Magdalena Cwenówna: Tego nie umiała wybaczyć
Chciała być dla niego tą jedyną – powierniczką jego tajemnic i muzą. I była, ale do czasu, gdy w teatrze, w którym oboje pracowali, pojawiła się młodziutka Edyta Jungowska.
Kiedy szła korytarzem w szkole teatralnej w Łodzi, gwar rozmów nagle cichł. Wszyscy wpatrywali się w Magdalenę Cwenównę (64 l.). Jej sprężyste ruchy i uroda robiły wrażenie.
Świadomej swojej atrakcyjności dziewczynie nie w głowie były jednak miłosne przygody. Na pierwszym miejscu stawiała pracę i szlifowanie aktorskiego talentu.
Wszystko się zmieniło, gdy 20-letniej studentce powierzono przygotowanie zastępstwa w Teatrze Narodowym, gdzie Adam Hanuszkiewicz pełnił funkcję dyrektora. Pierwsze spotkanie z aktorskim guru, będącym dla niej źródłem inspiracji, wypadło tak dobrze, że dekadę później, w połowie lat 80., znaleźli się w zespole tej samej placówki - Teatru Powszechnego w Łodzi.
Choć dzieliło ich 30 lat, lubili swoje towarzystwo. Często można ich było spotkać pogrążonych w żarliwej dyskusji o kondycji teatru, ale i sprawach bardziej przyziemnych.
Gdy rozpadło się małżeństwo Hanuszkiewicza z Zofią Kucówną, była dla niego wsparciem. Ta sytuacja jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła. I to do tego stopnia, że w 1990 r. Hanuszkiewicz ożenił się po raz kolejny. Jego czwartą i ostatnią partnerką została Magda.
Wkrótce Hanuszkiewicz objął funkcję dyrektora Teatru Nowego w Warszawie, gdzie niebawem zaangażował swoją żonę. Cwenówna żyła w przekonaniu, że od tej pory to ona będzie główną gwiazdą sceny i ulubioną aktorką mistrza - tak jak było w przypadku poprzednich jego żon.
I, rzeczywiście, Magda zagrała wiele ról, ale oczy i zainteresowanie jej męża były skierowane na kogoś innego... W tym samym czasie bowiem w Teatrze Nowym pojawiła się Edyta Jungowska (52 l.), młoda aktorka, która dopiero ukończyła warszawską szkołę teatralną.
- Zawdzięczam Adamowi Hanuszkiewiczowi bardzo wiele. On jako pierwszy uwierzył we mnie i zatrudnił mnie w swoim teatrze. Sekundował mi zawsze, nawet w chwilach mojego błądzenia. Gdyby nie on - nie byłoby mnie - podkreślała Edyta.
- Wzajemna fascynacja nie uszła uwadze Magdy. Była zazdrosna, zwłaszcza kiedy zrozumiała, że Adam wyżej ceni Edytę jako aktorkę i troszczy się o jej karierę bardziej niż o rozwój zawodowy żony - zdradza znajomy Magdy pragnący zachować anonimowość.
- Dostawałam od niego uwagi, które bolały, ale nigdy nie poniżył mnie jako człowieka. Do dzisiaj jestem z nim silnie związana - wyznała Jungowska.
W końcu lat 90. Cwenówna odetchnęła wreszcie z ulgą. Rywalka opuściła Teatr Nowy i przeniosła się do Teatru Studio, gdzie dostała angaż. Tym samym osłabły jej więzi z mistrzem Adamem...
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: