Maja Ostaszewska przez dwie doby stała na granicy z Ukrainą. Oto co stało się potem!
Maja Ostaszewska, gdy tylko usłyszała o ataku Rosji na Ukrainę, od razu przystąpiła do działania. Aktorka ruszyła na granicę, by nieść pomoc uchodźcom. Spędziła tam ponad dwie doby, czekając na uciekających przed wojną ludzi, którym obiecała schronienie. Zawiozła ich do domu znanej z "Klanu" Pauliny Holtz, którą informacja o wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą wręcz sparaliżowała. "Na trzy dni mnie kompletnie zmiotło" - napisała gwiazda serialu w mediach społecznościowych. Gdy aktorce udało się w końcu "uspokoić serce", od razu zgodziła się przyjąć pod swój dach potrzebujących...
Kilka dni temu Paulina Holtz udzieliła schronienia trzem uciekającym przed wojną Ukrainkom, które skierowała do niej... Maja Ostaszewska.
Daria, Elena i malutka Wika ewakuowały się z Kijowa do Lwowa, skąd przez przejście w Krościenku przywieźli je do Polski znajomi aktorek.
Maja przez dwie doby (!) czekała na nie na granicy, Paulina w swoim domu.
"Od pierwszego dnia napaści na Ukrainę spały jedną noc w łóżkach, resztę spędziły w schronach w metrze i podróży. Były tak wykończone, ze najpierw zabrałam je do moich rodziców, żeby odpoczęły, zjadły, zagrzały się. (...) Nie znają tu nikogo. Ale ruszył przepiękny łańcuszek pomocy dobrych serc" - napisała Ostaszewska na Instagramie, po czym podziękowała Paulinie Holtz za jej "otwarty dom".
Paulina Holtz przyjęła Darię, Eleną i Wikę pod swój dach, a tymczasem Maja Ostaszewska i Magdalena Różczka zaczęły organizować mieszkanie dla Ukrainek. W środę wieczorem Paulina poinformowała, że kobiety są już w nowym domu.
"Dziś pojechały do nowego domu dwie Panie Ukrainki i mała Wika, które mieszkały u mnie kilka dni. Ogrom pracy organizacyjnej, którą wykonuje wielu moich przyjaciół, znajomych, bliskich i dalszych, jest niesamowity. Jestem niezwykle dumna z moich córek, dla których to wszystko też nie jest przecież łatwe, a nie marudzą, pomagają, wspierają jak mogą i umieją" - napisała.
Zanim Paulina Holtz włączyła się w pomoc uchodźcom z ogarniętej wojną Ukrainy, przez parę dni była... sparaliżowana.
"Nie mogłam spać, jeść, myśleć. Odcięłam się od wszystkich informacji i próbowałam uspokoić serce" - wyznała na Instagramie.
Aktorka - jak mówi - starała się ogarnąć. W końcu doszła do wniosku, że musi działać!
"Robię zbiórki, jeżdżę i zawożę potrzebne rzeczy do przybyłych rodzin. Daje mi to minimalne ale jednak poczucie sprawczości i nie czuję się tak strasznie bezradna" - twierdzi.
Gwiazda "Klanu" zaapelowała do swoich fanów (na Instagramie obserwuje ją ponad trzydzieści sześć tysięcy osób), zrobili dla Ukrainy... cokolwiek.
"Pamiętajcie, że każdy może coś zrobić. Nawet jeśli nie mamy do oddania rzeczy czy pieniędzy, można oddać krew, można podzielić się informacjami o zbiórkach, pomóc z transportem, zorganizować zbiórkę, koordynować. Albo chociaż pomóc przy segregowaniu rzeczy, zgłosić się do pomocy w swoim mieście Niesamowite jest to polskie pospolite pomocowe ruszenie. Jesteśmy naprawdę wspaniali" - napisała.
Tymczasem Maja Ostaszewska poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych, że kobietom, które przywiozła z granicy ukraińsko-polskiej i ulokowała w domu Pauliny, nic już nie grozi.
"Daria, Elena i malutka Wika są już bezpieczne" - ogłosiła na Instagramie, po czym zaapelowała do Polaków, by pomagali nie tylko uchodźcom z Ukrainy.
"Niech to doświadczenie otworzy serca na pomoc innym osobom uchodźczym. Z Syrii, Afganistanu czy Iraku, także uciekają by żyć bez lęku o życie swoich dzieci" - podkreśliła aktorka.
Zobacz też:
Wróżbita staje w obronie Rosjan i apeluje do Polaków: Opamiętajcie się
Chajzer przyjął rodzinę z Ukrainy. Mówi, co jest największym problemem
Wojna Rosji z Ukrainą. Kolejny dzień walk