Reklama
Reklama

Magdalena Środa apeluje: Zacznijcie mówić!

Magdalena Środa (57 l.) liczy, że opinia publiczna pozna niebawem nazwisko "szefa ze znanej stacji telewizyjnej, który molestował swoją pracownicę".

O sprawie na początku lutego napisał tygodnik "Wprost", publikując rozmowę z dziennikarką, która była molestowana w jednej z dużych stacji telewizyjnych przez swojego szefa. Choć nie padło żadne nazwisko, internauci nie mieli wątpliwości, kto tak naprawdę mógł dopuścić się wykroczenia.

"Mój oprawca robi karierę. Przeprowadza wywiady z najważniejszymi osobami w Polsce, ciągle kieruje dużym zespołem telewizyjnym. Ja odeszłam ze stacji. Chcę zapomnieć o sprawie" - żaliła się kobieta.

Głos w sprawie natychmiast zabrała Omenaa Mensah z TVN, chwaląc się, że doskonale wie o kogo chodzi, ale nie powie. Zresztą - jej zdaniem - jeśli kobieta nie potrafi postawić wyraźnej granicy, to mężczyzna to wyczuje.

Reklama

Taką postawę pogodynki potępia Magdalena Środa, etyk i feministka, podkreślając, że naganne jest wspieranie osób molestujących tylko dlatego, że są "swoi".

Filozof apeluje więc, by ludzie mediów w końcu zaczęli mówić, nie zamiatali pewnych spraw pod dywan i reagowali na krzywdę innych, gdyż "odpowiedzialność spoczywa nie tylko na sprawcach zła, ale i tych, którzy nic nie robili".

"Niestety, w takich przypadkach środowisko i pracodawcy często unikają szybkiej reakcji. Molestowanie nie jest zresztą traktowane wśród panów profesjonalistów jak poważne przestępstwo. Ofiary też nie są traktowane serio, w końcu są zależne, są kobietami i albo ulegną, albo wylecą. A - dla własnego dobra - będą milczeć" - pisze Środa w swoim felietonie na łamach "Gazety Wyborczej", apelując o brak solidarności z oprawcą!

"Po pierwszej publikacji na ten temat, gdzie żadne nazwisko nie zostało ujawnione, reakcje internautów i niektórych publicystów nie pozostawiały wątpliwości, o kogo chodzi. Przypadek? Nagonka na niewinną osobę? Możliwe, ale niekoniecznie. Wiele osób w mediach o tym wiedziało lub słyszało, ale wolało milczeć. Teraz kilku oburzonych celebrytów redaktora wspiera. A co powiedzą, jeśli się okaże, że do molestowania doszło?" - pyta Środa, dodając, że "nikt nie jest winny, jeśli winy mu się nie udowodni".

Jej zdaniem potrzebna jest solidarność - jednak nie z oprawcą, a z ofiarą!

"Byłoby fatalnie, gdyby negatywna solidarność przeważyła w wyjaśnianiu tzw. sprawy Durczoka - mam na myśli podejrzenie o molestowanie" - kwituje filozof. 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Środa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy