Magdalena Wolińska-Riedi: Wymodliłam córkę
Magdalena Wolińska-Redi (40 l.) długo nie mogła zajść w ciążę, pomogło dopiero wstawiennictwo Jana Pawła II. - Bardzo się modliłam o córkę przed jego grobem. To, że zaszłam w ciążę, uważam za cud - mówi dziennikarka "Wiadomości".
Kiedy dwadzieścia lat temu przyjechała do Rzymu na Światowe Dni Młodzieży, nie sądziła, że w Wiecznym Mieście znajdzie miłość swojego życia.
Jest przekonana, że to za sprawą Jana Pawła II poznała przyszłego męża, Marcela.
- Po raz pierwszy spotkałam Ojca Świętego w 1995 roku na zlocie młodzieży w Loreto. Wszystkich nas z Polski serdecznie zapraszał na kolejny zjazd do stolicy Włoch w 2000 roku. Pomyślałam, że tak mi się tam podoba, chcę studiować italianistykę, przyjadę - wspomina dziennikarka "Wiadomości".
Ostatniego dnia pobytu Magdalena miała przekazać przesyłkę komuś ze świty papieskiej. Przystojny gwardzista nie chciał jej wpuścić. Dłuższą chwilę się z nią przekomarzał, bo smukła, pewna siebie blondynka go zauroczyła. W końcu pozwolił jej wejść.
Gdy się dowiedział, że nazajutrz wyjeżdża, poprosił ją o adres. Przez dwa lata pisali do siebie płomienne listy, dzwonili, od czasu do czasu odwiedzali. Wreszcie ustalili, że się pobiorą.
- O wyborze daty zadecydował Watykan, który prosiliśmy o zgodę na ślub - wspomina Magdalena.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Choć na zgodę zwykle czeka się dwa, trzy lata, to ona i jej ukochany dostali ją po zaledwie dwóch miesiącach.
Wierzy, że zawdzięcza to wstawiennictwu Jana Pawła II. Sakramentalne "tak" zakochani powiedzieli sobie w maju 2003 roku. Sakramentu udzielił parze kardynał Joseph Ratzinger.
Wiąże się z tym ciekawa historia. Gdy któregoś dnia duchowny przechodził przez Dziedziniec Świętego Damazego, Marcelo, który znał go od lat, odważył się zagadnąć hierarchę.
Zapytał, czy zechciałby celebrować uroczystość. Ratzinger ucieszył się i zgodził bez wahania. Powiedział, że nie miał nigdy okazji błogosławić papieskiemu gwardziście, a skoro wybranką jest Polka, to jego radość jest tym większa.
Potem kilka razy spotkali się z nim w ramach nauk przedmałżeńskich. Natomiast parę dni przed samą uroczystością duchowny zabrał ich do Grot Watykańskich.
- Zeszliśmy do podziemi i tam, kompletnie sami, w absolutnej ciszy klęczeliśmy przed grobem Świętego Piotra - wspomina to wyjątkowe doświadczenie Riedi.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Małżonkowie wprowadzili się za Spiżową Bramę. Przez dwa lata Magdalena z ich mieszkania widziała okna kuchni, jadalni i sypialni papieża Polaka.
- Zapalone wieczorem światła dawały trudne do wytłumaczenia poczucie bezpieczeństwa, pewność, że nie jestem sama - wspomina w książce "Kobieta w Watykanie". Uważa, że Ojciec Święty wciąż prowadzi ją przez życie.
Małżonkowie marzyli o powiększeniu rodziny. Na narodziny córki czekali długie 4,5 roku.
- Bardzo się o nią modliłam przed grobem Jana Pawła II. To, że zaszłam w ciążę, uważam za cud - mówi z przekonaniem.
2 kwietnia 2007 roku Magdalena wzięła udział w mszy z okazji rocznicy śmierci papieża Polaka. Kiedy nabożeństwo się skończyło, poczuła wielki spokój.
- Pomyślałam: "Wszystko będzie dobrze". Dwa tygodnie później okazało się, że spodziewam się dziecka - wspomina.
Dziś wraz z mężem wychowuje dwie córeczki: Marię i Melanię. Często odwiedza grób świętego.
- Zatrzymuję się na chwilę i biegnę dalej z tysiącem spraw do załatwienia. Choć to tylko krótki przystanek, dla mnie to przede wszystkim źródło siły - podsumowuje Magdalena Riedi.