Maciej Orłoś nie podpisał listu w obronie Przemysława Babiarza. Teraz wiadomo dlaczego
Afera, która rozpętała się po kontrowersyjnych słowach Przemysława Babiarza, zatacza coraz szersze kręgi. Teraz do dyskusji włączył sie Maciej Orłoś, który po wielu latach przerwy wrócił do pracy na Woronicza. Okazuje się, że prezentera najbardziej interesują nie słowa dziennikarza, ale... reakcja jego kolegów z redakcji.
Od kilku dni w polskich mediach trwa intensywna dyskusja na temat afery wokół dziennikarza Telewizji Polskiej - Przemysława Babiarza. Słynny spiker, który komentował na antenie inaugurację Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, podpadł swoim przełożonym, został zawieszony i odsunięty od dalszego komentowania imprezy.
Największe kontrowersje wzbudziły przede wszystkim słowa dziennikarza o piosence Johna Lennona, która ubarwiła ceremonię otwarcia. Zdaniem prowadzącego, "Imagine" jest wątpliwym etycznie ideologicznym hymnem.
To jednak nie wszystko. Przemysław Babiarz miał ponieść surowe konsekwencje, także z powodu swojego rzekomego nieprofesjonalizmu.
"Gdyby chodziło tylko o nieszczęsnego Lennona, to nie byłoby zawieszenia. Ale osobliwych uwag było znacznie więcej. Do tego był kompletnie nieprzygotowany, nie znał nazwisk sportowców, mylił Joannę d'Arc z "amazonką", zagadywał w nieodpowiednich momentach... Zaproszono go do pozostania w TVP, mimo licznych wątpliwości z powodu jego sympatii do poprzednich władz, bo do tej pory odznaczał się profesjonalizmem" - tłumaczył anonimowy pracownik stacji w rozmowie z "Super Expressem".
Do głośnej afery odnosi się coraz więcej gwiazd polskiego show-biznesu - swoje zdanie zdążyli przedstawić już między innymi: Tomasz Lis, Rafał Mroczek, Wojciech Mann i Włodzimierz Szaranowicz.
Teraz głos w sprawie zdecydował się zabrać Maciej Orłoś - popularny prezenter "Teleexpressu", który po kilku latach przerwy wrócił do pracy na Woronicza.
Chociaż nie odniósł się on do zachowania komentatora, zwrócił uwagę na list, który w obronie dziennikarza napisali sportowcy i pracownicy Telewizji Polskiej.
"Jeśli chodzi o list w obronie P. Babiarza, nie chcę komentować meritum protestu. Mój komentarz dotyczy czegoś innego" - zaczął 64-latek i dodał, że w czasach "dobrej zmiany" takie gesty były rzadkością.
" (...) nie było listów w obronie zwalnianych przez Kurskiego dziennikarzy, tudzież wyrażających sprzeciw wobec zalewu (...) manipulacji wylewających się z mediów publicznych" - ocenił w mediach społecznościowych.
Czy zgadzacie się z opinią prezentera "Super Expressu"?
Zobacz też:
Przemysław Babiarz zawieszony w TVP Sport. Dziennikarze stacji reagują
Tak Przemysław Babiarz traktuje ludzi. Głos zabrał uczestnik "Va Banque"
TVP oficjalnie potwierdziło. Przemysław Babiarz zawieszony w trybie pilnym