Los okrutnie doświadczył Ewę Mingę. Gwiazda zdradziła komu zawdzięcza życie
Życie Ewy Minge (52 l.) nie było usłane różami. Mimo sukcesu, jaki odniosła w dziedzinie mody, musiała borykać się z wieloma życiowymi dramatami, jak choćby białaczką. Projektantka nie ukrywa, że była bliska śmierci i nie dawano jej dużych szans. Wszystko zmieniło się, gdy odkryła, że w walce z chorobą nie jest sama.
Kiedy niedawno Ewa Minge pojawiła się na jednej ze stacji benzynowych, zaczepił ją jakiś człowiek.
"Pani nie nosi tego krzyża, bo nie wypada z tymi gusłami w dobie odwrotu mądrych od Kościoła" - powiedział.
Projektantka nie dała się sprowokować. Zamiast wdawać się w dyskusję, odparła: "Z Bogiem!".
Nie wstydzi się swojej wiary i jej symboli. Skromny różaniec z drzewa sandałowego przywiozła przed wielu laty z Izraela.
"Jak nie wisi mi na szyi, to jest schowany w torebce lub na ręku w postaci bransoletki"- wyjaśnia.
Drewnianych paciorków nie traktuje jednak jako elementu stylizacji, lecz najcenniejszą pamiątkę. Modlitwę różańcową odmawia w trudnych sytuacjach.
"To prawda, że jak trwoga, to do Boga. Często odkrywamy Go jako ostatnią deskę ratunku, dobrze ją mieć i mieć czego się trzymać, jak toniemy" - opowiada.
Przekonała się o tym na własnej skórze, gdy kilkanaście lat temu poważnie zachorowała. Diagnoza: przewlekła białaczka limfatyczna, brzmiała jak wyrok. Lekarze nie ukrywali, że rokowania nie są najlepsze. Na domiar złego Ewa wyjątkowo ciężko znosiła chemioterapię. Była po niej bardzo słaba, bez przerwy wymiotowała, nikła w oczach.
Czytaj więcej na następnej stronie:
Medycy długo szukali przyczyny, okazało się, że pacjentka ma niedorozwój wątroby. Z tą wadą musiała się urodzić. Nikt wcześniej tego jednak nie wykrył, pomimo iż od dziecka nie tolerowała doustnych leków. Specjaliści oznajmili, że ostatnią nadzieją będzie eksperymentalna terapia. Swoją batalię o zdrowie prowadziła samotnie.
O chorobie nie powiedziała nawet dorastającym synom - Oskarowi i Gasparowi. Biła się z myślami. W końcu zdecydowała, że zatai przed nimi, że ma raka. Po traumie rozwodu chciała im oszczędzić kolejnych trosk. Leczenie trwało 5 długich lat. Wiele razy modliła się na swoim różańcu o ocalenie życia. Stał się cud.
"Z dziesięciu poddanych leczeniu osób dziewięć odeszło, ja żyję" - wspomina.
Po latach postanowiła spłacić dług wdzięczności, zakładając Fundację Black Butterflies i wspierając innych chorych. Uważa to za znak, że właśnie wtedy poznała miłość życia. Jej przyszły mąż przekazał część zysków ze sprzedaży swoich produktów, by wesprzeć działalność Ewy Para w 2017 roku wzięła ślub.
"Spotkałam wreszcie mężczyznę, który jest moim największym przyjacielem" - mówi.
Czytaj więcej na następnej stronie:
Wiara sprawia, że łatwiej jej znosić ciosy losu. Jednym z najdotkliwszych, oprócz śmierci ukochanej mamy, była utrata dziecka, które nosiła pod sercem. Zanim poroniła, wydarzyło się coś, co później odczytała jako sygnał z Nieba. Projektantka dostała od synów pod choinkę glinianego aniołka.
"Pewnego dnia obudziłam się i zobaczyłam, że stracił skrzydła. Kiedy zasypiałam, były jeszcze, a teraz znalazły się obok niego" - wspomina w autobiografii.
Gdy podniosła się z łóżka, nagle poczuła przeszywający ból brzucha. Natychmiast wiedziała, że dzieje się coś bardzo złego. Lekarz szybko pozbawił ją złudzeń, że jeszcze kiedyś zostanie mamą.
"Mój cud też odszedł ode mnie" - wyznała ze smutkiem.
Mimo dramatycznych doświadczeń nie straciła wiary. Jest wdzięczna Bogu za synów, nazywa ich największymi darami. Wierzy też, że ma w Niebie swego osobistego aniołka, który otacza ją opieką. Kieruje się w życiu Dekalogiem i obowiązkiem pomocy innym.
Gdy wybuchła epidemia, natychmiast przestawiła produkcję w swojej szwalni, w której na co dzień powstają wytworne kreacje podziwiane na najbardziej prestiżowych tygodniach mody.
"Pomimo strachu, nie tylko o zdrowie, na moje hasło i tym razem nie zawiedliście. Od wczoraj produkujemy maseczki medyczne dla szpitali, które się do nas zgłosiły. Zdobyliśmy surowiec i dopóki nam go starczy, pracujemy. Za darmo!" - napisała, chwaląc pracowników, którzy dołączyli do szczytnej akcji.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: