Maciej Damięcki i Anita Dymszówna: Dwa lata z kobietą fatalną!
Środowisko aktorskie długo nie mogło darować Anicie Dymszównie i Maciejowi Damięckiemu tego, co zrobili z chorym Adolfem Dymszą!
Zawsze mu się podobała. Wodził za nią wzrokiem, do czego okazji nie brakowało, bowiem Maciej Damięcki (72 l.) i Anita Dymszówna (†55 l.) studiowali na jednym roku w PWST w Warszawie.
Nie myślał jednak, że kiedykolwiek zdobędzie tę długowłosą blondynkę. Nie był przecież typem amanta.
Jednak Maciej był uroczy, z tym swoim ciepłym uśmiechem i figlarnym spojrzeniem łobuziaka. Lubił się bawić i zawsze był duszą towarzystwa. Poczucie humoru zjednywało mu mnóstwo przyjaciół i przyjaciółek.
"Maciek przyprowadza do domu coraz to nowe narzeczone drabiny! Otwierając im drzwi, trafiam wzrokiem zawsze akurat na… pępek.
Nie przebiera zresztą zbytnio w towarzyszkach. Jak na razie żadna mnie nie zachwyciła" – pisała jego mama Irena Górska-Damięcka (†98 l.) w książce "Wygrałam życie".
I Maciej, i Anita pochodzili z artystycznych rodów. On był synem aktorskiej pary – wspomnianej Ireny Górskiej-Damięckiej i Dobiesława Damięckiego (†52 l.), ona zaś córką wybitnego komika Adolfa Dymszy (†75 l.) i tancerki Zofii Olechnowicz (†74 l.).
To Anitę i Macieja nie tylko łączyło, ale i wyróżniało. Wychowywali się w teatrach, w ich domach bywali ludzie kultury, dyskutowało się o sztuce. Tak ukształtowani, doskonale się rozumieli.
Na rozmowach jednak zwykle się kończyło… Po dyplomie spotkali się w trakcie pracy nad spektaklem Teatru Telewizji.
Maciej Damięcki był już wtedy bardzo popularny. Serial "Stawka większa niż życie", w którym wystąpił w podwójnej roli, oraz komedia "Rzeczpospolita babska" biły przecież rekordy popularności.
Wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie.
Czytaj dalej na następnej stronie...
"Zastaję Maćka z Anitą. Oświadczają mi, że postanowili się pobrać! Dom zaniedbany, koszmar! 1 kwietnia 1970 roku odbywa się ślub Maćka z Anitą. Sześćdziesiąt siedem osób! Dymszowie! Zabawa! Balanga!" – wspominała mama pana młodego w swojej książce.
Ale po weselu zaczęło się codzienne życie dwojga bardzo młodych ludzi. Wyprowadzili się od matki aktora do małego mieszkanka przy Czerniakowskiej w Warszawie.
Czasem na estradzie występowali w duecie. Ale poza tym nie pasowali do siebie, więc kiedy minęła erotyczna fascynacja, coraz trudniej było im się dogadać.
On lubił zabawę, karty, zakrapiane imprezy do rana. Ale był też rodzinny, sentymentalny i uwielbiał dzieci.
Potrzebował kobiety, która silną ręką zaprowadzi w jego życiu porządek, wniesie spokój, da mu potomstwo.
Anita nie była w stanie dojść do ładu sama ze sobą. Rozedrgana, nadwrażliwa, z kompleksem wybitnego ojca, któremu nie potrafiła dorównać, nie umiała należycie wejść w rolę żony…
Czytaj dalej na następnej stronie...
Nawet Adolf Dymsza, z początku zdystansowany do zięcia, potem zalecał mu, aby próbował okiełznać chodzącą własnymi ścieżkami żonę.
"Anita to urocze i nieprawdopodobnie utalentowane skądinąd, ale… zwierzątko. Strzela pomysłem adoptowania dziecka z sierocińca. Na szczęście do tego nie doszło. Ona jednak dyktuje tempo życia!
Maciek usiłuje nadążyć za nią. Czekam. Może jednak te wzburzone fusy osiądą na dnie?" – Irena Górska-Damięcka z wielkim niepokojem przyglądała się małżeństwu syna.
Wkrótce do kłopotów młodych małżonków doszły poważne problemy zdrowotne Adolfa Dymszy. Aktor ciężko chorował, w końcu stał się całkowicie nieświadomy i bezwładny.
Jego żona, była tancerka z chorym kręgosłupem, nie dawała sobie rady z opieką.
Dymszowie mieszkali jednak pod Warszawą, trzeba tam było dojeżdżać. Ta sytuacja nie wpłynęła dobrze na kulejące i tak małżeństwo, a później była przyczyną pogłębiającego się dramatu Anity Dymszówny.
"Środowisko miało do nas pretensje, że oddaliśmy go do przytułku i jesteśmy najgorsi na świecie" – żalił się Maciej Damięcki wiele lat później.
Po dwóch latach nieudanego pożycia małżonkowie się rozstali. Aktorka wyjechała aż do Szczecina. Trzy lata później zmarł Adolf Dymsza...
Czytaj dalej na następnej stronie...
Maciej zaczął układać sobie życie na nowo...
"Odbyłam z nim długą, szczerą rozmowę. Wyznał mi, że pragnie mieć jak najszybciej córeczkę, by sprawować nad nią jak najdłuższą opiekę.
Byłam wzruszona. Pomyślałam, że może doczekam się jeszcze drugiej synowej, z prawdziwego zdarzenia, z której mogłabym być dumna…" - pisała mama aktora.
Marzenia się spełniły. Na początku lat 80. aktor poznał Joannę Stankiewicz. Pobrali się. Wkrótce na świat przyszły ich dzieci: najpierw syn Mateusz (35 l.), a potem córka Matylda (30 l.).
Niestety, Anita Dymszówna nie miała tyle szczęścia. Najpierw środowisko postanowiło ją ukarać za ojca. Nie podawano jej ręki, w SPATiF-ie wstawano od stolika, kiedy podchodziła.
Nie angażowano jej do pracy. Bojkotujący, zapytani, czy ofiarowali jakąkolwiek pomoc, kiedy Adolf Dymsza żył, nie mieli odpowiedzi.
Do tego jej kolejne miłości kończyły się dramatycznie. W końcu aktorka załamała się. Pozrywała kontakty, wyjechała z Warszawy. Zmarła w 1999 roku.
"Była fantastyczną, zdolną aktorką, ale sama o sobie mówiła, że jest naznaczona przez los piętnem kobiety fatalnej.
Miała kilku narzeczonych, wszyscy tragicznie zmarli. Często dzwoniła i mówiła: jak to dobrze, żeśmy się rozwiedli, bo chociaż ty jeden żyjesz" - wyznał Maciej Damięcki po latach.