekko, zaznała niejednej krzywdy, ale zawsze potrafiła wybaczać. Dzięki temu jest szczęśliwa
W siedzibie producentów "Dynastii" przez całe lata 80. urywały się telefony. "Gdzie Alexis kupuje sukienki?", "Czy Blake ma prawdziwą opaleniznę?" - pytali widzowie. Ale przede wszystkim domagali się: "Znajdźcie milszego faceta dla Krystle!". Troska fanek wychodziła poza serialowe ramy.
"Dzwoniły i pisały, że pomogą mi umówić się na randkę" - śmieje się Linda Evans. "Oferowały nawet swoich narzeczonych i mężów jako eskortę! Co prawda byłam singielką, ale pisały, że mają do mnie zaufanie".
Nic dziwnego, bo historia biednej i dobrej sekretarki Krystle, która nawet po wejściu do najbogatszej i najbardziej zepsutej rodziny Ameryki nie straciła moralnego kompasu, to niemal historia Lindy. No, może z wyjątkiem wściekłego tarzania się z rywalkami po jedwabnych dywanach i zamiłowania do podwójnych poduszek na ramionach.
"Nigdy nie planowałam zostać aktorką, moim marzeniem było stworzenie prawdziwego domu" - powtarzała Evans. Pochodziła z ubogiej rodziny. Jej rodzice, zawodowi tancerze, ledwo wiązali koniec z końcem. Ojciec umarł na raka, gdy Linda zaczynała liceum. To wtedy, by przełamać smutek i nieśmiałość, dała się namówić na udział w castingu do reklamy.
Jej szczupła sylwetka i słynne kości policzkowe zachwyciły producentów - wkrótce Linda nie tylko pojawiała się w reklamach, ale podpisała też aktorski kontrakt z wytwórnią MGM na 250 dolarów tygodniowo. Zadebiutowała w odcinku jednego z popularnych sitcomów, "Bachelor Father".
Jej kariera nabrała tempa dzięki roli w westernowym serialu "The Big Valley", gdzie wcieliła się w córkę bohaterki, granej przez samą Barbarę Stanwyck. Gdy niedługo potem zmarła mama Lindy, Stanwyck wzięła młodziutką aktorkę pod swoje skrzydła.
"Nigdy nie zastąpię ci mamy, ale zawsze będziesz miała we mnie oparcie" - powiedziała. I dotrzymała słowa. Na planie serialu Linda poznała producenta, aktora, reżysera i fotografa w jednej osobie, 16 lat od siebie starszego Johna Dereka.
"Byłam tak podekscytowana, że ledwo mogłam oddychać" - opowiadała. "Gdy byłam nastolatką, miałam plakat z Johnem przyklejony nad łóżkiem. Spędziłam całe lata, wpatrując się w jego oczy".
Prawdziwy John Derek sprostał marzeniom zakochanej dziewczyny. "Gdy pewnego wieczora wróciłam do domu, cały salon tonął w świecach. John rozłożył przed kominkiem materac i przykrył go futrami, obok rozstawił kieliszki z szampanem i paterę z winogronami... Było cudownie".
Ceną za bajkowe życie z Derekiem była rezygnacja z kariery. Evans właściwie zniknęła z życia publicznego, jeśli nie liczyć... nagich zdjęć w "Playboyu". Derek uwielbiał ją fotografować, a gdy doszedł do wniosku, że brakuje mu pieniędzy na rozwijanie kolejnego z artystycznych przedsięwzięć, namówił ją na publikację. Tę samą sesję wydrukowano ponownie 11 lat później, gdy Evans stała się gwiazdą "Dynastii", ale na razie nic nie wskazywało, że kiedykolwiek zrobi karierę.
Zajęła się naprawą pogmatwanych relacji rodzinnych Johna, który był już wcześniej dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa, z primabaleriną Pati Behrs Eristoff, miał córkę i syna, których właściwie nie widywał. To Evans namówiła go na uregulowanie alimentów, część zapłaciła z własnej kieszeni.
"Nie znaliśmy go, zanim pojawiła się Linda" - mówiła Sean, córka Dereka.
"To ona nas odnalazła, praktycznie przedstawiła naszemu własnemu ojcu. Gdy jako 19-latek mój brat został sparaliżowany po wypadku motocyklowym, to ona się nim zajmowała. Wiem, że to brzmi kiczowato, ale Linda naprawdę wierzy, że istnieje dobro we wszechświecie. I zawsze staje po jego stronie".
Gdy w 1968 r. Linda i John brali ślub, to właśnie Sean była ich świadkiem. Choć Evans marzyła o dzieciach, nie spieszyła się. "Zajmowałam się dziećmi Johna, wydawało się, że na swoje mam całą wieczność" - mówiła. Myliła się.
W 1973 r. Derek wreszcie zaproponował jej udział w filmie. Kręcili w Grecji, a gdy dojechała na plan, dowiedziała się, że co prawda mąż cały czas bardzo ją kocha, ale od teraz musi dzielić się nim z 15-letnią Mary Cathleen Collins, znaną później jako Bo Derek - wtedy nieznaną nikomu aktorką, którą Linda jeszcze w Stanach sama przygotowywała do zawodu.
"On twierdzi, że byłam spokojna i przyjęłam wszystko ze zrozumieniem, ja pamiętam krzyki i płacz" - wspominała Linda. "Miałam ochotę umrzeć. John był dla mnie wszystkim". Do Stanów wróciła sama, wniosła o rozwód. John został w Europie, by doczekać "osiemnastki" i uniknąć procesu o współżycie z nieletnią. Mimo tego Linda przyjaźniła się z nim do końca jego życia, tak samo zresztą jak i drugą żoną Dereka, Ursulą Andress. Sean do dziś traktuje jak córkę.
Niedługo po rozwodzie wyszła za Stana Hermana, prężnego dewelopera, który zajmował się sprzedażą jej rezydencji po rozstaniu z Derekiem. Małżeństwo przetrwało tylko 4 lata i jak zwykle zakończyło się przyjaźnią. Herman również zamierzał zatrzymać Lindę w domu, ale tym razem postawiła na swoim.
"Po kolejnych stadiach smutku i wściekłości pomyślałam, że teraz w końcu zajmę się sobą. I moja kariera natychmiast poszybowała" - mówiła.
Gdy w 1980 r. dołączyła do obsady "Dynastii", zbliżała się już do 40., a w kuluarach szeptano, że jest zdecydowanie za stara. "Sprawiła, że dojrzałość jest sexy!" - ogłosiły jednak gazety, gdy serial stał się hitem, a zastępy kobiet ruszyły do fryzjera, by "zrobić się na Krystle".
Serial oglądało 100 mln widzów w 90 krajach świata, za jeden odcinek Evans zgarniała 40 tys. dolarów, nie mówiąc już o kontraktach reklamowych i lansowaniu specjalnej marki perfum i ubrań żywcem wyjętych z "Dynastii". Chociaż serial stał się synonimem amerykańskiego złego smaku, Evans została doceniona.
Począwszy od 1982 r., przez pięć kolejnych lat nominowano ją do Złotego Globu. Czy naprawdę była dobrą aktorką? Twórca "Dynastii" Aaron Spelling ujął to tak: "Hm... Ma przepiękne oczy". Ku rozpaczy fanów, po niemal dekadzie grania roli Krystle i pracy nierzadko po 14 godzin na dobę bez weekendów, Linda zdecydowała się odejść z serialu, który nie potrwał już długo bez niej.
Porzuciła aktorstwo i na małym ekranie pojawiała się już tylko jako instruktorka fitness w serii autorskich kaset z ćwiczeniami, założyła też sieć centrów gimnastycznych.
Duszę i ciało rozwijała z nowym partnerem, obdarzonym bujnym wąsem greckim muzykiem Yannim. Oboje godzili się na częste rozstania, podczas których Yanni komponował w samotności, a Linda poszukiwała nirwany pod okiem duchowej przewodniczki ze Szkoły Oświecenia Ramtha.
Po 9 latach związku Yanni tradycyjnie został przyjacielem Lindy, która dalej ruszyła drogą oświecenia samotnie. Duchowe ćwiczenia pomogły jej, gdy po 70-tce zaczęła mieć poważne kłopoty z kręgosłupem.
"Ból był koszmarem. Zrozumiałam, dlaczego ludzie czasem mówią, że nie warto żyć" - opowiadała. Zmaganie z chorobą trwało kilka lat, wreszcie pomogła laserowa operacja i lekarstwa, które sprawiły, że wypadły jej wszystkie włosy.
"Cóż, parę lat i odrosną. To, co widzicie, to peruka - wzruszała ramionami na początku ubiegłego roku 75-letnia Evans. I dodawała optymistycznie: "Ludzie w moim wieku mają jeszcze mnóstwo do zdziałania. Nie oddałabym mojej wiedzy i mądrości za gładką twarz i zwarte ciało".
***
Zobacz więcej materiałów: