Liszowska dwa razy porzucona
To partnerzy Joanny Liszowskiej za każdym razem podejmowali decyzję o rozstaniu - zdradza jej znajoma. Czy aktorka wreszcie wyciągnie wnioski ze swoich niepowodzeń miłosnych?
Zaczęło się od romansu z zajętym mężczyzną. Aktor Robert Rozmus był pierwszą "wielką miłością" Joasi. Zostawił dla niej swoją dziewczynę Ewę Kwiatkowską. W tym okresie Liszowska nie miałam jeszcze takiego parcia na szkło i nie opowiadała we wszystkich możliwych pismach o swoim związku.
Mimo to Rozmus porzucił ją w połowie 2004 roku i wrócił do Kwiatkowskiej, która wybaczyła mu zdradę. Załamana Liszowska na jednej z imprez poznała Tadeusza Głażewskiego, swoją drugą "wielką miłość".
Ten związek przeżywał wszystkie swoje wzloty i upadki w blasku fleszy, co Joasi bardzo odpowiadało. Sama umiejętnie podtrzymywała zamieszanie wokół swojej osoby, opowiadając o płomiennym uczuciu, jakie łączy ją z Tadkiem i o planach na przyszłość:
"Chcemy mieć dzieci, przynajmniej dwoje. Tedi ma siostrę, ja mam brata, dlatego uważamy, że pareczki są najfajniejsze" - mówiła między innymi.
Rozstanie z Tadeuszem także nieuchronnie nadeszło. "Rewia" zapytała znajomą aktorki, co sprawia, że nie może ułożyć sobie życia osobistego:
"W obu przypadkach to ona została porzucona. To typowa krakowianka, zwyczajna dziewczyna, myśląca poważnie o życiu i miłości. Za każdym razem chciała poważnego związku, małżeństwa, dzieci, a oni chcieli się bawić" - mówi koleżanka Liszowskiej.
Teraz Joanna jest w trzecim związku, ze Szwedem Olą Serneke, który jest zapewne jej kolejną "wielką miłością". Aktorka znowu zaczyna opowiadać w prasie o swoim uczuciu... Czy to błędne koło kiedyś się zatrzyma?