Maciej Orłoś podjął wyzwanie w "Teleexpressie". Nie do wiary, co powiedział na wizji
Maciej Orłoś (63 l.) chyba nie tak wyobrażał sobie powrót do TVP. Dziennikarz po ośmioletniej przerwie znów prowadzi „Teleexpress”. W ostatnim wydaniu serwisu czekało na niego nie lada wyzwanie. Prezentera zmuszono do wypowiedzenia niełatwych słów.
Maciej Orłoś niecałe dwa tygodnie temu powrócił na swoje dawne stanowisko. Jako prezenter "Teleexpressu" znów piastuje stanowisko prawdziwego dziennikarza, co bez wątpienia jest miłą odskocznią od youtubowej działalności i publikowania filmików, poruszających nieco naiwne tematy związkowe.
Mało kto pamięta już, w jakich okolicznościach Maciej Orłoś żegnał się prawie 8 lat temu z publicznym nadawcą. Dziennikarz w 2016 roku odszedł z TVP po zmianie władzy.
"Niektórzy myślą, że mi podziękowano, ale nie — to ja podziękowałem. Nie chciałem firmować twarzą telewizji, która manipuluje widzami" — napisał na odchodne na platformie X.
Od tego momentu Maciej Orłoś był skazany na siebie. Pracę na etacie zamienił na typowo influencerskie zajęcia. Sporo podróżował z dużo młodszą partnerką i nagrywał filmiki na YouTube. Do "Teleexpressu" powrócił 4 stycznia.
"Dzień dobry państwu, witam po krótkiej 7,5-rocznej przerwie. Bardzo mi miło, że możemy ponownie się zobaczyć. Jak śpiewał Zbigniew Wodecki "lubię wracać tam, gdzie byłem". "Teleexpress" wjeżdża na odnowione tory. Będzie jechał szybko, dynamicznie, lekko, punktualnie i rzetelnie" — tymi słowami Maciej Orłoś przywitał się z widzami w swoim pierwszym wydaniu "Teleexpressu" po długiej przerwie.
Na temat "debiutu" Orłosia w nadawanym o 17:00 magazynie krążyły przeróżne opinie. Jedni zachwycali się powrotem prezentera na stare śmieci, inni narzekali na nudę i wytykali przeciętność. Niezależnie od krążących opinii, celebryta dzień po dniu pojawia się na antenie TVP i prezentuje najświeższe wiadomości z kraju i ze świata. Tak było również dziś, 15 stycznia. Zapowiadając jeden z materiałów, Maciej Orłoś musiał stawić czoła trudnemu wyzwaniu. Dziennikarz nie miał innego wyjścia, jak przeczytać skomplikowane zdania logopedyczne.
"Król Karol kupił królowej Karolinie korale, wyrewolwerowany rewolwerowiec, w czasie suszy szosa sucha, czy cóż, że cesarz ze Szwecji. Z takimi łamańcami językowymi mogą być problemy, ale nie ma co załamywać rąk, tylko trzeba ćwiczyć. Tak właśnie robią w Teatrze Lalek Pleciuga w Szczecinie" - mówił bez zająknięcia Maciej Orłoś w najnowszym wydaniu "Teleexpressu".
Trzeba przyznać, że Maciej Orłoś nie ma najmniejszych problemów z dykcją ani artykulacją. Chwilę później w programie zaprezentowano krótki reportaż zrealizowany podczas zajęć poprawnego mówienia, prowadzonych przez aktorkę, Katarzynę Klimek.
Zobacz też:
Agata Młynarska ujawnia mroczny sekret TVP. Na Woronicza ukrywają go od lat
Powrót Maciej Orłosia do "Teleexpressu" nie spełnił oczekiwań? Ekspert nie ma żadnych wątpliwości