Reklama
Reklama

Maciej Stuhr namawia do oddawania szpiku

Maciej Stuhr został laureatem akcji "Życzenie Agaty" organizowanej przez miesięcznik "Pani". Aktor, który w 2009 roku sam oddał szpik, namawia innych do ratowania życia.

W którym momencie pojawiła się decyzja, żeby oddać szpik kostny?

Maciej Stuhr: - Moja decyzja była podjęta w dwóch etapach, co być może było jakimś ułatwieniem. Najpierw pojechałem do banku szpiku, nie po to, żeby oddać szpik, tylko żeby jako osoba medialna nagłośnić akcję. A dopiero później zadzwonił telefon z konkretną osobą i konkretną potrzebą, więc już wiedziałem, że nie ma czasu na żadne wahanie i zrobiłem to z największą przyjemnością.

Jak wygląda cały proces? Wielu ludziom kojarzy się z poważną operacją, która ma potem wpływ na nasze życie. Czy tak jest faktycznie?

Reklama

M.S.: - W ogóle nie. Przygotowania do zabiegu trwały pięć dni, a ja w tym samym czasie grałem wieczorami bardzo ciężkie przedstawienia. Musiałem zrobić jeden dzień przerwy na zabieg pobrania krwi, a następnego dnia byłem zupełnie sprawny. Są dwie metody na to, żeby oddać szpik. Jedna z nich faktycznie polega na zabiegu operacyjnym i wówczas pobiera się w szpitalu szpik z kości biodrowej. Ja zdecydowałem się na zabieg mniej inwazyjny, czyli pobranie komórek macierzystych z krwi. Przez pięć dni należy wtedy brać lekarstwo, które spowoduje, że te komórki ze szpiku kostnego wejdą do obiegu krwi. Potem należy spędzić parę godzin w szpitalu podłączonym do dwóch rurek. Jedna rurka pobiera krew z komórkami, a druga oddaje ją bez komórek. To cała filozofia.

Czy poznał pan osobę, która otrzymała od pana szpik?

M.S.: - Na razie prawo medyczne tego zabrania, ale za pół roku, jeśli obie strony będą tego chciały, to możemy się spotkać.

Chce pan?

M.S.: - Myślę, że tak. Chociaż chciałbym być dobrze zrozumiany. Cel był zupełnie inny i zrobiłbym to nawet wtedy, gdyby ta osoba miała być anonimowa.

Jako osoba medialna jest pan w stanie zachęcić ludzi. Jaki powinien być pierwszy krok?

M.S.: - Przede wszystkim należy poznać fakty, bo cały czas takie rzeczy pozostają w sferze naszej wyobraźni i mitów. Więc fakty są takie, że nie jest to trudne, ani bolesne, ale musi być świadome. Słyszałem, że ludzie się decydują, a potem się wahają. Chcemy takich dawców, którzy są świadomi, naprawdę chcą to zrobić i się wszystkiego na ten temat dowiedzieć. Najlepszym sposobem, żeby się dowiedzieć jest wejście na stronę www.leukemia.pl i tam jest kontakt do ekspertów, którzy nas skierują pod konkretny adres, co też jest ważne. Dowiedziałem się ostatnio smutnej rzeczy. Istnieje pewna firma, która - choć w nazwie ma Polskę - jest niemiecka i gremialnie ściąga polskich dawców, a później każe sobie słono płacić za pobranie szpiku i robi na tym dobry interes.

Jak zareagował pan na to wyróżnienie?

M.S.: - Moje oddawanie szpiku rozpatruje na dwóch poziomach. Po pierwsze - ma to wymiar osobisty i dotyczy mnie i tej drugiej osoby. To wymiar intymny i jedna z najważniejszych rzeczy, jakie zrobiłem w życiu. Drugi wymiar dotyczy mojej działalności medialnej i promowania idei. Nie waham się nawet współpracować z tabloidem, bo wiem, że służy to dobrym celom. Skoro przy moim napiętym grafiku i lenistwie udało mi się pójść i oddać szpik, to wierzę, że innym też się uda.

Zobacz również: Maciej Stuhr oddał szpik

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Agata Mróz-Olszewska | Maciej Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy