Maciej Maleńczuk skazany! Krakowski sąd utrzymał wyrok!
Krakowski sąd odwoławczy utrzymał wyrok skazujący Macieja Maleńczuka za pobicie działacza antyaborcyjnego. "Jestem niewinny w świetle prawa moralnego. Na każdej złotówce, którą zarobicie na tej sali, jest kropla krwi Izy z Pszczyny" - mówił na sali sądowej muzyk.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy wydarzenia, które miało miejsce w grudniu 2016 roku na Rynku Głównym w Krakowie, gdzie odbywała się demonstracja fundacji Pro-Prawo do Życia. Zebrani domagali się ustawy całkowicie zakazującej aborcji w Polsce.
Manifestacja oburzyła przechodzącego obok Macieja Maleńczuka. Jeden z protestujących oskarżył muzyka, że ten wyrwał mu trzymany w ręce plakat antyaborcyjny i uderzył go w twarz.
Prywatny akt oskarżenia przygotowali prawnicy Ordo Iuris. Do sprawy przystąpiła prokuratura.
Maciej Maleńczuk nie przyznał się do winy. Dowodem przemawiającym przeciwko niemu miały być jednak wpisy na Facebooku, w których Maleńczuk miał rzekomo przyznawać się do tego, że zaatakował Łukasza K.
Maleńczuk stwierdził, że konto nie należało do niego. Sąd zwrócił się do właściciela Facebooka o dane autora kotna, ale strona amerykańska odmówiła.
Sąd pierwszej instancji uznał jednak Maleńczuka winnym i nakazał mu zapłacić 6 tysięcy złotych grzywny oraz tysiąc złotych zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego mężczyzny. Muzyk miał też pokryć koszty zastępstwa procesowego strony przeciwnej.
Wyrok nie zadowolił żadnej ze stron. Maleńczuk chciał uniewinnienia, a oskarżyciel żądał zaostrzenia kary i skazania muzyka na miesiąc pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
14 grudnia w krakowskim sądzie odbyła się kolejna rozprawa. Maciej podtrzymywał swoje stanowisko.
"Wystąpiłem w imieniu wszystkich kobiet, bo moim obowiązkiem prawnym i moralnym było zakończenie tej pikiety. Tam były dzieci, a oni pokazywali naturalnej wielkości nagie, rozszarpane ciała dzieci. Na to nie mogę się zgodzić. Prawo moralne było po mojej stronie. I manifestacje kobiet dwa lata później to potwierdziły. Wyskoczył do mnie facet o wyglądzie kibola, ewidentnie mnie zaatakował, nie wyglądał na obrońcę życia, tylko regularnego kibica. I musiałem go odepchnąć, bo parł na mnie" - cytuje jego słowa z sali sądowej "Gazeta Wyborcza".
"Jestem niewinny w świetle prawa moralnego. Na każdej złotówce, którą zarobicie na tej sali, jest kropla krwi Izy z Pszczyny" - dodał oburzony po usłyszeniu wyroku.
Sąd odwoławczy utrzymał bowiem wyrok w mocy.
"Sąd pierwszej instancji przeprowadził obszerne postępowanie, wyjaśnił wszystkie kwestie, skrupulatnie ocenił dowody i prawidłowo ustalił stan faktyczny" - oceniła sędzia Jadwiga Żmudzka.
Sam Maleńczuk tak skomentował całą sprawę:
"Zapłacę całą grzywnę, ale jeśli taka sytuacja się powtórzy w przestrzeni publicznej, zareaguję podobnie" - zapewnił muzyk.
Zobacz też:
Esmeralda Godlewska pisze książkę. Będą gwałty, zdrady, sława i pieniądze...
Marta Linkiewicz wspomina noc w autokarze: "Moją siostrę wytykali palcami"