Macocha Kukulskiej wyjawiła swoją prawdę dopiero po latach. Okrutne plotki zniszczyły jej karierę! "Zrobiono ze mnie potwora"
Monika Borys przed laty próbowała swych sił w show-biznesie. Na swoim koncie ma nawet kilka przebojów, które nuciła niemal cała Polska. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej znana jest z tego, że była drugą żoną Jarosława Kukulskiego, który związał się z nią po tragicznej śmierci Anny Jantar. Monika musiała się mierzyć nie tylko z porównaniami do swojej słynnej poprzedniczki, ale i krzywdzącymi plotkami dotyczącymi jej relacji z Natalią Kukulską. Media pisały, że panie nie mają najlepszych kontaktów, a samą Monikę porównywano do macochy z bajki o "Kopciuszku". Po rozstaniu z Kukulskim Monika jeszcze długo nie mogła zaznać spokoju. Zakończyła swoją karierę muzyczną i całkiem zmieniła branżę. W mediach zagościła ponownie dopiero po ukazaniu się pewnego szokującego artykułu na jej temat w jednym z magazynów. "Postanowiłam się po prostu rozwieść i zniknąć z życia rodziny, w której nigdy nie byłam akceptowana" - stwierdziła gorzko po latach.
Monika Borys na polskiej scenie muzycznej zadebiutowała pod koniec lat 80. i to ze sporymi sukcesami. Po udanych występach na festiwalach w Sopocie i Opolu uznano ją w plebiscycie czytelników "Panoramy” za najlepszą debiutantkę roku.
Jednak jej kariera nabrała zawrotnego tempa, gdy na jej drodze pojawił się kompozytor Jarosław Kukulski. W 1989 roku zdobyła nagrodę publiczności podczas koncertu "Premier" na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jej piosenkę "Co ty królu złoty" nuciła wówczas cała Polska.
Rozwijał się także jej związek z Kukulskim, któremu urodziła syna Piotra. Niestety, jej pozycja na rynku muzycznym z każdym następnym rokiem jednak słabła, za to coraz większą karierę zaczęła robić jej pasierbica.
"Miałam swoje pięć minut i jestem wdzięczna losowi, że mogłam przeżyć cudowną przygodę z piosenką, ale... to już nie wróci. (...) Gazety robią ze mnie potwora. Jestem szykanowana i niszczona" - żaliła się w wywiadach Borys.
I faktycznie prasa coraz mocniej zaczynała interesować się jej życiem rodzinnym, a sensację wzbudzały doniesienia o jej burzliwych relacjach z Natalią, która w połowie lat 90. szturmem podbiła polską scenę muzyczną, stając się jedną z największych gwiazd tamtych czasów.
Małżeństwo Moniki i Jarosława w pewnym momencie się rozpadło, a sama piosenkarka usunęła się w cień. Liczyła, że media dadzą jej spokój i przestaną pisać o jej relacjach z Kukulskimi. Tak się jednak nie stało...
"Wróciły te cudowne artykuły, skupiające się na robieniu ze mnie jędzy, a z Natalii pokrzywdzonej. Jakby ktoś robił to specjalnie... Wiele osób przeszkadzało mi w powrocie. W końcu doszłam do wniosku, że głową muru nie przebiję. Nie pozostało mi nic innego, jak wycofać się z życia publicznego" - opowiadała Borys w "Party".
Przez kolejne lata o Monice pisano niewiele. Temat wrócił za sprawą głośnego artykułu Krystyny Pytlakowskiej, który ukazał się na łamach "Vivy". Wynikało z niego, że Monika Borys okrutnie traktowała swoją pasierbicę.
"Pamiętam, że gdy byłam w latach 90. w segmencie na Żoliborzu, Natalia zaprosiła mnie do pokoju na strychu. Chciała pokazać mi swoją pierwszą Platynową Płytę. Miała wtedy 15 lat. Spytałam ją, czy lubi Monikę i jak się im układa. Nabrała wody w usta. Dowiedziałam się tylko, że lodówka jest pełna karteczek z napisem "Dla Piotrusia" ponaklejanych na zapakowane jedzenie. To mówiło samo za siebie"- pisała Pytlakowska na łamach "Vivy!".
Monika Borys postanowiła wówczas szybko zareagować. W wywiadzie dla Onetu nie kryła swego oburzenia:
"Naczytałam się w moim życiu wiele kłamstw o sobie, które zaczęły powoli, ale skutecznie niszczyć moje życie, karierę i spokój. Nigdy nie próbowałam się bronić, ani reagować na wszelkie oszczerstwa. Postanowiłam się po prostu rozwieść i zniknąć z życia rodziny, w której nigdy nie byłam akceptowana, naiwnie licząc, że nagonka na mnie się skończy. Ale nawet gdy już nie byłam częścią tej rodziny, nadal przy każdym artykule czy wywiadzie z Natalią, czytałam, jakie to ona miała straszne życie ze mną, jaka jestem okropna. Najbardziej zawsze podobały mi się teksty w gazetach w stylu "jak powiedział nam przyjaciel rodziny" i potem stek kłamstw. Nigdy ów przyjaciel nie miał ani imienia, ani nazwiska. I tak jest niestety do dzisiaj. Chociażby w ostatnim magazynie Viva!. Artykuł napisany przez panią Krystynę Pytlakowską jest stronniczy, przepełniony jadem w stosunku do Piotrka i mnie, kłamstwami i bzdurami niby to usłyszanymi od Jarka, Natalii i sąsiadów zaprzyjaźnionych z nimi" - wyznała Borys.
Odniosła się też do szokującego fragmentu o wydzielaniu Natalii jedzenia i rezerwowaniu smakołyków tylko dla Piotrka:
"Nigdy nie przyklejałam żadnych karteczek na jedzenie w lodówce. Nie wiem, czemu pani redaktor robi z Natalii Kopciuszka. Natalia nie mieszkała na strychu, tylko w największym pokoju na poddaszu, który sama wybrała" - przekonywała Monika.
Po tej ostatniej aferze Borys znów zapadła się pod ziemię i zajęła się prowadzeniem biznesu. Nieoczekiwanie odkryła w sobie talent do... budowy domów. Najpierw wybudowała dom dla siebie, potem blok z apartamentami do wynajęcia, a dziś ma własną firmę deweloperską.
Świetnie się jej wiedzie, a przede wszystkim ceni sobie święty spokój, choć ten czasami bywa zakłócany kolejnymi aferami związanymi z synem, który swego czasu też postanowił wkroczyć do show-biznesu, stając się głównie pośmiewiskiem.
"Ciężko pracuję na swoje utrzymanie" - mówi Monika, a pytana, czy czasem myśli o powrocie na scenę, twierdzi, że wystarcza jej śpiewanie w łazience.
Zobacz też:
Choroba złamała Natalię Kukulską. Musiała odwołać trasę koncertową.
Katolicki tygodnik ujawnia informacje o kryzysie w małżeństwie Kukulskiej!